Na jedną ze stacji benzynowych w dzielnicy Tempelhof-Schöneberg w Berlinie w Niemczech podjechał kierowca dostawczego Nissana Vanette. W ładowni znajdowały się trzy beczki, do których kierujący wlał 510 l oleju napędowego. Mężczyzna zamknął beczki, zapłacił za paliwo i chciał odjechać.

Dalsza część tekstu pod materiałem wideo:

Paliwo zatankował do beczek, które nie były do tego przystosowane

Gdy przypadkowy kierowca autobusu zauważył całą sytuację, wezwał policję. Już w chwilę później mundurowi zdołali zatrzymać furgon tuż przed opuszczeniem stacji benzynowej. Po otworzeniu drzwi ładowni okazało się, że stały tam trzy beczki na... deszczówkę. Wszystkie były wypełnione paliwem i jedynie przykryte pokrywami, które "dla bezpieczeństwa" zostały owinięte folią.

Kierowca Nissana Vanette zatankował do beczek ponad 500 l paliwa Foto: Polizei Berlin
Kierowca Nissana Vanette zatankował do beczek ponad 500 l paliwa

Przy zatrzymaniu samochodu z beczek wylało się trochę paliwa. I tak można mówić o dużym szczęściu, bo stożkowaty kształt beczek, a co za tym idzie przesunięty ku górze środek ciężkości, groził przewróceniem się pojemników i rozlaniem ponad 500 l paliwa na drogę.

Kradł olej napędowy za zgodą swojego szefa

Jak przekazała policja z Berlina, niewłaściwy sposób transportu paliwa nie był jedynym zarzutem w stosunku do kierowcy Nissana Vanette. Okazało się, że mężczyzna zapłacił za olej napędowy firmową kartą paliwową, która przeznaczona była jedynie do tankowania pojazdu służbowego. To oznaczało, że olej napędowy został ukradziony z zamiarem oszustwa, co spowodowało szkodę o wartości niemal 900 euro. Co ciekawe, policjanci ustalili, że kilka tygodni wcześniej w Mannheim kierowca dokonał już podobnego oszustwa wraz z właścicielem firmy, dla której pracował.

Wiele zastrzeżeń budził także stan techniczny Nissana Vanette Foto: Polizei Berlin
Wiele zastrzeżeń budził także stan techniczny Nissana Vanette

Jakby tego wszystkiego było mało, wiele zastrzeżeń budził także stan techniczny Nissana Vanette. Policja w swoim komunikacie poinformowała, że auto nie nadawało się do jazdy i kierowca w ogóle nie powinien nim wyjechać na drogę. W efekcie samochód najpierw musiał zostać odholowany z terenu stacji do warsztatu w celu naprawy, o ile ta jest jeszcze możliwa.