Toyota jest jednym z pionierów elektryfikacji napędów w swoich modelach. Dotychczas koncentrowała się jednak na układach hybrydowych. Teraz przyszedł czas, by japońska marka zaistniała w najdynamiczniej rozwijającym się segmencie motoryzacyjnego rynku. Pierwsze wzmianki na temat elektrycznej Toyoty BEV (Battery Electric Vehicle) pojawiły się już blisko rok temu przy okazji ogłoszenia strategicznej współpracy w tym zakresie z Subaru, ale dopiero kilka dni temu marka ujawniła więcej informacji na temat projektu. Co zatem wiemy o nowej elektrycznej Toyocie?
Zacznijmy od nazwy, która póki co owiana jest tajemnicą. Jak jednak donoszą informatorzy naszego siostrzanego brytyjskiego tygodnika „Auto Express”, w ostatnich miesiącach Toyota zastrzegła sobie nazwy wykorzystujące litery „BZ” w różnych kombinacjach z cyframi od 1 do 5 oraz dodatkowym „X” dla oznaczenia wersji z napędem na obydwie osie. „BZ” odnosi się do hasła „Beyond Zero” związanego z promowaniem przez markę motoryzacji o zerowej emisji spalin i rzeczywiście pasuje do odrębnej gamy pojazdów z napędem elektrycznym. W końcu Toyota zapowiada ich całą rodzinę.
Modularna platforma e-TNGA stworzona z myślą o modelach elektrycznych to uniwersalna konstrukcja, która pozwala na projektowanie nie tylko różnych wariantów tego samego auta, lecz także innych modeli z różnych segmentów i z odmiennymi rozstawami osi i wymiarami nadwozia. Do tego jest przystosowana do napędu na przód, tył lub obie osie i umożliwia montaż silników o różnej wielkości i mocy podobnie zresztą jak akumulatorów o różnych wymiarach i pojemnościach.
Pierwszy „elektryk” Toyoty zostanie zbudowany właśnie na tej platformie. Wielkością ma być zbliżony do modelu RAV4. Dostanie co prawda większy rozstaw osi, ale za to krótsze zwisy.
Elektryczna Toyota BZ – oryginalny styl
Warto podkreślić, że japońscy projektanci chcieli nadać nowemu autu wyraźnie odrębny styl od dotychczas znanych modeli marki. Podobny zabieg zastosowali już zresztą przy okazji linii hybrydowego Priusa. Cel to zwracanie uwagi i patrząc na pierwsze komputerowe wizualizacje stworzone na bazie grafik oraz informacji od insiderów, może się wydawać, że zostanie osiągnięty. Elektryczny SUV ma wyrazisty design, podkreślony ostrymi przetłoczeniami na pasie przednim, masce oraz bokach nadwozia. Masywne nadkola, duży prześwit, szerokie listwy progowe i osłony pod zderzakami nadają sylwetce surowego i agresywnego charakteru, a także sugerują zdolność poruszania się poza zwykłymi drogami. Co ciekawe, elektryczny SUV Toyoty będzie dzielił charakterystyczny wygląd z bliźniaczą konstrukcją Subaru – obydwa modele to wspólny projekt koncernów stworzony w ramach wspomnianego strategicznego partnerstwa.
Umieszczenie akumulatorów płasko w podłodze oraz stosunkowo nieduże podzespoły napędowe pozwoliły projektantom Toyoty na stworzenie bardzo funkcjonalnego wnętrza, które będzie wyróżniać się dużą przestronnością i to zarówno dla pasażerów jak i bagażu. Producent nie podaje jeszcze szczegółowych danych, ale niewykluczone jest, że nowy SUV będzie mógł zabrać na pokład nawet 7 osób w trzech rzędach siedzeń (dwa składane w bagażniku). Pasażerowie dostaną też do dyspozycji komplet systemów bezpieczeństwa i multimedialnych.
Elektryczna Toyota BZ – potrzebna cierpliwość
Przedstawiciele japońskiego koncernu zapewniają, że auto jest właśnie przygotowywane do wdrożenia do produkcji w fabryce Toyota ZEV Factory w Japonii. W nadchodzących miesiącach podadzą także więcej informacji na temat modelu, w tym związanych z osiągami i, co chyba najbardziej istotne w przypadku elektryka, zasięgiem. Obstawiamy, że w podstawowym wariancie BZ będzie mógł przejechać w cyklu WLTP około 300 km (tyle oferuje obecnie elektryczna wersja Lexusa UX’a), natomiast w topowym – ponad 500 km. W salonach sprzedaży auto pojawi się jednak nie wcześniej niż pod koniec 2021 roku. Po nim jednak przyjadą następne modele z elektrycznym napędem. Toyota zapowiada ich w sumie aż 10.
Elektryczna Toyota BZ – naszym zdaniem
Toyota stosunkowo późno dołącza do rywalizacji na rynku aut z napędem czysto elektrycznym. Owszem, ma już w ofercie drugą generację modelu Mirai, z ogniwami paliwowymi zasilanymi wodorem, ale z uwagi na ograniczoną dostępność stacji tankowania tego gazu, pozostaje on dość niszową propozycją. Jej pierwszy „elektryk” ma za to szansę na zdobycie dużej popularności na rynku, tym bardziej że wjedzie do bardzo popularnego segmentu kompaktowych SUV-ów. Design z pewnością wielu osobom przypadnie do gustu, ale oczywiście wiele będzie zależeń od parametrów użytkowych i ceny. Wsród rywali będzie mieć takie auta jak Volkswagen ID.4, Skoda Enyaq czy Nissan Ariya.