- Porsche Taycan dostał lekką kurację odmładzającą i spore zmiany techniczne
- Taycan pozostał fantastycznym samochodem, który przekonuje nawet zatwardziałych sceptyków elektromobilności
- To Porsche, choć jest jedną z podstawowych wersji, daje świetne osiągi i komfort
- Samochód był użyczony przez importera, a po teście został zwrócony
- Zachęcamy do oddawania głosów w ankiecie, która znajduje się pod artykułem
- Porsche Taycan 4S — więcej zmian nie potrzeba
- Porsche Taycan 4S — z tego "biura" nie chce się wychodzić
- Porsche Taycan 4S — dla czterech osób
- Porsche Taycan 4S — większości zmian nie zobaczysz, ale poczujesz
- Porsche Taycan 4S — pierwszy elektryk, który dał psychiczny komfort
- Porsche Taycan 4S — nowych świateł po prostu potrzebujesz
- Porsche Taycan 4S — przejdziesz w nadświetlną
- Porsche Taycan 4S — ceny
- Porsche Taycan 4S — podsumowanie
Porównanie samochodu do wahadłowca? Nie, to nie jest pomyłka, bo Porsche Taycan potrafi dać poczucie, jakbyś był Hanem Solo, który z pomocą Chewbacki właśnie wprowadza Sokoła Millenium w prędkość nadświetlną. Tak przynajmniej się poczułem, kiedy pierwszy raz sprawdziłem start Porsche Taycana Turbo S.
To był czas, kiedy pierwszy elektryk ze Stuttgartu dopiero wkraczał na rynki, ale od tego czasu minęło już pięć lat i Porsche Taycan dostał kurację odmładzającą, która dała lekkie zmiany w wyglądzie i technice. Wpływ tych zmian miałem okazję sprawdzić na pokładzie modelu 4S. To model drugi od dołu, zatem pomógł mi także sprawdzić, czy jeden z podstawowych modeli jest także warty zainteresowania. Zacznijmy jednak od początku.
Porsche Taycan 4S — więcej zmian nie potrzeba
Po czym poznać, że to nowy Taycan, a nie ten sprzed zmian? O ile będzie się znajdował za nim, to rozpoznanie nie jest trudne, bo rzuci ci się w oczy podświetlony na czerwono napis "Porsche". Kicz? Nie w tym wypadku. Poza tym jednak różnice są trudne do zauważenia i są skupione na zmianie zderzaków i lekkiego spłaszczenia przednich lamp, w których umieszczono nowe matryce generujące ponad 32 tys. pikseli, umożliwiające oświetlenie drogi na 600 m. Są też nowe lakiery i wzory felg.
Dyskretne zmiany dotarły też do wnętrza, a z perspektywy kierowcy jedną z najważniejszych jest nowy przycisk Push-2-Pass, który pojawił się na pokrętle od trybów jazdy. On na 10 sekund umożliwia wykorzystanie maksymalnej mocy samochodu, bez znaczenia, jakiego trybu aktualnie używamy. Ponadto wyświetlacz kierowcy pokazuje więcej informacji, a ładowarka indukcyjna może ładować z mocą 15 W.
- Przeczytaj także: Rosjanie kupowali auta BMW mimo europejskich sankcji. Producent ujawnił wielki przekręt
Porsche Taycan 4S — z tego "biura" nie chce się wychodzić
Większych zmian nie trzeba było robić, bo wnętrze Taycana to idealne "biuro". Fotele są bardzo wygodne, ze świetnym trzymaniem bocznym i komfortowe na długą trasę, a materiały mają najwyższą jakość. Ekrany działają sprawnie i wszystkie funkcje uruchamia się bez problemu. Na szczęście Porsche nie uległo pokusie wstawiania elementów wykończonych w kolorze piano black wszędzie gdzie się da, choć i tak błyszczących elementów jest dużo, bo przecież są tam aż cztery ekrany, z czego ten przed pasażerem jest opcjonalny. Jednak nawet jak go nie ma, tam akurat jest piano black.
A skoro już zacząłem temat wyświetlaczy, to wspomnę tylko, że również klimatyzacja jest obsługiwana z dotykowego panelu. Jego obsługa jest dość prosta i nie odwraca mocno uwagi od drogi, oczywiście po przyzwyczajeniu, co przychodzi szybko. Z dodatkowego monitora wywołuje się też funkcję zasłaniania szklanego dachu, który nie ma klasycznej rolety, a ciekłe kryształy, które za pomocą odpowiedniego przycisku zmieniają sposób zasłonięcia dachu. Z pomocą tego ekranu wywołuje się również dodatkowe opcje klimatyzacji, obejmujące m.in. kierunek dmuchania z kratek wentylacyjnych. Nowoczesne, ale niewygodne, bo nie da się tego robić szybko ręką, tylko trzeba używać opcji z ekranu. W ramach czepialstwa zauważę także, że dwa gniazda USB-C schowane w podłokietniku nie mają podświetlenia. Drobnostka, ale w nocy trudno w nie trafić.
Porsche Taycan 4S — dla czterech osób
Z tyłu jest wystarczająco miejsca dla dwóch pasażerów również dla wyższych osób, nawet na głowę, co zaskakuje, patrząc na sylwetkę i wysokość auta. Ponadto są dwa gniazda USB-C, trzecia i czwarta strefa klimatyzacji oraz miejsca na uchwyty do tabletów w oparciach przednich foteli. Pomiędzy pasażerami jest dość płytki schowek. Bagażniki natomiast są dwa. Ten z tyłu ma 407 l, z kolei przedni pomieści 84 l.
Porsche Taycan 4S — większości zmian nie zobaczysz, ale poczujesz
Przejdźmy jednak do zmian, które zadziały się pod spodem. Inżynierowie na tylnej osi zmienili silnik, który jest mniejszy, lżejszy i mocniejszy, zoptymalizowali także pole magnetyczne silnika i zmodyfikowali oprogramowanie. Na liście zmian jest także akumulator, który ma wyższą gęstość i jest wydajniejszy. Teraz jego pojemność wynosi 97 kWh netto (105 kWh brutto) w mocniejszych wersjach, a moc ładowania wzrosła do 320 kW i jest możliwa do wykorzystania od temp. 15 st. C. Wszystko to zwieńczone jest niższą o 9 kg masą całego pakietu baterii. Podstawowy akumulator w wersji S i 4S ma 82,3 kWh netto.
Przejdźmy do konkretów: ile kilometrów przejedzie i jak szybko się naładuje? Testowany model miał powiększony akumulator do pojemności 97 kWh netto, co według zapewnień producenta w cyklu miejskim w testowanym egzemplarzu wystarczy nawet na od 528 do 705 km, a w mieszanym od 474 do 642 km. Ja sprawdziłem Taycana na trasie z Warszawy do Krakowa, a także z Warszawy na Mazury (ok. 200 km).
Porsche Taycan 4S — pierwszy elektryk, który dał psychiczny komfort
W przypadku tej pierwszej trasy przy prędkości 120-130 km na godz. zużycie wyniosło ok. 25 kWh/100 km i ze względu na start ze stanem naładowania 80 proc., odbyłem 14-minutową sesję ładowania (moc maksymalna ładowarki to 130 kW), by nie musieć tego robić od razu gdy wjadę do Krakowa. W ramach uściślenia Taycan dojechałby bez tego przystanku. Przejechany dystans to 338 km. Tam odbyła się druga sesja ładowania, na ładowarce o mocy do 350 kW, gdzie do naładowania z 18 do 80 proc. potrzebowałem ok. 15 min. Doładowanie do 100 proc. wymagało kolejnych 30 min. Klimatyzacja postojowa była cały czas uruchomiona. Wyjazd z Krakowa nastąpił przy stanie naładowania 93 proc., a po dojeździe do Warszawy zostało jeszcze 23 proc. energii, co według komputera wystarczało na 92 km. Podróż powrotna miała 357 km.
Druga próba miała więcej drogi krajowej, choć były też fragmenty tras ekspresowych. Zużycie wyniosło ok. 21 kWh/100 km i pokonałem 395 km, a pod domem miałem jeszcze 90 km zasięgu i 20 proc. akumulatora. Temperatura zewnętrzna podczas obu przejazdów wahała się od 22 st. C do 30 st. C. W mieście z kolei da się zejść do ok. 18-19 kWh/100 km.
Podsumowując, da się osiągnąć deklarowane przez producenta wyniki. Problem mógłby być z dobiciem do górnych przebiegów z podawanych przedziałów, ale myślę, że osiągnięcie nawet 600 km na jednym ładowaniu jest możliwe. Najważniejsze jest jednak to, że nie musiałem obawiać się, że zabraknie mi prądu, co dawało ogromny komfort psychiczny.
- Przeczytaj także: GDDKiA wysłała nam listę nowych dróg na 2025 r. Na niej A2, S7 i S1. "W sumie 400 km" [Mapy]
Porsche Taycan 4S — nowych świateł po prostu potrzebujesz
Podczas tych przejazdów w nocy przekonałem się także o jakości nowego oświetlenia. Funkcja matrix działała rewelacyjnie, ale to, co szczególnie na mnie zrobiło wrażenie, to opcja dywanu świetlnego przed samochodem. Światła przed autem tworzyły prostokąt świetlny, który był doświetlany znacznie mocniej. Dzięki niemu łatwiej jest rozpoznać np. swój pas na drodze, gdzie są źle widoczne oznaczenia poziome i ewentualne dziury oraz leżące na drodze niechciane elementy. Z kolei przy włączeniu kierunkowskazu, prostokąt ten poszerzał się na drugi pas. Robi wrażenie i rzeczywiście ułatwia jazdę nocą.
Porsche Taycan 4S — przejdziesz w nadświetlną
"Pod maską" testowanego Taycana są dwa silniki elektryczne, z których mamy do dyspozycji 598 KM mocy i 710 Nm momentu obrotowego w trybie Launch Control. Bez tego trybu producent deklaruje 462 KM. Osiągi są oczywiście piorunujące i auto dało mi znów dawkę przeniesienia się w "nadświetlną". Do 100 km na godz. rozpędza się on w 3,7 s, a 200 km na godz. zobaczymy po upływie 12 s. Prędkość maksymalna została ograniczona elektronicznie do 250 km na godz. Uwaga! Maksymalnych osiągów tego samochodu lepiej nie sprawdzać po dużym obiedzie.
Za tymi osiągami idzie także świetne prowadzenie i rewelacyjne zawieszenie. Auto "trzyma" bardzo długo w zakrętach, w zasadzie na początku bardzo trudno jest pojąć, że granica psychologiczna nie równa się granicy możliwości Taycana. Auto potrafi bardzo szybko jeździć w zakrętach, a nisko osadzony środek ciężkości tylko w tym pomaga. Jeździ jak po sznurku.
Z drugiej strony Porsche Taycan to przyjaciel długich podróży, który zapewnia bardzo komfortową jazdę przez setki kilometrów. Nowe standardowe zawieszenie w tym samochodzie lepiej reaguje na nierówności na drogach, co jest, a raczej nie jest odczuwane w kabinie. Auto jest po prostu komfortowe i nawet krótkie poprzeczne nierówności nie powodują dyskomfortu.
- Przeczytaj także: Czy rozpoznasz części samochodu? Wybraliśmy 10 elementów
Porsche Taycan 4S — ceny
Najtańszym modelem jest Porsche Taycan S, który w cenniku startuje od 489 tys. zł, natomiast na model 4S z napędem na cztery koła, kosztuje od 558 tys. zł. To oczywiście ceny wyjściowe, do których można dokupić całą masę opcji. W przypadku testowanego egzemplarza kosztują one w sumie 362 tys. 691 zł, zatem ostateczna cena za auta ze zdjęć wynosi 920 tys. 691 zł brutto. Najdroższy Taycan startuje z kolei od 1 mln 110 tys. zł, czyli kwoty większej niż… dwa podstawowe Taycany S.
Porsche Taycan 4S — podsumowanie
Porsche w swoim stylu przyszło i powiedziało: ja nie dam rady?! No i dało radę. Taycan to nie tylko fantastyczny elektryk, ale po prostu samochód, do którego chce się wracać. Szukanie w nim wad na siłę na pewno przyniesie jakiś skutek, ale umówmy się, to nie ma sensu. Po faceliftingu jest jeszcze lepiej, co tylko pokazuje, że elektromobilność jest emocjonująca. Jego największy problem? Fakt, że jest niszowy, bo swoje kosztuje, ale każda złotówka jest warta tego auta.