• Właściciel Tesli ładował samochód na kempingu w Łebie niezgodnie z regulaminem, mimo że obiekt był wyposażony w ładowarkę do elektryków
  • Rodzina przymusowo wcześniej zakończyła swój urlop, bo operator kempingu eksmitował gości za naruszenie zasad
  • Inni kierowcy samochodów elektrycznych stanęli murem za... właścicielem kempingu i przepraszają za "buraka z Tesli"

Po co uzupełniać energię na przystosowanym do tego stanowisku z ładowarką i uczciwie się za to rozliczyć, skoro można zrobić to taniej, podłączając auto do gniazdka w namiocie? Pewien kierowca Tesli wyszedł z takiego założenia podczas rodzinnego urlopu na kempingu w Łebie. Raczej wiedział, że źle robi, bo w celu wdrożenia "planu oszczędnościowego" postawił namiot i wjechał do niego autem, próbując ukryć proces ładowania. Samochód delikatnie wystawał i obsługa pola szybko się zorientowała, co dzieje się za zasuniętą płachtą namiotu. Rozpętała się wirtualna awantura.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo.

Właściciele Tesli oskarżyli personel kempingu o szpiegowanie gości

Takie zachowanie, naturalnie, nie spotkało się z aprobatą właściciela obiektu. Rodzina została oskarżona o jawne złamanie regulaminu, a to poskutkowało nakazem natychmiastowej eksmisji z pola. I nic w tym dziwnego, obsługa przecież miała prawo to zrobić – ktoś i po coś stworzył kiedyś te zasady.

Rodzina, która przyjechała Teslą, wzięła jednak odwet, wystawiając kempingowi negatywną opinię na platformie Google Maps. Autor wpisu stwierdził, że w toaletach jest brudno, a personel chodzi pod nieobecność po namiotach, sprawdzając, kto co ma podłączone do prądu. Cóż, raczej nie musi tego robić, bo z pewnością ma podgląd na pobór energii z konkretnego przyłącza, a nawet jeśli, to ten przypadek był wyjątkowy.

Negatywna opinia wystawiona przez rodzinę z Tesli (cytat) Foto: Google Maps
Negatywna opinia wystawiona przez rodzinę z Tesli (cytat)

Dostęp do prądu w strefie namiotowej kosztuje tylko 20 zł, a to nie zrekompensuje właścicielowi nawet jednego naładowania samochodu elektrycznego. Ale nie musi, bo zazwyczaj goście czerpią z tych gniazdek energię do naładowania telefonów, aparatów, zasilenia pompki do materaca czy zagotowania wody w elektrycznym czajniku. Sytuacja jest o tyle dziwna, że tutaj kemping miał nawet miejsce postojowe z ładowarką do elektryków – ale za to już trzeba byłoby się rozliczyć zgodnie ze wskazaniami licznika.

"Przepraszamy za tego buraka z Tesli na kempingu"

Sytuacja zbulwersowała nie tylko personel, ale też... kierowców samochodów elektrycznych. W opiniach na Google’u nie kryją oburzenia i popierają właściciela obiektu: "Brawo dla kempingu za zdecydowaną akcję oraz za fakt posiadania ładowarki – normalni kierowcy EV doceniają", "Cała społeczność właścicieli samochodów elektrycznych przeprasza za zaistniałą sytuację", "Górny Śląsk przeprasza za właściciela Tesli".

Ładowanie Tesli na Superchargerze Foto: Renata Ratajczak / Auto Świat
Ładowanie Tesli na Superchargerze

To jak to szło? Wydał wszystko na samochód, a na prąd już nie wystarczyło? Sytuacja z pewnością wyglądałaby inaczej, gdyby na kempingu nie było ładowarki do pojazdów elektrycznych i uzupełnienie energii z namiotowego przyłącza byłoby jedynym dostępnym rozwiązaniem. Podejrzewamy jednak, że wówczas kierowca musiałby liczyć się z dodatkową opłatą uzgodnioną z obsługą pola kempingowego.