Auto Świat > Klasyki > Bracia Goźlińscy sprowadzają z Japonii klasyczne samochody. Opowiedzieli mi, jak zaczynali i jak dziś wygląda ich biznes

Bracia Goźlińscy sprowadzają z Japonii klasyczne samochody. Opowiedzieli mi, jak zaczynali i jak dziś wygląda ich biznes

To klasyczny przykład wymarzonego biznesu — od małego garażu po dużą, uznaną firmę z filiami za granicą. Bracia Goźlińscy zaczynali kilkanaście lat temu od sprowadzania części do samochodów, dziś władają imperium.

Bracia Goźlińscy 10 lat temu sprowadzili z Japonii pierwszy samochód. Dziś mają ich na koncie setkiŹródło: BRP
  • Bracia Goźlińscy wstrzelili się w jeden rynkowy trend: Polska należy do tych europejskich krajów, które importują najwięcej używanych samochodów z Japonii. Inaczej jednak niż w przypadku Niemiec, z tego kierunku częściej ściągane są samochody w bardzo dobrym stanie
  • W większości przypadków auta z Japonii to bardzo atrakcyjne modele, nierzadko z wyjątkowo bogatym wyposażeniem
  • Firma Goźlińskich szczyci się tym, że nie tylko wyszukuje i sprowadza samochody z różnych regionów świata, ale też eksportuje je za granicę. Bracia opowiedzieli mi, jakie były początki ich firmy oraz kto i jak ich oszukał

O umówionej godzinie podjeżdżam pod wskazany adres w niewielkiej miejscowości pod Mińskiem Mazowieckim i rozglądam się za zabudowaniami, w których mogłyby kryć się wyjątkowe samochody. Nawigacja mówi "jesteś na miejscu", a ja nie wiem, o co chodzi. Wreszcie widzę: jest plac wyglądający jak zwykły komis samochodowy w środku zimy, w głębi kontener biurowy. Spod śniegu wystają charakterystyczne emblematy, widać też po felgach, że przynajmniej niektóre z tych pojazdów to klasyki z gatunku tych, które w Polsce cieszą się szczególnym uznaniem, ale na drogach są coraz rzadsze, bo coraz droższe, o tej porze roku na ulicach niemal niespotykane.

Jestem silnie zawiedziony. Jak tu zrobić zdjęcia samochodów pod czapą śniegu? Co tu można zobaczyć? Widzę też, że przynajmniej niektóre auta to raczej jedynie bazy do kompletnej renowacji, z drugiej strony jest tu co najmniej kilkanaście egzemplarzy modeli, które zazwyczaj podnoszą puls pasjonatów starej motoryzacji. Wchodzę do biura.

Samochody z Japonii. O takich marzą amatorzy youngtimerów

Auta z Japonii już w Polsce – niektóre widzą śnieg po raz pierwszy
Auta z Japonii już w Polsce – niektóre widzą śnieg po raz pierwszyŹródło: Auto Świat / Maciej Brzeziński

Wita mnie Mariusz, jeden z trzech braci zajmujących się interesem. Okazuje się, że to, co widać na placu, to tylko niewielka część samochodów, które panowie mają i wcale nie jest to ta część kolekcji, która ma mnie zachwycić. Mariusz Goźliński tłumaczy, że mają ponad 100 samochodów swoich i sporą liczbę aut, które należą do klientów. Nie są w stanie wszystkich trzymać pod dachem. Te tutaj to auta, którym odrobina śniegu tak bardzo nie zaszkodzi, bo albo są to auta znajdujące się w ciągłe eksploatacji i najprawdopodobniej i tak trafią na drogi, a nie do muzealnych kolekcji, albo bazy do odrestaurowania, które i tak czeka generalny remont. Firma rozbudowuje się i większość samochodów może liczyć na warunki prawie jak w muzeum, no ale nie wszystkie. Ale żeby nie było: już tu widzę kilka przyzwoitych Mercedesów W124 w najwyższych wersjach, stoją "sześćsetki" W140, jest stare BMW serii 6 (E24), a do renowacji Porsche 912 z końcówki lat 70. oraz m.in. BMW 2002.

Bracia Goźlińscy sprowadzają ferrari, porsche, mercedesy, rolls-royce'y i... volkswageny

Mariusz Goźliński przy Mercedesie CLK 63 AMG Black Series
Mariusz Goźliński przy Mercedesie CLK 63 AMG Black SeriesŹródło: Auto Świat / Maciej Brzeziński

Wsiadamy do samochodów i jedziemy do pierwszej hali oddalonej od placu o kilka kilometrów. W środku... no cóż, dla każdego coś miłego. Są Mercedesy W140, Są Volkswageny T2, w tym Westfalia z 1974 r. idealna dla fanów retro-karawaningu, jest rzadki i cenny Mercedes CLK63 AMG Black Series, jest stare Porsche 911, jest dawno już pełnoletni Rolls-Royce Park Ward. Zaglądam do środka rollsa: pięknie zachowane wnętrze, takich dywanów już nie ma. Mariusz tłumaczy, że sens kupna takiego pojazdu istnieje tylko wtedy, gdy auto nie jest zniszczone, zwłaszcza w środku. Na dobrą sprawę nie ma sposobu, aby wiernie odtworzyć, na nowo uszyć wnętrze takiego pojazdu. Nie ma z czego. Muszę przyznać, że nie pamiętam, abym wcześniej kiedykolwiek dotykał tak pluszowej tkaniny na podłodze samochodu – pewnie ostatni raz ze 20 lat temu podczas redakcyjnych testów innego rollsa.

Ferrari 360 Modena
Ferrari 360 ModenaŹródło: Auto Świat / Maciej Brzeziński

Zaglądam do Mercedesa W140 – wnętrze również zachowane jak nowe, co jednak łatwo wytłumaczyć — auto ma na liczniku 80 tys. km. I jeszcze jedno auto — okazuje się, że jednym z samochodów przechowywanych pod plandeką jest Ferrari 360 Modena w stanie "salonowym". Mariusz tłumaczy, że niektóre auta stoją pod plandeką, bo zdarza się, że do hali wlatują jaskółki – lepiej nie ryzykować. A w ogóle to samochód stoi i czeka na oryginalne koła, poprzedni właściciel założył felgi wprawdzie odpowiedniej wielkości, ale chromowane, nieoryginalne i nie tak to powinno wyglądać.

Wnętrze Mercedesa W140 (klasa S) z przebiegiem 80 tys. km. Ma ok. 30 lat, jest jak nowe
Wnętrze Mercedesa W140 (klasa S) z przebiegiem 80 tys. km. Ma ok. 30 lat, jest jak noweŹródło: Auto Świat / Maciej Brzeziński

Auta z Japonii – co w nich szczególnego?

Polska jest jednym z tych krajów, które najwięcej sprowadzają używanych samochodów z Japonii – tzn. sprowadzają je prywatni importerzy. Ciekawostką jest jednak to, że w Japonii obowiązuje ruch lewostronny, a więc naturalne jest, że samochody mają kierownicę po prawej stronie. Okazuje się jednak, że nie wszystkie.

Zwłaszcza w latach 80.i 90., ale też na początku XXI w. – trochę jak u nas – samochód był w Kraju Kwitnącej Wiśni bardzo poważnie branym pod uwagę symbolem statusu społecznego. Bogaci Japończycy często decydowali się na sprowadzenie samochodu z Europy – i koniecznie z kierownicą po lewej stronie – aby widać było, że samochód ten kosztował fortunę i że ich na to stać. Ma się rozumieć, w takich kręgach popularne były wówczas Mercedesy klasy E oraz klasy S, bardzo często zamawiane były w niezwykle bogatych specyfikacjach – takie auta nawet w Niemczech były rzadkością. Bogaci Japończycy chętnie kupowali także sportowe samochody. Z Niemiec sprowadzano Porsche i BMW, z Włoch Ferrari, z USA Dodge Vipery i inne ciekawe auta. Prywatny import luksusowych aut musiał odbywać się na masową skalę, bo już od kilku lat samochody te wracają z Japonii szerokim strumieniem ni dna nie widać.

Co cenniejsze samochody trzymane są w zadaszonych halach i pod pokrowcami
Co cenniejsze samochody trzymane są w zadaszonych halach i pod pokrowcamiŹródło: Auto Świat / Maciej Brzeziński

Drugim powodem popularności aut sprowadzanych z Japonii – poza podażą atrakcyjnych modeli – są bardzo skromne przebiegi samochodów, które dziś mają 20-30-40 lat. Ludzie, którzy bywają w Japonii, przyznają, że zwłaszcza w aglomeracjach korzystanie na co dzień z samochodu mija się z celem: korki, korki, korki. Auta wykorzystywane są więc najczęściej weekendowo, wiele z nich więcej stoi, niż jeździ.

I trzecia rzecz: japoński klimat nie sprzyja korozji, co jest jedną z największych zalet starych samochodów sprowadzanych z tamtego kierunku. O ile 30-letni Mercedes używany w Niemczech albo ma dziury w podwoziu, albo ma już za sobą remont blacharski, to taki sam samochód używany w Japonii ma szansę mieć podwozie w stanie perfekcyjnym. Oczywiście i tu, i tu zdarzają się wyjątki od reguły, no ale są to właśnie wyjątki.

Rzadko spotykane czerwone wnętrze Porsche – Japończycy mają specyficzne pomysły na wyróżnienie się
Rzadko spotykane czerwone wnętrze Porsche – Japończycy mają specyficzne pomysły na wyróżnienie sięŹródło: Auto Świat / Maciej Brzeziński

Samochody z Japonii – jakie mają wady?

O ile bezspornym faktem jest, że samochody sprowadzane z Japonii prezentują często nienaganny stan blacharski, to faktem jest i to, że nie zawsze są ogólnie idealne. Ciepły klimat sprzyja "wygrzewaniu" wnętrza, co sprawia, że plastiki aut parkowanych na zewnątrz mogą mieć tendencję do kruszenia się. Zdarzają się problemy lakiernicze – od słońca łuszczy się lakier bezbarwny na masce czy na dachu. Na zdjęciach może to być niewidoczne, dlatego idealna sytuacja jest taka, że jednak przed kupnem samochodu ktoś go dokładnie obejrzy.

W wielu autach zamontowane są dodatkowe ekrany i urządzania służące do zdalnego płacenia za autostrady, które trzeba umieć wymontować tak, aby nie zepsuć deski rozdzielczej, czasem nie jest to możliwe i trzeba zaklejać dziury po tych "wynalazkach".

Nie jest tak, że wszystkie samochody w Japonii są idealne. Obowiązuje zasada ograniczonego zaufania – jak  przy zakupach w Niemczech, we Francji czy w Polsce
Nie jest tak, że wszystkie samochody w Japonii są idealne. Obowiązuje zasada ograniczonego zaufania – jak przy zakupach w Niemczech, we Francji czy w PolsceŹródło: BRP

No i różnie bywa z serwisem tych aut. Powiedzenie "nasi tu byli" tak samo, jak pasuje do opisania śladów po usługach polskich "złotych rączek" usuwających poważne usterki bez angażowania drogich części zamiennych, tak i pasuje do tego, co potrafią wymyślić mechanicy działający w okolicach Tokio.

Słowem: kupowanie całkiem w ciemno samochodów sprowadzanych z Japonii jest ryzykowne.

Auta z Japonii – oszustów nie brakuje

Bardzo wiele używanych samochodów płynie z Japonii do Europy. Są to modele japońskie, niemieckie, włoskie, nawet amerykańskie
Bardzo wiele używanych samochodów płynie z Japonii do Europy. Są to modele japońskie, niemieckie, włoskie, nawet amerykańskieŹródło: BRP

Gdy bracia Goźlińscy w 2013 r. po raz pierwszy postanowili sprowadzić z Japonii używany samochód, nie obyło się bez kosztownych wpadek.

Mariusz tłumaczy, że w tym kraju jedną z najpopularniejszych form handlu używanymi samochodami jest wystawianie ich na aukcjach, wokół których rozrósł się biznes pośredników ułatwiających końcowym klientom kupno samochodów. Tyle że wśród profesjonalnych i uczciwych firm kręcą się i zwykli oszuści, którzy bazują na naiwności, braku orientacji i – na końcu – bezradności oszukanego klienta z Europy.

Normą jest wpłacanie zaliczek choćby na poczet wadium, tego nie da się uniknąć. Wpłacamy więc zaliczkę na poczet kupna samochodu wystawianego na aukcji, pośrednik odbiera pieniądze i... znika. Okazuje się, że profesjonalnie wyglądająca strona internetowa niczego nie gwarantuje, a poszukiwanie oszusta w kraju oddalonym od Polski o prawie 13 godzin lotu nie ma szans powodzenia.

Bracia Goźlińscy na początku swojej kariery "wtopili" dwa razy

Jest jednak i groźniejszy sposób oszukiwania nabywców aut spoza Japonii: oto pośrednik umawia się z klientem na licytację samochodu, bierze zaliczkę, ustala z klientem maksymalną cenę, jaką zaoferuje w jego imieniu za samochód i bierze udział w licytacji. Jeśli nie uda się i cena końcowa przekroczy ustalony budżet, są kolejne podejścia do kolejnych samochodów. Gdy w końcu aukcja zakończy się po myśli klienta – cena końcowa nie przekroczy maksymalnej ceny, jaką gotów jest zapłacić klient – przychodzi informacja, że auto zostało kupione. Teraz trzeba zapłacić resztę wylicytowanej kwoty, opłacić koszty urzędowe, transport pojazdu do portu, miejsce na statku.

Normalnie cała logistyka trwa ok. czterech miesięcy – mniej więcej po tym czasie klient np. z Polski może dowiedzieć się, że nikt w jego imieniu nie licytował żadnego samochodu, że kupił go ktoś zupełnie inny i że pieniądze przepadły. Niewielkim pocieszeniem jest to, że zazwyczaj szajka oszustów w tym czasie naciągnęła jeszcze wielu innych amatorów dobrze wyposażonych Mercedesów czy świetnie zachowanych sportowych BMW. Na początku kariery braciom Goźlińskim taka sytuacja przytrafiła się dwukrotnie, dlatego zrezygnowali z pośredników.

Pierwszy samochód Goźlińscy sprowadzili w 2013 r. Rok później sprzedali pierwsze auto, które sprowadzili z Japonii. Dziś mają tam własną firmę, która na bieżąco w imieniu klientów z Polski (i nie tylko) licytuje samochody, ale też na życzenie wcześniej poddaje je inspekcji, nie poprzestając na tłumaczeniu dokumentów aukcyjnych. A po aukcji, będąc na tamtym rynku eksporterem, wysyła je do Polski. Firma ma oddziały w Czechach i w Niemczech.

Jak sprowadzić auto z Japonii i ile to kosztuje?

To pewien paradoks, że amerykański samochód trafił do Polski z Japonii
To pewien paradoks, że amerykański samochód trafił do Polski z JaponiiŹródło: Auto Świat / Maciej Brzeziński

Opcje są zasadniczo dwie. Pierwsza, która wydaje się najprostsza i najszybsza, to kupno jednego z samochodów, które już są w Polsce lub zostały kupione w Japonii i właśnie płyną do Polski. Jeśli ktoś szuka atrakcyjnego youngtimera do jazdy czy do ustawienia w charakterze eksponatu, to w halach pod Mińskiem Mazowieckim ma spory wybór, jednak oczywiście nie taki, jak w ponad stu domach aukcyjnych zajmujących się sprzedażą takich samochodów w Japonii, do których dostęp ma japońska firma założona przez braci Gożlińskich.

Jeśli komuś się nie spieszy, wie, ile chce wydać na auto i zapoznał się już z typową ofertą japońskiego rynku, wpłaca zaliczkę i uzyskuje dostęp do aukcji. Odtąd przegląda pojawiające się oferty, a gdy jakieś auto szczególnie mu się podoba, może zlecić jego inspekcję – tam, w Japonii. Gdy już pojawia się rekomendacja, że auto warto kupić czy też nie, przychodzi pora na licytację: uda się kupić w założonym budżecie, albo się nie uda. Gdy się nie uda, trzeba próbować dalej. Gdy się wreszcie uda, trzeba zapłacić za samochód, pokryć koszty urzędowe, zapłacić za ubezpieczenia, logistykę i transport. Auta są transportowane na pokładzie samochodowym statku albo w kontenerach do jednego z portów w Europie.

Źródło: BRP

Tu ciekawostka: w zależności od rodzaju auta i kraju pochodzenia opłaca się wybrać różne porty docelowe w Europie. Mimo że cła są we wszystkich krajach UE takie same, to już pozostałe podatki związane z importem samochodów – nie. Z portu samochód na lawecie jedzie do Polski pod wskazany przez klienta adres. Operacja trwa ok. 4 miesiące. Kupując jeden samochód dla siebie, nie trzeba oczywiście zgłębiać tajników logistyki i podatków – tym zajmuje się firma, która organizuje całą logistykę.

Jeśli chodzi o koszty, to obecnie transport morski staniał, a japoński jen jest najtańszy w stosunku do złotego od lat. Niemniej trzeba liczyć się z tym, że najtańszy ciekawy youngtimer wyniesie nas 40 tys. zł – tańszych aut ze względu na koszty logistyki i transportu morskiego po prostu nie opłaca się sprowadzać z Japonii. Raczej jednak warto mieć większy budżet, wówczas można liczyć na coś wyjątkowego – atrakcyjny model rzeczywiście wyróżniający się stanem i wyposażeniem.

Trzeba jednak mieć z tyłu głowy, że gdy nasz nowy youngtimer znajdzie się w naszym garażu, raczej nie będzie to koniec wydatków. Mariusz Goźliński radzi, aby zarezerwować sobie 10-15 proc. ceny auta na "wkład własny", ponieważ takie cuda jak stary samochód "nie wymagający wkładu finansowego" po prostu nie istnieje – ewentualnie istnieje w ogłoszeniach nieroztropnych handlarzy. Zawsze znajdzie się coś, co można, ale też co trzeba poprawić, zmienić, naprawić: wymienić olej, radio, coś doczyścić, dopieścić, coś wymienić.

W trzeciej hali stoi "mój typ". Nie jeździłbym, ale...

Ferrari 308 GTS Koenig Specials
Ferrari 308 GTS Koenig SpecialsŹródło: Auto Świat / Maciej Brzeziński

Z Mariuszem Goźlińskim wchodzimy do kolejnej hali, w której stoi m.in. bardzo ładny Citroen DS (nie, nie z Japonii), jest kilka ładnych zabytkowych modeli Porsche, jest piękne BMW Alpina z jakimś minimalnym przebiegiem, jednak najbardziej intrygujące jest coś niskiego, co stoi pod oknem przykryte pokrowcem. To Ferrari 308 GTS Koenig Specials. Włoska firma produkowała ten model 308 od 1975 do 1985 r., tu mamy chyba najciekawszą wersję GTS ze zdejmowaną środkową sekcją dachu, w dodatku w stuningowaną przez firmę Koenig. To jedno z tych aut, które najczęściej produkowane są jako modele do ustawienia na półce. To, co zwraca uwagę, to dość wyjątkowy stan auta wyjętego spod kocyka – jak na "włocha" w tym wieku jest niemal perfekcyjne. To samochód, którym wcale nie chciałbym jeździć i nie wzruszają mnie opowieści, że – jak na Ferrari – jest przestronny w środku i wygodny. W ogóle mnie to nie interesuje. Ten samochód postawiłbym w salonie, tak pięknie wygląda, albo w garażu oddzielonym od salonu szybą. Ewentualnie pobawiłbym się ze skórą, która wymaga odświeżenia, jak w każdym takim aucie jest tu pole do popisu.

Ferrari 308 GTS Koenig Specials: ten samochód jest wybitnie ładny. Może nie bardzo nadaje się do codziennej jazdy, ale jako ozdoba kolekcji jest idealny
Ferrari 308 GTS Koenig Specials: ten samochód jest wybitnie ładny. Może nie bardzo nadaje się do codziennej jazdy, ale jako ozdoba kolekcji jest idealnyŹródło: Auto Świat / Maciej Brzeziński

To jednak poważny klasyk, na oko wart grubo powyżej 100 tys. euro, a kto wie, może nawet dwa razy tyle. Samochód nie jest na razie wystawiony na sprzedaż, widać, że właścicielom się nie spieszy. Jest to towar, który już się nie psuje i nie traci na wartości. Tyle że trzeba stawiać coraz więcej hal do przechowywania samochodów.

Auta nie tylko dla polskich klientów

Okazuje się, że część samochodów sprowadzanych z Japonii do Polski nie kończy tutaj swojej podróży. Część z nich jedzie dalej – do Niemiec, do Francji. Niektóre ogłaszane są na zagranicznych portalach jak np. Mobile.de. Co ciekawe, niemieccy amatorzy kolekcjonerzy i amatorzy jeżdżących youngtimerów nie zawsze fatygują się po auto osobiście. W wielu wypadkach wystarczy paczka precyzyjnych zdjęć obrazujących stan samochodu uzupełnionych dokładnym opisem. Po zapłacie auto trafia na lawetę i rusza do docelowego miejsca przeznaczenia.

Nie jest więc tak, że ruch samochodów używanych pomiędzy Polską a Niemcami jest jednokierunkowy. To miłe.

Maciej Brzeziński
Maciej Brzeziński
Dziennikarz AutoŚwiat.pl
Pokaż listę wszystkich publikacji
materiał promocyjny

Sprawdź nr VIN za darmo

Zanim kupisz auto, poznaj jego przeszłość i sprawdź, czy nie jest kradziony lub po wypadku

Numer VIN powinien mieć 17 znaków