- BMW Isetta, która była produkowana w latach 1955-62 nie tylko przyczyniła się do zmotoryzowania Niemiec Zachodnich, lecz także pomogła w ucieczce dziewięciu osób ze wschodniego do zachodniego Berlina
- Ten mały samochód miał 2-osobowe wnętrze, a napęd stanowił 1-cylindrowy silnik o mocy 12 KM lub 13 KM, natomiast prędkość maksymalna wynosiła 85 km/h
- Klaus-Günter Jacobi zmodyfikował swoją BMW Isettę, dzięki czemu jego przyjacielowi, Manfredowi Kosterowi udało się uciec z Berlina Wschodniego do Berlina Zachodniego
Był 23 maja 1963 r. Ponury i deszczowy wieczór. Przed przejściem granicznym na Bornholmer Strasse stoi BMW Isetta. Kierowca chce przekroczyć pilnie strzeżoną granicę między wschodnim i zachodnim Berlinem. Samochody czekające na przejściu granicznym po wschodnioniemieckiej stronie przesuwają się powoli do przodu.
Wyczuwalna jest nerwowość zarówno u kierowców, jak i u straży granicznej. Szczekają psy stróżujące. Po ponad godzinie Isetta w końcu podjeżdża do barierki. Strażnicy o ponurych twarzach sprawdzają dokumenty i samochód.
Każda chwila to stres dla kierowcy, a jeszcze większa nerwówka dla pasażera na gapę ukrytego w maleńkiej komorze silnika Isetty. Stłumione głosy z zewnątrz przenoszą się przez powietrze do jego ciasnej kryjówki. Tylko kilka milimetrów metalu chroni go przed wnikliwym wzrokiem strażników.
Nagle drzwi włazu silnika otwierają się i do środka wpada światło latarki. Wstrzymuje oddech. Jeżeli strażnicy znajdą go teraz, jego próba ucieczki na wolność da mu bilet w jedną stronę – do więzienia w NRD.
Klaus-Günter Jacobi zaprasza nas na rozmowę do swojego mieszkania w Berlinie. Z balkonu widać w oddali Teufelsberg, czyli Diabelską Górę. Była to stacja szpiegowska w czasie zimnej wojny, skąd Stany Zjednoczone podsłuchiwały i zagłuszały sygnały radiowe pochodzące z bloku wschodniego kontrolowanego przez Związek Radziecki.
Brak nadziei i ucieczka na Zachód
Klaus-Günter Jacobi urodził się w Pankow, dzielnicy Berlina Wschodniego, w 1940 roku. Jego ojciec był oficerem armii, a matka gospodynią domową. Po wojnie do władzy doszła Komunistyczna Partia Niemiec Wschodnich, która narzuciła skromny byt rodziny. "Zawsze mieliśmy nadzieję, że będzie lepiej", mówi Jacobi, "Jednak nigdy tak się nie stało".
W październiku 1958 r., gdy partia zlikwidowała kartki żywnościowe, a ci, którzy krytykowali system, byli coraz bardziej potępiani jako wrogowie państwa, rodzina Klausa spakowała walizki i uciekła do Berlina Zachodniego. Ze swojego nowego domu obserwowali, pogarszającą się sytuację we wschodniej części Berlina.
Próby wydostania się na wolność
Niemcy Wschodnie odbierały obywatelom swobodę poruszania się, wznosząc kamienne mury z drutem kolczastym, a mieszkańcy Berlina Wschodniego kopali tunele lub próbowali taranować ciężarówkami przejście graniczne, aby dostać się na wolność. Niestety, ucieczka wielu Niemców Wschodnich nie powiodła się, co spowodowało, że trafili do więzienia. Co gorsza, co najmniej 140 osób zginęło pod Murem Berlińskim, a wielu z nich zastrzeliła wschodnioniemiecka straż graniczna.
Podczas gdy Jacobi uciekł, jego kolega Manfred Koster postanowiła pozostać po wschodniej stronie. W listopadzie 1962 roku, nieco ponad rok po wybudowaniu muru, Manfred dostał powołanie do Narodowej Armii Ludowej NRD. Miał stawić się do służby 1 czerwca 1963 roku.
Jako zagorzały pacyfista czuł, że wszystko jest lepsze niż to – i postanowił uciec. Miał dość Niemiec Wschodnich, sposobu, w jaki szpiegowały i tłumiły własnych obywateli. Odebrali mu wolność, więc nie pozostało mu nic innego, jak uciec.
Uciec? Tak, ale, jak to zrobić?
Nowo wybudowany mur utrudniał ucieczkę, a ryzyko pokonania go było zbyt duże. Koster musiał znaleźć inne wyjście. Przypomniał sobie starego przyjaciela Klausa-Güntera Jacobiego, który mieszkał już po zachodniej stronie Berlina. Koster zdecydował, że musi jakoś skontaktować się z nim. W sukurs przyszedł rodzony brat Manfreda – Hans, który wcześniej wyjechał na Zachód.
Kiedy Hans przyjechał odwiedzić go, Manfred wziął jego zachodnioniemiecki dowód osobisty i używał go przez jedną noc. Tak się złożyło, że bracia wyglądali niemal jak bliźniacy, zatem Manfred nie miał problemu z wyjazdem do Berlina Zachodniego. Pojawił się zupełnie niezapowiedziany w drzwiach Jacobiego. I właśnie tej nocy Jacobi wymyślił plan wykorzystania swojego samochodu do przemycenia przyjaciela przez granicę.
BMW Isetta – mikrosamochód dla ludu
Tutaj pojawia się samochodowy bohater naszej opowieści. W latach 50. dwudziestego wieku tylko 2 proc. ludności niemieckiej miało środki na zakup samochodu. Odpowiedzią na to stały się mikrosamochody, takie jak BMW Isetta, który powstawał w latach 1955-62.
Do napędu tego 2-osobowego autka wykorzystano chłodzony powietrzem 1-cylindrowy silnik benzynowy o mocy 12 lub 13 KM. Z jednostką współpracowała 4-biegowa, niesynchronizowana skrzynia. Tak skonfigurowane BMW Isetta rozpędzało się do 85 km/h, a średnie spalanie wynosiło 3,7 l/100 km lub 3,9 l w przypadku mocniejszej wersji.
Kiedy BMW Isetta trafiło do salonów w 1955 r., wycenione zostało na 2550 DM. Była to kwota, na którą mogła pozwolić sobie większość gospodarstw domowych. Jacobi kupił taki czerwono-biały pojazd w 1961 r.
BMW Isetta – jak w nim ukryć człowieka?
Wykorzystanie do przemytu człowieka autka o wymiarach (dł./szer./wys.) 2285/1380/1340 mm, z jednej strony wydawało się genialne, a z drugiej szalone. Genialne, bo przecież nikt nigdy nie podejrzewałby, że w takim małym pojeździe można ukryć kogoś na gapę. Tymczasem większe auta były skrupulatnie sprawdzane przez strażników NRD, a czasem nawet mierzone, aby sprawdzić, czy nie wbudowano w nie kryjówki.
Szalone, no bo jak przed skrupulatną inspekcją ukryć mężczyznę mierzącego metr siedemdziesiąt w dwumiejscowym samochodzie? Jedyną możliwością była według Jacobiego pusta przestrzeń za siedzeniem, obok silnika.
BMW Isetta – czas na modyfikacje
Na szczęście Jacobi wiedział, jak przebudować BMW Isettę w pojazd ewakuacyjny, w latach 1956-1959 szkolił się bowiem na mechanika samochodowego. Pracował w garażu, w którym wcześniej uczył się, zatem miał bezpieczne miejsce na modyfikację samochodu, a w warsztacie były wszystkie potrzebne narzędzia.
Przez kilka tygodni Jacobi prawie każdego wieczoru jeździł do garażu żeby modyfikować BMW Isettę. Musiał się spieszyć, bo zbliżał się dzień, w którym Manfred miał zgłosić się do wojska. "Nie mam pojęcia, ile godzin spędziłem pracując nad przebudową Isetty. Skupiłem się na zrobieniu tylko jednej rzeczy – wywiezienia mojego kumpla z Niemiec Wschodnich".
Pomoc studentów w ucieczce
Problem polegał jednak na tym, że Niemcy Wschodnie nie uznawały Berlina Zachodniego za część Niemiec Zachodnich i Jacobiemu, jako mieszkańcowi tej części miasta, nie wolno było podróżować do Niemiec Wschodnich. Musiał więc znaleźć innego kierowcę. Zdecydował się na zachodnioniemieckich studentów, którzy byli chętni do pomocy w zorganizowaniu ucieczki wyłącznie z przekonania.
Na początku była studentka medycyny. Jednak straciła nerwy podczas jazdy próbnej przez granicę. Czas oczekiwania w kolejce na przejściu granicznym wydawał się nie mieć końca, a kontrola strażników przerażała ją. Wycofała się, gdy tylko wróciła do Niemiec Zachodnich. "Nie mam do niej pretensji", mówi Jacobi, "Ale to był prawdziwy szok". Przecież wkrótce Manfred miał zostać powołany do wojska.
Wreszcie 23 maja, zaledwie tydzień przed poborem Manfreda, zgłosiło się dwóch innych studentów. Nie chcieli wyjawić Jacobiemu swoich imion i nazwisk – w myśl zasady, że nie możesz wyznać czegoś, czego nie wiesz. Tego samego dnia obaj pojechali do Berlina Wschodniego – jeden zmodyfikowanym BMW Isettą, drugi Volkswagenem Garbusem jako autem zabezpieczającym.
BMW Isetta rusza na misję ratunkową
Obaj studenci spotkali się z Kosterem w dzielnicy Pankow i wywieźli go poza miasto, gdzie niezauważony przez nikogo mógł ukryć się w przerobionym BMW Isettcie. Zgodnie z instrukcją Jacobiego musieli wyjąć zbiornik paliwa i zastąpić go minizbiornikiem. W gasnącym świetle latarki ich wymiana zajęła studentom dużo więcej czasu, niż planowano.
W pewnym momencie podszedł do nich rolnik, żeby zobaczyć, co dzieje się na jego polu. Już wydawało się, że wszystko może być stracone, ale powiedzieli mu, że tylko złapali gumę i wszystko jest pod kontrolą. Wreszcie Manfred potrzebował wieczności, by wcisnąć się w maleńką, pustą przestrzeń.
W tym samym czasie Jacobi czeka po zachodniej stronie mostu Bornholmer, paląc jednego papierosa za drugim. Ciągle spogląda na granicę, a potem na zegarek. Teraz jest 20 minut po 11, a oni są spóźnieni półtorej godziny, a tymczasem granica jest zamykana o północy.
BMW Isetta – zmotoryzowany pomost do wolności
Wreszcie, tuż przed 12, szlaban podnosi się i zarówno BMW Isetta, jak i Volkswagen Garbus przekraczają granicę. Manfredowi zajęło pełne pięć minut, zanim wydobył się z ciasnej kryjówki. Nogi miał spuchnięte, plecy obolałe, ale to nic w porównaniu z radością, jaką czuje – nareszcie wolny!
W zbiorniku zostało jeszcze kilka kropel paliwa, więc Klaus-Günter zabrał przyjaciela na rundę zwycięstwa, ale tym razem z nim na przednim siedzeniu. Potem obaj świętują do południa następnego dnia.
BMW Isetta – smutny koniec bohatera
BMW Isetta, która pomogła w tej śmiałej ucieczce, po pewnym czasie trafiła na… złom – po modyfikacji i tak nie przeszedłby przeglądu technicznego. Jedyne, co pozostało po autku do dzisiaj to kluczyk. Klaus ostrożnie obraca go w dłoniach, zastanawiając się nad swoją rolą w tej historii – "Czasami są ludzie, którzy na krótką chwilę decydują o historii świata".
Obecnie nie ma już kontaktu z Manfredem Kosterem, bo z biegiem czasu obaj poszli własnymi drogami. Ale niesamowita ucieczka, którą zaplanował, jest czymś, czego nigdy nie zapomni.
BMW Isetta – ratunek dla dziewięciu osób
Jednak na tym nie skończyła się jeszcze misja BMW Isetty, obaj studenci kontynuowali bowiem misję ratunkową. Użyli innej Isetty, ale tej samej zasady. Niestety, 18 miesięcy później wykryto próbę przemytu kolejnej osoby. Podczas próby ucieczki samochód, który miał być pusty, zaczął się dziwnie chwiać. Znaleziono ukrywającą się kobietę i wyciągnięto z kryjówki. Tak czy inaczej, BMW Isetta pomogła w przewiezieniu dziewięciu osób ze wschodniego do zachodniego Berlina.
Po latach Klaus-Günter Jacobi stwierdził: "Musiałem poświęcić moją Isettę, ale było warto". Historię jego BMW Isetty oraz słynnej ucieczki przedstawiono w filmie "The Small Escape". Jego akcja nie pokrywa się w pełni z tym, co wspomina Jacobi, ale i tak oddaje atmosferę tamtych trudnych czasów oraz wyborów, jakie musieli podejmować mieszkańcy bloku wschodniego, którzy chcieli przedostać się na Zachód.