- Historia powstania Mercedesa klasy S W116
- 10 najważniejszych innowacji pierwszej klasy S W116
- Zestawienie czterech wersji klasy S W116: 280 S, 280 SE, 350 SE oraz 450 SEL 6.9
- Więcej takich historii znajdziesz na stronie głównej Onetu
Gdy w sierpniu 1972 roku w Monachium otwierano igrzyska olimpijskie, nowo opracowane auto robiło właśnie ostatnie okrążenia na fabrycznym torze Mercedesa w Untertürkheim. Motto tego wyjątkowego sportowego wydarzenia "Najważniejszą rzeczą nie jest zwycięstwo, a samo uczestnictwo" nie bardzo pasowało do najnowszego Mercedesa – wszystko poniżej złotego medalu ludzi ze Stuttgartu w ogóle nie interesowało. Właściwie byłoby to nawet niegodne – w końcu nazwa klasa S wzięła się od "klasy specjalnej"". Mercedes pierwszy raz użył takiej nazwy do określenie swojej najbardziej prestiżowej limuzyny.
Gdy miesiąc później samochód o oznaczeniu W116 trafił do sprzedaży, robił duże wrażenie. Karoseria ozdobiona była dużą ilością chromu, a w tekstach reklamowych Mercedes zapewniał o "nowych wymiarach", choć wcale nie miał na myśli dodatkowych pięciu i pół cm szerokości czy o sześć cm większej długości w stosunku do poprzednika. O co więc chodziło?
50 lat Mercedesa klasy S W116
Pod względem stylistycznym auto rzeczywiście było nowością, która zdecydowanie zrywała z designem poprzednika. Autorytarna bufonada zastąpiła delikatność – z wyniosłego gotyku modelu W108 Mercedes przeskoczył do pełnego ornamentyki późnego baroku. Styl z poziomo umieszczonymi reflektorami, zdominowany przez szerokość pojazdu, został zaprezentowany już rok wcześniej za sprawą SL-a R107, więc zaskoczenie nowym autem nie było aż tak duże.
Prace nad autem rozpoczęły się w 1966 roku. Stylista odpowiedzialny za skrzydlaka 300 SL Friedrich Geiger w przypadku W116 po raz ostatni był odpowiedzialny za cały projekt. W aucie widać ślad proporcji jego wcześniejszych projektów oraz umiejętne dawkowanie ducha czasu, ale już wpływy ówczesnej mody – niekoniecznie. Pierwszy raz przy projekcie firmy pomagał też "kolega komputer". Elektroniczne czujniki skanowały stylistyczne modele w trzech wymiarach, by można było dalej nad nimi pracować. Cyfrowe dane były zapisywane na perforowanych taśmach, a tymi "karmiono" plotery, czyli po prostu rodzaj drukarek korzystających z pisaków.
Suma wszystkich technicznych innowacji sprawiała, że konstrukcja samochodu była dużym skokiem do przodu. Silniki w większym lub mniejszym stopniu znane były z poprzednika – w większym jeśli mowa o V8, a mniejszym przy rzędowych jednostkach 6-cylindrowych. Sprzedaż rozpoczęto bazowym duetem: 280 S/SE i V8 z 350 SE. Ich osiągi nie były co prawda "porównywalne z napędem rakietowym" (jak przed laty napisał jeden z motoryzacyjnych magazynów), ale Stuttgart specjalnie się tym nie przejmował.
50 lat Mercedesa klasy S: przednie zawieszenie z futurystycznego C111
Przednie zawieszenie limuzyny pochodziło z eksperymentalnego pojazdu C111. Ponieważ przy pełnym skręcie koła jak w citroënowskiej "kaczce" przechylały się, mimo większych rozmiarów zewnętrznych średnica zawracania była mniejsza niż u poprzednika o 0,4 m. Tylna oś W116 została przejęta z zaprezentowanego w 1968 roku W114/115. Ponieważ nie chciano wówczas akcentować przejścia z plejstoceńskiej osi wahliwej do dużo nowocześniejszej osi z wahaczami skośnymi (co powiedzieliby na to posiadacze W108?), nazwaną ją dyplomatycznie diagonalną osią wahliwą – klientom nie robiło to żadnej różnicy, ważne było, że przy hamowaniu i unoszeniu tyłu koła nie ulegały "podkurczaniu" pod auto (co w poprzedniku powodowało gorszą przyczepność tylnej osi).
Kokpit nowego Mercedesa okazał się dużo bardziej przyjazny w obsłudze i mimo znacznie zwiększonego udziału plastiku we wnętrzu udało się stworzyć atmosferę przytulności. Dzięki połączeniom kanałów ogrzewania z drzwiami pasażerowie zdawali się znajdować w przyjemnym kokonie nawiewów ciepłego lub chłodnego powietrza.
Podstawową sztuką, która 50 lat temu udała się W116, to zdefiniowanie na nowo klasy samochodów luksusowych. I to nie tylko na kilka lat, w ciągu których pierwsza "eska" była produkowana, ale właściwie na całe dziesięciolecia. Bezpieczniej i bardziej luksusowo jeździć się po prostu nie dało. Nic dziwnego, że pojęcie "klasa S" stało się wzorcem samochodowego luksusu.
50 lat Mercedesa klasy S: spotkanie na szczycie
Lepsze całościowe rozwiązanie jest dziś nawet trudne do wyobrażenia – obwieszczał z dumą reklamowy prospekt Mercedesa z 1972 roku. Skromność brzmi trochę inaczej, prawda? Ale gdy firma przedstawiała swój topowy model, inaczej po prostu się nie dało. Pewność siebie i swoich dokonań? Tak, ale nie bez podstaw: gdy 50 lat temu W116 zadebiutowało, suma jego właściwości rzeczywiście pozostawała bezkonkurencyjna. Oplowskiemu duetowi (Admiral i Diplomat) brakowało image’u i technicznego wyrafinowania. BWM miało świetne silniki i układy jezdne, ale na 6 cylindrach się kończyło, a pod względem jakościowym limuzyny z Monachium na tle solidnych aut ze Stuttgartu robiły wrażenie niemalże papierowych. A Jaguar? Piękny i szlachetny, ale częściej stojący na poboczu niż wyprzedzający innych lewym pasem. W116 miało więc dużo powodów, by dumnie wypinać swój pełen chromu przód przed konkurencję. Także oferta silników i wybór (płatnych) przyjemności były znacząco większe niż w wymienionych wyżej markach.
Cennik otwierała wersja 280 S, która w standardzie była tak spartańsko wyposażona, że przypominała niemalże klasztorną celę. Ale pod względem komfortu i postrzegania wartości nawet ta odmiana była już klasą specjalną. Od 1975 roku oferta kończyła się na wersji 450 SEL 6.9 – mitycznym pojemnościowym gigantem, który występował tylko z dłuższym rozstawem osi i dla którego hasło "Najlepsze auto świata" nie było tylko pustym sloganem. Lepsze całościowe rozwiązanie było wówczas nawet trudne do wyobrażenia...
Mercedes 280 S: baza
Oryginalny lakier w kolorze "Ikonengold metallic" (DB 419), idealnie zachowane wnętrze "Mahagoni", a na liczniku 81 565 km i zapach nowego auta w środku – ten samochód powoduje szybsze bicie serca. Tylko oznaczenie modelu trochę studzi nasz entuzjazm: 280 S – pod maską tkwi najmniejszy w "esce" 6-cylindrowy silnik zasilany gaźnikiem, który w obiegowej opinii uchodzi za zbyt ospały i do tego paliwożerny.
Właściciel tego auta tylko się uśmiecha, gdy przekazuje nam kluczyki – nie raz już słyszał takie gadanie. Ale na niespodziankę nie trzeba było zbyt długo czekać: dwuwałkowy silnik tylko szumi pod maską, gdy przesuwamy dźwignię automatu na pozycję D, a góra blachy zaczyna poruszać się w morzu plastikowych pojazdów na ulicach Stuttgartu. Ale gdy w lusterku wstecznym znika już miasto, silnik wcale nie wydaje się nam za mały do tego samochodu. O "imponujących osiągach" 280 S pisał już pewien magazyn motoryzacyjny w 1973 roku. Gaźnikowa wersja jest tylko o mrugnięcie okiem wolniejsza od wtryskowej, a na autostradzie walka z oporami jazdy kończy się o 10 km/h szybciej. Obydwie wersje potrzebują obrotów, by pokazać na co jest stać. To oznacza oczywiście większe o 2-3 litry zużycie paliwa niż przy mocniejszych wersjach, ale przy używaniu auta jako oldtimer większej różnicy to raczej nie robi.
Znawcy tematu cenią sobie 280 S za jego wdzięk skromności. Zadbane auto "po dziadku" z podstawowym wyposażeniem i niespotykanym w limuzynach kolorem często okazuje się bardziej przyciągające wzrok na zlotach od tzw. klasycznych wersji W116 – z większymi silnikami oraz czarnym lub grafitowym nadwoziem.
Gdy otwiera się drugi przelot gaźnika i motor zaczyna przyjemnie dla ucha gardłowo brzmieć (przy wtrysku takich atrakcji już nie uświadczymy) my już wiemy – 280 S to naprawdę świetny wybór! Zwłaszcza jeśli auto nie przejechało jeszcze nawet 90 tys. km.
Mercedes 280 S – dane techniczne
Silnik | rzędowy, 6-cylindrowy (M 110 V28), umieszczony wzdłużnie z przodu, dwa wałki rozrządu w głowicy napędzane łańcuchem, 2 zawory na cylinder, dwugardzielowy gaźnik (Solex 4 A 1) |
Pojemność skokowa | 2746 ccm |
Moc maksymalna | 160 KM przy 5500 obr./min. |
Maksymalny moment obrotowy | 226 Nm przy 4000 obr./min. |
Prędkość maksymalna | 185 km/h |
Przyspieszenie 0-100 km/h | 12,3 |
Napęd | na tył, 4-stopniowy automat (seryjnie 4-biegowa skrzynia manualna, w opcji skrzynia 5b) |
Spalanie | 12,5 l/100 km |
Wymiary | 4960/1870/1425 mm |
Masa własna | 1610 kg |
Cena nowego auta | 28 849 DM (Niemcy, 1975) |
Merecedes 280 SE: bestseller
Odmiany 280 SE sprzedano 150 593 sztuk – była to najczęściej kupowana wersja W116. Także dziś wiele przemawia właśnie za nią.
Japończycy, którzy decydują się na europejskie auta, wbrew obowiązującemu w ich kraju ruchowi lewostronnemu wybierają wersje z kierownicą po lewej stronie. "Kiera" po "złej" stronie to w Kraju Kwitnącej Wiśni oznaka statusu właściciela. Jak gdyby samo posiadanie "eski" było za mało znaczące, pierwszy tokijski właściciel tego 280 SE nie chciał zrezygnować z tej ekstrawagancji i zamówił auto z kierownicą po lewej.
Studiując listę wyposażenia samochodu trzeba jednak dojść do wniosku, że pierwszy właściciel nie chciał jednak przesadnie epatować luksusem – auto polakierowane jest w kolor budyniu, który nam kojarzy się jednoznacznie z taksówkami. Aluminiowe felgi? Ie, kekkodesu – dziękuję nie. Brak nawet takich elementów wyposażenia jak piankowe obicia tapicerskie drzwi. Za to we wnętrzu nie zabrakło elektrycznie sterowanych szyb, automatycznej skrzyni i klimatyzacji.
Sześciocylindrowy silnik nie robi jakiegoś piorunującego wrażenie – może pochodzący z zasobów Mercedes Classic samochód po prostu za długo stał? Z pewnością na temperament ma wpływ system oczyszczania spalin. Ale w porównaniu z gaźnikowym 280 S nie można powiedzieć, że auto wypada słabiej – szybko staje się jasne, czemu tylu klientów wybierało wersję SE. Automat delikatnie zmienia przełożenia, niwelując nieco słabość silnika z dwoma wałkami rozrządu na niskich obrotach. Do 3,5 tys. obrotów w kabinie jest niewiarygodnie wręcz cicho, a spalanie na poziomie 12 l/100 sprawia, że właściciel z pewnością nie zbankrutuje – to cieszyło zapewne zarówno np. wziętego rzemieślnika z RFN-u jak i japońskiego fana Mercedesów.
Mercedes 280 SE – dane techniczne
Silnik | rzędowy, 6-cylindrowy (M 110 E28), umieszczony wzdłużnie z przodu, dwa wałki rozrządu w głowicy napędzane łańcuchem, 2 zawory na cylinder, mech. wtrysk paliwa (Bosch K-Jetronic) |
Pojemność skokowa | 2746 ccm |
Moc maksymalna | 185 KM przy 5500 obr./min. |
Maksymalny moment obrotowy | 240 Nm przy 4500 obr./min. |
Prędkość maksymalna | 195 km/h |
Przyspieszenie 0-100 km/h | 11,3 |
Napęd | na tył, 4-stopniowy automat (seryjnie 4-biegowa skrzynia manualna, w opcji skrzynia 5b) |
Spalanie | 12,5 l/100 km |
Wymiary | 4960/1870/1425 mm |
Masa własna | 1610 kg |
Cena nowego auta | 34115,20 DM (Niemcy, 1978) |
Mercedes 350 SE: złoty środek
Siłę V8 czuć od razu, nawet jeśli to najmniejsze jej wydanie. "Zbieranie się" spod świateł wygląda zupełnie inaczej niż w przypadku wersji z silnikami 6-cylindrowymi, a do tego towarzyszy mu dźwięk, który jest uzupełnieniem radości, którą daje jazda W116. Co więc przemawia przeciwko 350 SE?
Właściwie tylko to, że nad nim jest jeszcze wersja 450, która robi wszystko jeszcze troszkę lepiej – przede wszystkim nie sposób nie odnieść wrażenia, że mniej się przy tym męczy. Do tego wcale nie zużywa więcej paliwa. Auta z obydwoma silnikami V8 zadowalają się spalaniem poniżej 20 litrów. Oczywiście, można też wyraźnie przekroczyć tę granicę, gdy traktuje się pedał gazu z taką samą brutalnością jak testerzy z lat 70.
Aby udowodnić tezę, że osiągi 350 SE jak na jego cenę i klasę "nie robią specjalnego wrażenia" (sześciocylindrowe, 200-konne BMW 3.0 Si w sprincie do "setki" było o 2 sekundy szybsze i rozpędzało się do 214 km/h) przez wtryskowy układ K-Jetronic kierowcy testowi przepompowali 24 l/100 km. Oczywiście, w tym wyczynie nie zabrakło czysto ludzkiej złośliwości, ale prowadzący z ciężką nogą muszą być świadomi, że jazda tym autem tania nie będzie.
Czy można za to jednak winić 350 SE? Auto robi wrażenie żwawego i elastycznego, a nawet przy wysokich obrotach w zanadrzu mamy prawie zawsze jeszcze trochę mocy, co oczywiście przekłada się na osiągi. Gdyby nie tonujące działanie automatu można by nawet powiedzieć, że auto ma w sobie coś ze sportowej natury. Ależ to musiałby być ciekawe móc jeździć tą wersja z ręczną skrzynią biegów! Oczywiście, trzeba by także zainwestować 168 marek w obrotomierz, bo nawet w jeszcze droższej 450-tce Mercedes wymagał za ten element dopłaty.
Mercedes 350 SE – dane techniczne
Silnik | V8 (M 116 E35), umieszczony wzdłużnie z przodu, wałek rozrządu w głowicy (x2) napędzane łańcuchem, 2 zawory na cylinder, mech. wtrysk paliwa (Bosch K-Jetronic) |
Pojemność skokowa | 3499 ccm |
Moc maksymalna | 205 KM przy 5750 obr./min. |
Maksymalny moment obrotowy | 284 Nm przy 4000 obr./min. |
Prędkość maksymalna | 200 km/h |
Przyspieszenie 0-100 km/h | 10,3 |
Napęd | na tył, 3-stopniowy automat (seryjnie 4-biegowa skrzynia manualna) |
Spalanie | 13,0 l/100 km |
Wymiary | 4960/1870/1425 mm |
Masa własna | 1675 kg |
Cena nowego auta | 39905,95 DM (Niemcy, 1979) |
Mercedes 450 SEL 6.9: ukoronowanie
Uwaga, nadjeżdża najlepsze auto na świecie! Państwo pozwolą: 450 SEL 6.9 – klasa S uważana za najlepszą limuzynę ze wszystkich produkowanych na Ziemi (oczywiście mowa o latach 70.). Aż do dziś Mercedes nie zdecydował się na montaż większego silnika V8 w swoim wielkoseryjnym aucie osobowym. I w dalszym ciągu na wielu fanach marki emblemat 6.9 robi piorunujące wrażenie.
Czy słusznie? Powiedźmy tak: topowy model typoszeregu 116 nawet po 40 latach potrafi nas zaskoczyć. Nawet kierowcy nowoczesnych, dużych doładowanych diesli muszą całkiem mocno wciskać gaz, by na autostradzie dotrzymać kroku temu 2-tonowemu kolosowi. Ale musimy też przyznać, że pochodzący z lat 70. Mercedes dla najbogatszych nie robi już wrażenia samochodu z innej planety. Zbyt skomplikowana technika i absurdalnie drogie części zamienne muszą nasuwać pytanie o stosunek nakładów do otrzymywanych korzyści. Wszystko to, co przesądza o wyższości tego auta nad 450-tką jest okupione naprawdę dużymi wydatkami.
Pod względem elastyczności najmocniejsza z wszystkich 116-tek może pochwalić się osiągami graniczącymi wręcz z arogancją. Do tego czyni to w taki sposób, jakby w ogóle nic ją to nie kosztowało. Ale przy porównaniu prędkości maksymalnej aż takich różnic już nie uświadczymy – 235 zamiast 225 km/h w przypadku mniejszej 350-tki. Hydropneumatyczne zawieszenie (patent kupiony od Citroëna) nieźle połączyło przytulny komfort resorowania na wybojach z twardością potrzebną do szybkiego pokonywania zakrętów. W porównaniu ze zwykłym W116 mamy jednak wrażenie, że jest ono nawet nieco za miękkie.
Wnętrze Mercedesa na kilku metrach kwadratowych jak w soczewce skupia wszystkie osiągnięcia niemieckiego przemysłu motoryzacyjnego lat 70. Gdy ciężkie drzwi z głuchym odgłosem trafiają w rygiel zamka, a miękki welur delikatnie masuje nas po plecach przez myśl przechodzi nam, że świat był w tym czasie naprawdę całkiem niezłym miejscem do życia. Ale to niestety nie do końca prawda, o czym świadczy historia naszego zdjęciowego auta: szaroniebieskie 6.9 było używane przez rodzinę przemysłowca i prezydenta związku niemieckich pracodawców Hannsa Martina Schleyera. Gdy auto nie miało nawet jeszcze roku, jego właściciel został uprowadzony i zabity przez terrorystów Frakcji Czerwonej Armii.
Mercedes 450 SEL 6.9 – dane techniczne
Silnik | V8 (M 100 E69), umieszczony wzdłużnie z przodu, wałek rozrządu w głowicy (x2) napędzane łańcuchem, 2 zawory na cylinder, mech. wtrysk paliwa (Bosch K-Jetronic) |
Pojemność skokowa | 6834 ccm |
Moc maksymalna | 286 KM przy 4250 obr./min. |
Maksymalny moment obrotowy | 549 Nm przy 3000 obr./min. |
Prędkość maksymalna | 225 km/h |
Przyspieszenie 0-100 km/h | 7,4 |
Napęd | na tył, 3-stopniowy automat |
Spalanie | 16,0 l/100 km |
Wymiary | 5060/1870/1410 mm |
Masa własna | 1935 kg |
Cena nowego auta | 73093,50 DM (Niemcy, 1977) |
Zakręt ze wzniesieniem. Wszystkie nowe modele Mercedesa od 1957 roku otrzymują ostatnie szlify na firmowym torze w Untertürkheim W116 nie było wyjątkiem
Projekt. Szlic z wiosny 1968 roku ukazuje sportowy profil auta, z wyraźnie zarysowanym kształtem klina i podniesionym bagażnikiem
Produkcja w zakładzie Sindelfingen: W116 korzystało z tej samej taśmy co R107
High-tech. Wiązka elektronów skanuje model w skali 1:5. Początkowo na tylnych słupkach miały się znaleźć okna z lamelowymi żaluzjami (jak w modelu SLC)
Crash test. Obliczona przez komputer sztywność nadwozia musiała zostać udowodniona w teście zderzeniowym: próba bocznego uderzenia 280 SE w centrum bezpieczeństwa firmy w Sindelfingen
Perforowana taśma. Promień nadkola był wyliczany przez komputer pod konkretny rozmiar przewidywanych kół. Dane zapisywano na takim właśnie nośniku
Bezpieczna kierownica. Wieniec otoczony pianką i miękki środek (we wczesnych wersjach jeszcze z oddzielnymi przyciskami klaksonu)
Diagonalna oś wahliwa. Dzięki bumerangowej poprzeczce auto było wyraźnie stabilniejsze podczas jazdy po zakrętach i w czasie hamowania
Ryflowane lampy. Struktura świateł miała za zadanie mniejsze brudzenie się tylnych lamp
Ogrzewanie przez drzwi. Przez przednie drzwi przeprowadzono kanały wentylacji wnętrza
Równolegle pracujące wycieraczki. Dzięki temu powiększono obszar czyszczonej szyby do 70 proc.
Zerowy kąt wyprzedzenia zwrotnicy. Dzięki takiemu ustawieniu przednich kół auto świetnie prowadzi się na wprost
Hamulec postojowy. Pedał jak w W114/115 zamiast dźwigni jak w poprzedniku W108
Hydropneumatyka. W topowym modelu 450 SEL 6.9 zastosowano komfortowy układ zawieszenie na licencji Citroëna
ABS. Opracowany z Boschem system przeciw blokowaniu się kół przy hamowaniu był dostępny w W116 od 1978 roku (dopłata w wysokości 2217,60 DM)
Diesel. Silnik wysokoprężny OM 617 trafił pod maskę Mercedesa w 1978 roku w związku z amerykańskimi przepisami. Auto oficjalnie sprzedawano tylko w Stanach
Klub Chromu. Przody czterech 116-tek lśnią swoimi chromami przed fasadą budynku muzeum Mercedesa w Stuttgarcie. Która z wersji najbardziej nas oczarowała?
Status. Podwójne zderzaki miały za zadanie podnosić rangę pojazdu. Metaliczny lakier "Ikonengold" wymagał oczywiście dopłaty
Płasko. Prosty boczek w 280 S był standardem. Większe wersje silnikowe miały na drzwiach grubsze boczki z pianki (opcja za 405,15 DM)
Skromnie. Pierwszy właściciel nie chciał słuchać radia, ale też nie lubił zmieniać biegów (4-stopniowy automat kosztował dodatkowo 1720,50 DM)
Dźwięk. Gaźnikowa wersja 2-wałkowego 6-cylindrowego silnika M 110 ma znacznie przyjemniejsze brzmienie od mocniejszej o 25 koni odmiany z wtryskiem
Za 280 S przemawia też łatwość naprawy gaźnika w stosunku do napraw mechanicznego wtrysku
Komfort. Lusterka regulowane od środka mają też sprężynowy mechanizm zapobiegający ich wyłamaniu
Dźwignia pod kierownicą. Początkowo kanciasta jak w W108 i bez funkcji uruchamiania spryskiwacza szyby
Polakierowane. Kołpaki w kolorze nadwozia zniknęły dopiero przy następcy W126
Przepych. Poziome linie podkreślają szerokość auta. Do jesieni 1975 roku auto miało proste końcówki rur wydechowych
Złudzenie. Nie, to nie była taksówka. Japoński właściciel chciał po prostu lakier bez dopłaty "623 Hellelfenbein" (czyli kość słoniowa)
Podpora. Składany podłokietnik z przodu w 1978 roku kosztował dodatkowe 151,20 marek
Przedłużenie. W japońskich autach górny zderzak sięgał na bokach aż do nadkoli
Oświetlenie. Lampki do czytania dla pasażerów z tyłu kosztowały 85,12 marek ekstra
Późne wydanie. Tył z rurami wydechowymi skierowanymi w dół, (od października 1977 roku)
Sportowe serce. Także w wersji z wtryskiem silnik M 110 potrzebuje wysokich obrotów, by być dynamicznym
Tempomat oczywiście za dopłatą (408,80 DM)
Lakier "931 Magnetitblau metallic" sprawia, że sylwetka tego W116 nie wydaje się taka poważna
Luksus. Klimatyzacja (2912 DM), elektrycznie sterowane szyby (1142,40 DM). Także automat wymagał dopłaty (1881,60 DM)
Przewiew. Odsuwany dach (1131,20 DM) był w W116 zazwyczaj elektrycznie sterowany
Widoczność. Wycieraczki reflektorów (464,80 DM) były nie tylko praktyczne, ale i podnosiły prestiż
Na koniec. W sierpniu 1978 roku moc M 116 została powiększona o 5 koni (do 205 KM)
Pod ciśnieniem. Regulacja pochylenia reflektorów (od sierpnia 1978) była pneumatyczna
Klakson. Dwutonowa sygnał (196 DM) z włącznikiem trybu pozamiejskiego (czyli po prostu głośniejszym)
Wersja przedłużana. Silnik 6.9 występował wyłącznie z wersją SEL, z powiększonym o 10 cm rozstawem osi
Salon. Welury były w odmianie 6.9 wyposażeniem standardowym. Widząc ich stan aż trudno uwierzyć, że ten samochód przejechał 648 tys. km
Jak w zabawce. Dzięki hydropneumatyce cięgnem można podnieść zawieszenie auta o 4 cm
Podgrzewanie foteli (222 DM) i seryjna elektryka szyb
Understatement. Tylko emblemat zdradza, że mamy do czynienia z topowym modelem
Fotel prezesa. Większy rozstaw osi w całości przypada na przestronność z tyłu