Co prawda w powszechnej świadomości mały samochód kojarzy się u nas głównie z Fiatem 126p, a nie na przykład z pierwszą generacją superpraktycznej i genialnie prostej Pandy, to jednak ustawienie Malucha obok bohaterów naszego porównania pokazałoby wyraźnie, jak wielki skok wykonała motoryzacja. I to właściwie w bardzo krótkim czasie (żeby nie powiedzieć – w jedną noc). Przy niewiele większej długości i szerokości niż w przypadku naszego Fiacika mamy do czynienia z zupełnie nowymi możliwościami transportowymi i niebywałą wręcz funkcjonalnością.
Nasz zdjęciowy Fiat Uno pachnie jeszcze nowością – to Uno w kolorze kości słoniowej (po włosku avorio chiaro) od nowości przejechał zaledwie 69 tys. km i w żadnym zakamarku nadwozia nie dopatrzyliśmy się rdzy. Gdzie on się uchował? Tak czy inaczej, dobrze zakonserwowane auto przenosi nas w motoryzacyjny klimat początku lat 80. – czasu, w którym mały samochód nie musiał już oznaczać wyrzeczeń i rezygnacji z komfortu podróżowania.
Fiat Uno powstał i był produkowany na przekór ciągłym strajkom, zawirowaniom związanym z polityką modelową koncernu oraz – co tu dużo kryć – problemom związanym z jakością użytych materiałów i montażu. Mimo tych wszystkich przeciwności losu samochód okazał się kołem ratunkowym dla koncernu (jak pokazuje późniejsza historia firmy nie ostatnim zresztą). Podobną rolę dla Peugeota odegrał Peugeot 205 – po połknięciu przez firmę w latach 70. Citroëna i Talbota nastąpiło klasyczne zadławienie się i udział w rynku zaczął spadać: w latach 1979-82 europejska sprzedaż Peugeotów skurczyła się o dobre 30 proc.
Gdy dziś patrzymy na skromnego, bordowego Peugeota 205 GR na jej cieniutkich oponach o szerokości 145 i z nieco "blaszanym" dźwiękiem wydechu, aż dziw bierze, że to auto dla swojego producenta znaczyło aż tak wiele – było bestsellerem, rajdowym mistrzem i prawdziwym przyjacielem kobiet. Aż do ostatnich chwil produkcji samochód plasował się w czubie statystyk sprzedaży. I tak jak w przypadku Uno powstała niezliczona ilość wersji specjalnych, które dodatkowo rozbudziły zainteresowanie klienteli.
Wyższość możliwości Uno nad talentami Polo czy Corsy musieli przyznać nawet niemieccy dziennikarze
W przypadku Fiata Uno podstawowe przesłanie modelu jest zawarte już w jego nazwie – Uno, czyli jeden. Auto, które daje nowy początek, a jednocześnie ma być "przewodnikiem stada" – i to zarówno w rozumieniu własnego firmowego podwórka, jak i całego segmentu. I trzeba przyznać, że w licznych testach porównawczych Uno dawało sobie radę z Polo, Corsą, Fiestą czy nawet 205-tką. Nawet nielubiąca pojazdów z południa Europy fachowa prasa niemiecka niechętnie musiała przyznać, że wnętrze Uno pod względem przestronności niewiele ustępowało ówczesnym autom klasy średniej.
Z dzisiejszej perspektywy może i jest to trochę przesadzone, ale trzeba zauważyć, że odziedziczona z dokładnością co do centymetra długość poprzednika (czyli Fiata 127, 3,64 m) została wykorzystana co do joty.
Subiektywnie Fiat Uno wydaje się nawet nieco przestronniejszy niż Peugeot, co należy tłumaczyć przede wszystkim zastosowaniu dużych szyb i niemalże pionowym płaszczyznom karoserii. Kto przyzwyczaił się do dziwactw w stylu zaprojektowanych trochę na wzór Citroëna satelit przy kierownicy (z przełacznikami) czy mało precyzyjnego drążka biegów, ten szybko zakochuje się w Fiacie bez pamięci. Jego kokpit robi wrażenie dość oszczędnie skrojonego, ale nieobudowanej blachy nie zobaczymy tu zbyt wiele.
Unowocześnione w stosunku do poprzednika zawieszenie składające się z przednich kolumn MacPhersona i tylnej osi zespolonej odpowiada za bezproblemową jazdę i świetne zachowanie się auta na drodze. Czterocylindrowy silnik spontanicznie reaguje na gaz, chętnie wchodzi na obroty, nie będąc przy tym przesadnie hałaśliwym. Można nawet powiedzieć, że jak na "Włocha" Uno dość miękko resoruje nierówności, więc przy przesiadce do francuskiego auta z pewnością nie grozi nam szok.
Tak jak się spodziewaliśmy, Peugeot 205 punktuje typowym dla marki komfortem resorowania. Jego benzynowy silnik jest pod względem akustyki nieco bardziej natarczywy niż włoski konkurent, nie robi też tak dobrego wrażenia pod względem rozwijanej mocy. Także tutaj precyzja działania "masztu" drążka zmiany biegów pozostawia nieco do życzenia, a zestrojenie skrzyni sprawia, że między drugim a trzecim biegiem trzeba wchodzić na nieco wyższe obroty jak w przypadku Uno.
Dobre rozwiązanie: poprzeczne drążki skrętne i umieszczone równolegle do podłogi amortyzatory sprawiają, że ich mocowania nie wnikają do przestrzeni bagażowej. Ale mimo to do kufra Peugeota 205 zmieścimy 216 litrów bagażu, a Fiata Uno – 240 l.
Dziś obydwa modele są już bardzo rzadkim widokiem na ulicach, a przecież w latach 90. oba auta należały do dość powszechnego obrazu naszych dróg – na Zachodzie pojazdy te były już wówczas dość tanie, więc jako samochody używane masowo trafiały do naszego kraju. I o ile Peugeota jeszcze od czasu do czasu gdzieś dostrzeżemy (całkiem nieźle mają się na przykład zazwyczaj nieeksploatowane w zimie kabriolety), o tyle pierwsza generacja włoskiego pojazdu rzadko pojawia się nawet na zlotach old— i youngtimerów. Mimo podobnych bolączek związanych z korozją Uno było jednak mniej odporne na nasze warunki klimatyczne i użytkowane u nas 30 lat temu samochody już dawno po prostu nie istnieją.
A szkoda – zarówno Peugeot 205, jak i Fiat Uno odegrały bardzo ważną rolę w dziejach europejskiej motoryzacji. Po prostu małe, wielkie samochody!
Fiat Uno kontra Peugeot 205 — naszym zdaniem
Fiat Uno i Peugeot 205 to prawdziwe kamienie milowe wśród małych europejskich aut. Z dzisiejszej perspektywy wydaje się, że to Fiat wygląda świeżej, jest też zwinniejszym autem. Ale to Peugeota można jeszcze znaleźć w ogłoszeniach – "lew" okazało się znacznie wytrzymalszy pod względem korozji nadwozia.