Postanowiliśmy sprawdzić, ile kosztuje doprowadzenie do dobrego stanu używanego auta z silnikiem wysokoprężnym i jakie „niespodzianki” czekają na nabywcę.
Pomimo ogromnego wyboru na krajowym rynku zdecydowaliśmy się na zakup za granicą – nie szukając samodzielnie, ale korzystając z internetowej aukcji dla „zawodowców” – przynajmniej teoretycznie zakup powinien być pozbawiony ryzyka, a samochód rzetelnie wyceniony.
Dobrze wyposażony egzemplarz z 2008 roku, z silnikiem 1.7 CDTI (125 KM) i historią serwisową wymagał wydania (wraz z opłatami aukcyjnymi) 3900 euro, czyli 16,5 tys. zł. Dużo? Jak na miejsce zakupu, gdzie powinniśmy jeszcze móc zarobić na aucie, na pewno niemało. Ale liczy się też pewność zakupu i historia serwisowa.
Od zakupu do auta „na gotowo”
Niestety, do ceny dodać trzeba transport (auto kupione w Holandii, ale do zabrania z Niemiec) – 1350 zł to dobra cena, bo samochód „ląduje” pod domem i oszczędzamy na podróży do Niemiec, paliwie, kosztach rejestracji.
Do tego dochodzi akcyza (517 zł), tłumaczenie dokumentów (120 zł), zaliczony bez problemów przegląd (100 zł) i rejestracja. Po wydaniu blisko 19 tys. zł (skąd handlarze biorą egzemplarze wystawiane potem za 12 tys. zł?) możemy usiąść za kierownicą i… liczyć kolejne wydatki.
Na początek drobne naprawy: uzupełnienie oświetlenia, tapicerki, uszkodzonego kluczyka. Ciągle otwarty pozostaje problem z nawigacją: brak mapy, sprzedawcy internetowi oferujący płyty za 30-50 zł… nie przysyłają ich. Udało się znaleźć sprzedawcę oferującego aktualną płytę za 130 zł.
Do warsztatu po diagnozę
Kolejny krok to wizyta w profesjonalnym warsztacie zajmującym się Oplami i dokładna ocena stanu technicznego. Diagnoza wypadła i dobrze, i źle. Dlaczego? Bo panowie pochwalili ogólny stan techniczny samochodu, podkreślając, że jest zadbany, po wnętrzu nie widać nawet przebiegu. W podwoziu praktycznie brak rdzy.
Niestety, do natychmiastowej wymiany lub regeneracji panowie zakwalifikowali turbinę, dodając, że już nie raz widzieli silniki 1.7 zniszczone przez turbinę „lejącą” olej. Inne elementy to już drobiazgi: luzy w zawieszeniu, w niedalekiej perspektywie wymiana poduszek tylnej belki.
Mechanicy zwrócili też uwagę na zbyt wysoki poziom oleju – to wynik rozrzedzenia przez niedokończony proces wypalania filtra (po przyjeździe do Polski auto wymagało natychmiastowego wypalania – świeciła się kontrolka świec) lub… nadgorliwego mechanika, bo czasem w tych silnikach olej spływa powoli i zdarza się, że po prostu wlewa się go zbyt dużo.
Werdykt: wymienić olej i obserwować stan. Choć sumarycznie trzeba będzie uszczuplić portfel o kilka tysięcy zł, to jest szansa na doprowadzenie Zafiry do pełnej sprawności.
Krótka wizyta w ASO
Opuszczamy warsztat pana Smakowskiego, mając świadomość, że taki przedzakupowy (czy w naszym przypadku po) przegląd to dobra inwestycja.
Jedziemy też do Opla, żeby potwierdzić przebieg i historię – mamy skrupulatnie prowadzoną książkę serwisową. Ciekawostka: w jednym z serwisów odchodzimy z kwitkiem, bo warunkiem wydania historii jest zamówienie usług w serwisie na kwotę 200 zł, ale w drugim otrzymujemy szczegółowy wydruk bez dodatkowych kosztów. Historia jest bogata, ale wpisy prowadzono w języku francuskim lub holenderskim.
Czas zakasać rękawy
Zafira nie jest najłatwiejszym autem do napraw – choć zaplanowane prace nie wymagają szczególnych umiejętności, cały osprzęt ciasno upakowano w komorze silnika. Często żeby dostać się do jednej rzeczy, najpierw zdemontować trzeba kilka innych.
Wymiana rozrządu nie wymaga specjalnych zestawów blokujących koła. Poza standardowymi kluczami potrzebne są torxy (np. korek spustowy oleju) oraz nasadki i klucze oczkowe z oznaczeniem E.
Zaczynamy od płukania silnika, żeby nowa turbina miała jak najlepsze warunki pracy. Wyjęcie turbo wymaga demontażu m.in. całego kolektora wydechowego i katalizatora (inaczej nie ma dostępu do śrub), odsunięcia kompresora klimatyzacji itp. Pamiętajcie też o wyczyszczeniu intercoolera czy kontroli przewodów olejowych. Prace… poszerzają zakres, bo dodatkowo demontujemy wymagający czyszczenia układ dolotowy.
Naszym zdaniem
Zakup auta używanego z dieslem to początek wydatków – byliśmy na to przygotowani. Koszty okazały się w miarę rozsądne, bo auto nie było zaniedbane, ale wymagało kilku bieżących napraw. Jednak do ceny zakupu finalnie trzeba było doliczyć blisko 6000 zł (podawane koszty: materiały i robocizna). Na szczęście kwota ta pozwala liczyć na bezproblemową eksploatację Zafiry przez najbliższe kilka lat – auto niewiele pali, oferuje sporo miejsca i naprawdę przyjemnie się nim jeździ.