- DSX 900 to wciąż nowość na polskim rynku, choć użyte technologie i wygląd pojazdu przypominają rozwiązania innych znanych marek
- Motocykl jest bardzo dobrze wyposażony, a jednocześnie jest dostępny za atrakcyjną cenę w stosunku do konkurentów w segmencie
- Motocykl ma kilka mankamentów stylistycznych i technologicznych, które mogą irytować. Wydaje się jednak, że to błędy okresu "młodzieńczego"
- Voge to bardzo ciekawa propozycja dla osób, którym mniej zależy na znanej marce, a bardziej na dobrym stosunku ceny do jakości
- Motocykl był użyczony przez importera, a po teście został zwrócony
DSX 900 najbardziej przypomina BMW F850GS, którego podstawowa cena wynosiła ponad 54 tys. zł. Tymczasem cena doposażonego "chińczyka" to zaledwie 45 tys. 900 zł. Otrzymujemy za to niemal bliźniaczy motocykl, z odrobinę zwiększoną pojemnością, który mocno przypomina dobrze znanego konkurenta. – Oglądałem, byłem pewien, że to BMW GS, tylko w jakiejś specjalnej edycji, dlatego ukryli znaczek – usłyszałem od kolegi motocyklisty. To oczywiście nie przypadek, bo właściciel Voge’a ściśle współpracuje z BWM i innymi europejskimi producentami.
To, co działa niewątpliwie na korzyść Voge’a, to wyposażenie (podobnie było z koreańskimi pojazdami wkraczającymi do Polski). Kontrola trakcji, amortyzator skrętu, tryby jazdy, tempomat, podgrzewane manetki i siedzenie, światła przeciwmgielne i gniazda ładowania (USB + gniazdo zapalniczki) – jest tego sporo. To, co szczególnie zwraca uwagę w kwestii bezpieczeństwa, to doświetlanie zakrętów, które sprawdza się naprawdę dobrze. Voge’owi, w kategorii wyposażenie, należy się piątka z plusem. Ciekawostką jest również kamera, która może okazać się przydatna po ewentualnym nieszczęśliwym zdarzeniu na drodze.
Voge DSX 900 – przyjrzyjmy mu się bliżej
Pierwsze wrażenie po spotkaniu z DSX 900 jest bardzo dobre. Stylistyka pojazdu nie odbiega od japońskich czy europejskich maszyn. Tak naprawdę duży Voge jest miksem wszystkiego, co najmodniejsze w ostatnich latach. Trochę BMW, trochę Triumph, trochę czegoś jeszcze – generalnie, wygląda znajomo. Może poza dużymi kawałkami plastiku na wysokości chłodnicy wszystko jest raczej spójne i przyjemne dla oka. Nieco gorzej robi się, gdy zaczynamy przyglądać się szczegółom. Sama kolorystyka osprzętu na kierownicy wydaje się nieco… wyblakła. Jakby zabrakło barwnika, aby kolor czerwonych guzików był naprawdę czerwony, a szary – szary. Może to kwestia ceny użytych materiałów, a może gustu projektantów. Podobne odczucia miałem tuż po uruchomieniu ekranu, na którym barwy nie zachwycają. Są spójne, szaro-niebiesko-blade – ogólnie nieciekawe. Menu Voge’a DSX 900 nie jest moim zdaniem ładne ani przejrzyste. Pamiętajmy jednak, o jakiej cenie motocykla mówimy.
Silnik uruchamiamy w typowy dla motocykli BMW sposób, czyli poprzez naciśnięcie centralnego guzika na kierownicy. System ładuje się szybko, płynnie, bez zarzutu. W mojej głowie pojawiło się lekkie zdziwienie, kiedy wrzuciłem pierwszy bieg, a potem kolejne. Aby operować dźwignią, stopę należy wygiąć nieco ku dołu, w odczuwalny dla mnie sposób. Oczywiście, jak ze wszystkim, po chwili można się do tego przyzwyczaić i tak też było w moim przypadku. Natomiast za pierwszym razem zdarzyło mi się szukać dźwigni w innym miejscu, nieco wyżej. Oprócz tego niuansu (nie jest to wada, tylko raczej cecha charakterystyczna) skrzynia biegów pracuje znakomicie.
Silnik jest wysokoobrotowy, przez co na wyższych biegach, a przy niższych prędkościach może odrobinę szarpać (szczególnie w trybie sport). Motocykl jest wyposażony również w bardzo modny w ostatnich latach i zdobywający coraz większe grono zwolenników quickshifter. Dzięki temu urządzeniu możemy zmieniać biegi bez naciskania sprzęgła. Wystarczy delikatnie odjąć gazu i przełączyć dźwignię. Po chwili przyzwyczajenia quickshifter pozwala na bardzo agresywną, przyjemną jazdę. Biegi wchodzą precyzyjnie, lekko, nie można mieć do działania skrzyni biegów poważniejszych zastrzeżeń.
Dalsza część tekstu pod materiałem wideo
Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideoPozycja na motocyklu jest wygodna. Turystyczna, wymuszająca delikatne pochylenie do przodu (175 cm wzrostu). Siedzi się raczej nisko, bez problemu stawia się całe stopy na asfalcie. Motocykl prowadzi się na tyle dobrze, że śmiało można by brać na nim udział w konkursie na najwolniejszą jazdę. Jest bardzo stabilnie.
Dobre wrażenie robi dynamika. Już od startu w trybie Road (choć nie w pierwszej sekundzie, z delikatnym opóźnieniem) motocykl wręcz wyrywa się z lejcy i mknie do przodu. Zapomniałem na chwilę, że mam do czynienia z maszyną o pojemności blisko 900 cm3, mocy 95 koni mechanicznych i tyle samo niutonometrów. Motocyklem, choć turystycznym, po asfalcie jeździ się momentami jak sportowym. W odróżnieniu od BMW F850 GS jest mniej terenowo, a bardziej szosowo. Co ważne, motocykl wyposażony jest w hamulce Brembo i – jak to się zwykło mówić – staje w miejscu. Nieco gorzej jest w przypadku tylnego hamulca, który wymaga od nas większego zaangażowania, by ostrzej zahamować. A gdy już podróżujemy asfaltami, przed wiatrem dość dobrze chroni nas regulowana (w nieco dziwny sposób, brakuje choćby małej dźwigni) szyba.
Uwagę w Voge’u zwracają systemy zwiększające nasze bezpieczeństwo na drodze. Szczególnie dobrze oceniam tu czujniki martwego pola w lusterkach. Niektórzy twierdzą, że to niepotrzebne, bo dobra widoczność jest kwestią dobrego ustawienia lusterek. Uważam jednak, że na drodze zdarzają się momenty, kiedy czujnik martwego pola może nam uratować życie. Co ciekawe, gdy jadący za mną na trzypasmówce samochód zaczął gwałtownie wyprzedzać mnie z prawej strony, bardzo szybko zbliżył się do mojego pojazdu, Voge włączył światła awaryjne. Dzięki temu zarówno ja, jak i wyprzedzający mnie kierowca otrzymaliśmy sygnał, że sytuacja jest niebezpieczna. Bardzo ciekawe, dobre rozwiązanie, które w jakimś stopniu poprawia bezpieczeństwo.
Voge DSX 900 – jest naprawdę dobrze
Czy warto? Czy w naszych głowach powinny pojawiać się obawy przed zakupem? Aby było ich mniej, za niewielką dopłatą Voge’a można kupić z pięcioletnią gwarancją. Motocykl tej klasy, z takim wyposażeniem, ale europejskiej czy japońskiej marki, mógłby kosztować nawet dwa razy więcej. To różnica, która musi skłaniać do zastanowienia, za co tak naprawdę płacimy.
Niektórzy porównują dziś pojawienie się chińskiej motoryzacji w naszym kraju do lat 90., kiedy to pierwszy raz na szeroką skalę zaczęto sprzedawać samochody z Korei Południowej. Dziś, tak jak wtedy, dostrzegamy walory cenowe azjatyckich pojazdów (wielu ich posiadaczy mówiło wówczas, że jeżdżą "japończykami"), choć rozsądek podpowiada nam, aby nie dać się zwieść pierwszemu wrażeniu. Czy to zasadna ostrożność? Wygląda na to, że tych dwóch sytuacji nie da się porównać. W początkach koreańskiej samochodowej motoryzacji w Polsce pierwsze Kie, Hyundaie, Daewoo nie grzeszyły jakością, designem, technologią – wszystko to było na niskim, czasem bardzo niskim poziomie. Tymczasem Chińczycy startują z wysokiego C i od początku starają się trafić nie tylko w gusta estetyczne, ale również nie zawieść pod względem bezawaryjności i jakości swoich pojazdów. Czy to już premium? W mojej ocenie nie, ale to właśnie ten segment agresywnie atakują.
Voge DSX 900 – to jest do poprawy
Denerwują drobiazgi. Po pierwsze, do tej pory nie mogę przyzwyczaić się do włączania kierunkowskazów. Lubię, gdy wyraźnie czuję pod palcem, że go włączyłem lub wyłączyłem. W Voge’u można odnieść wrażenie, że odchylamy kciukiem sprężynkę, zarówno uruchamiając, jak i wyłączając kierunek. Aby się upewnić, czy działa, musiałem odrywać uwagę od jazdy i sprawdzać sytuację na ekranie. Mniejszy Voge, DSX 525, nie ma takiego mankamentu i kierunkowskazy wrzuca się jak w każdym innym motocyklu.
Drugim drobiazgiem, tym razem estetycznym (choć w czasie użytkowania może się okazać, że nie tylko), jest kabelek prowadzący do lusterka (do czujnika martwego pola). Wydaje się, że powinien zostać w jakiś sposób ukryty, zabezpieczony i tak zapewne będzie w kolejnych odsłonach DSX-a. Dziś właśnie takie drobiazgi decydują o tym, jak zostanie oceniony chiński motocykl, a użytkownicy oglądają te sprzęty wyjątkowo drobiazgowo – warto więc zadbać o szczegóły, choć to oczywiście kosztuje.
Tryby jazdy są niewątpliwą zaletą motocykla. Mamy do dyspozycji: Road, Rain i Sport oraz Offroad, który wyłącza systemy bezpieczeństwa jak ABS. Różnica między nimi jest odczuwalna, a na sportowym jeździe się naprawdę przyjemnie. Minusem jest niestety fakt, że zmiana trybu jazdy wymaga zatrzymania pojazdu.
Kolejnym elementem, na którym być może zaoszczędzono parę groszy, był zbiornik płynu hamulcowego. Wygląda, jakby był wzięty rodem z AliExpress. W motocyklach japońskich zbiorniczki te wyglądają na zdecydowanie "porządniejsze" i trwalsze. Ale znów – pełni swoją funkcję, a motocykl jest – bądź co bądź – niedrogi.
Informacją, która przez cały czas jest przed naszymi oczami, jest ciśnienie w oponach. Tak, jest to wiedza potrzebna, szczególnie w sytuacji, kiedy tego ciśnienia brakuje lub jest zbyt wysokie. Natomiast wyświetlanie jej bez przerwy niczym najważniejszą rzecz, którą kierowca powinien stale monitorować, uważam za zbyteczne. Chciałbym dowiedzieć się, że z moim ciśnieniem w oponach jest coś nie tak, gdy faktycznie tak się wydarzy. Chciałbym również móc sprawdzić w każdej chwili w parametrach motocykla, ile wynosi aktualne ciśnienie. Co ciekawe, jego wartość bardzo często się zmieniała. Raz otrzymywałem wskazanie na poziomie 2.0, a chwilę później 2.2. Zamiast informacji o ciśnieniu, wolałbym otrzymać informację o bieżącym zużyciu paliwa oraz kilometrach, które mogę jeszcze pokonać. Tego z kolei na wyświetlaczu brakuje.
Voge DSX 900 – czy warto?
Podsumowując, trudno jest doszukać się niskiej jakości w Voge’u DSX 900, którą mogłaby sugerować niska cena i chińskie pochodzenie. Trudno jest znaleźć recenzję tego motocykla, zarówno polską, jak i zagraniczną, w której testujący poważnie by go krytykował. Producent zadbał nawet o wysokiej jakości opony – Pirelli Scorpion Trail II. Raczej szosowe niż terenowe.
DSX 900 to dobry i wygodny motocykl do podróżowania, który stanowi pewną egzotykę na naszym rynku, ale oferuje naprawdę wiele. O ile dziś jeszcze można znaleźć drobiazgi, do których można się przyczepić, tak najprawdopodobniej za dwa, trzy lata otrzymamy od Voge’a jeszcze lepsze motocykle, w których wraz z jakością, do góry będzie szła także cena.
Voge, podobnie jak inne chińskie marki, może namieszać na polskim rynku. Trudno sobie wyobrazić, że fan BMW czy Harleya-Davidsona zdecyduje się przesiąść na pojazdy nowych, mało znanych w Europie producentów. Kierowcy, wybierając motocykl, patrzą nie tylko przez pryzmat ceny, ale również legendy i pewnego poczucia prestiżu. Takie motocykle jak DSX 900 mogą moim zdaniem sprawić, że inni klienci, którzy obecnie poruszają się starymi, ściągniętymi z zagranicy motocyklami o wątpliwej przeszłości, przesiądą się na nowe, lepsze i bezpieczniejsze jednoślady. Kupując Voge’a, będziemy musieli prawdopodobnie mierzyć się z ogromnym zainteresowaniem i pytaniami w stylu: "ale że czym jeździsz?". Ale jeśli nam to nie straszne, na pewno warto rozważyć propozycję chińskiego producenta.