Ciekawe jak wielu klientów traci wszelką ochotę na zakup kiedy, tak jak w przypadku niemieckich samochodów, musi przebić się przez wielostronicowe listy dodatkowego płatnego wyposażenia? Sporządzenie zestawienia interesującego, indywidualnie skomponowanego jest dla wielu zajęciem wciągającym. Występuje jednak podstawowy problem – cena ogólna zamieszczona na dole listy obejmującej upragnione dodatki wielu osobom odbiera mowę. Wówczas następuje smutny rytuał skreślania z niej elementów.
Można też wybrać inną drogę. Koreańczycy zwykle proponują produkowane przez siebie samochody z kilkoma fabrycznie skomponowanymi poziomami wyposażenia. Można je wzbogacić, ale dodatki płatne ekstra można policzyć na palcach jednej ręki. Tak postępuje również Kia, która od lat dziewięćdziesiątych XX wieku wgryza się w rynek polski z walecznością azjatyckiego tygrysa. Od kilku lat kusi przy tym niesamowitą siedmioletnią ochroną gwarancyjną, podczas gdy Europejczycy obstają przy gwarancji dwuletniej. Ponadto Kia do Sorento daje siedem lat bezpłatnej aktualizacji map nawigacji. To wręcz nie do pomyślenia dla Niemców.
Ale to nie wszystko. Trzeba jeszcze spojrzeć na cenniki. Na pierwszy rzut oka zdziwienie! Koreański samochód z napędem na wszystkie koła kosztuje więcej niż jego niemieccy konkurenci. Kia Sorento jest o 2700 zł droższa od BMW X3 i aż o 3400 zł od Audi Q5. Sytuacja jednak się zmienia, gdy wgłębimy się w specyfikacje aut. Kia Sorento z turbodieslem 2.2 i napędem AWD ma seryjnie montowaną skrzynię automatyczną. W przypadku samochodów Audi i BMW przekładnia automatyczna wymaga dopłaty. W BMW żądają za nią 9477 zł. Audi jest nieco tańsze – S tronic kosztuje 8700 zł. Jeżeli będziemy analizowali dane zawarte w cenniku, różnica między Sorento a autami niemieckimi będzie rosła, oczywiście na korzyść auta koreańskiego. Kia seryjnie oferuje bogatsze wyposażenie podstawowe. W Sorento bez dopłaty dostaniecie takie udogodnienia, jak podgrzewane siedzenia (z przodu i z tyłu!), podgrzewaną kierownicę, kamerę cofania, czujniki parkowania z przodu i z tyłu samochodu, a nawet nawigację z ekranem dotykowym. Za takie wyposażenie niemieccy producenci każą sobie sporo dopłacać.
Oferować więcej w niższej cenie – zgodnie z tą maksymą zaprojektowano nadwozie nowej Kii Sorento. Wystarczy rzut oka, by stwierdzić, że Sorento jest większe od obu samochodów niemieckich. Potwierdzają to również dokładne pomiary. Ponieważ Sorento trzeciej generacji w porównaniu do poprzednika urosło o 10 cm, w konfrontacji z Audi Q5 i BMW X3 okazuje się dłuższe o 14 cm. W związku z tym potrzebuje więcej miejsca do parkowania, ale też ma więcej miejsca w środku. Chociaż zakres regulacji przednich foteli jest nieco mniejszy, to w Kii czujemy się bardzo dobrze. Wnętrze jest najszersze, poziom wygody podobny jak w Audi, które jest przecież szersze od BMW. Podstawowy atut Sorento znajdziemy za słupkiem środowym. W aucie koreańskim jest więcej przestrzeni na nogi niż w obu samochodach niemieckich. Również wnętrze jest szersze: o 9 cm od Audi i o 10 cm od BMW. Znacznie zwiększyła się także pojemność bagażnika. W kufrze Sorento mieści się o 120 l więcej bagażu niż w najsłabszym w tej kategorii Audi Q5. Kia zdecydowanie wygrywa także pod względem ładowności. Sorento może przewieźć ładunek o 104 kg cięższy niż Audi, które i tym razem wypada najsłabiej. BMW jest minimalnie lepsze niż rywal z Ingolstadt. Można do niego załadować o 19 kg więcej. Kia ma także najdłuższy bagażnik. Przewaga nad niemieckimi samochodami wynosi ponad 20 cm.
W tylnej części Sorento zmieści się nie tylko dużo bagażu, ale również trzeci rząd siedzeń. Dzielona ławeczka, którą można składać w proporcjach 50:50, jest oferowana w wyposażeniu standardowym. Przy takiej kompletacji nie wypada wybrzydzać, że foteliki na trasach dłuższych niż kilkadziesiąt kilometrów nadają się jedynie dla osób niskich. Ale uwaga: pasażerowie trzeciego rzędu mogą się cieszyć ręcznie sterowaną klimatyzacją.
W Audi Q5 oraz BMW X3 również nie sposób uskarżać się na brak miejsca. Ponadto oba niemieckie samochody prowadzą się lepiej niż Kia. Audi i BMW mają precyzyjne układy kierownicze i niestraszne im nawet kręte drogi. Dobrze wyważone, z idealnym rozkładem mas pomiędzy przód a tył, BMW reaguje nawet bardziej dynamicznie na ruchy kierownicy niż Audi, które z kolei może się podobać ze względu na stoicko spokojną jazdę na wprost.
Podobnie przedstawia się sprawa silników. Audi i BMW mają czterocylindrowe silniki turbodiesla o pojemności skokowej 2 l. Oba mają po 190 koni mechanicznych i maksymalny moment obrotowy wynoszący 400 Nm. Montowany w Audi turbodoładowany silnik wysokoprężny konstrukcji Volkswagena pracuje najbardziej kulturalnie, natomiast silnik Diesla BMW podoba się ze względu na bardziej spontaniczne reakcje na ruchy pedałem przyśpieszenia. W Audi zwracają uwagę niewielka turbodziura oraz chwila na zastanowienie, jakiej potrzebuje automatyczna skrzynia z podwójnym sprzęgłem. Prowadzi to do odczuwalnego opóźnienia przy ruszaniu z miejsca. W BMW jest ono mniejsze, samochód po prostu rozpoczyna jazdę w momencie wciśnięcia pedału gazu. Pomaga w tym fantastycznie zestrojona ośmiostopniowa przekładnia hydrokinetyczna. W efekcie BMW X3 ma nie tylko dobre osiągi, ale również najniższe spalanie w teście. Średnie zużycie paliwa notowane przez BMW X3 wynosi 6,9 l/100 km, czyli o pół litra na 100 km mniej niż w przypadku cięższego o ponad 100 kg Audi. Na usprawiedliwienie Q5 należy wspomnieć, że w teście jeździło na szerokich oponach na 20-calowych kołach, które zwiększają opory w czasie jazdy.
Jednak Kia nawet bez 20-calowych opon spala więcej niż Audi. Zużycie paliwa podczas testu wyniosło średnio 8,1 l/100 km. Winę za zwiększone spalanie ponosi w mniejszym stopniu mocny i pewny silnik, turbodoładowany diesel 2.2, w większym – automatyczna skrzynia biegów. Przekładnia zamontowana w Sorento to konstrukcja własna koncernu Hyundai. To godne uznania, ale wyraźnie widać, że Koreańczycy pilnie potrzebują pomocy przy właściwym zestrajaniu skrzyni. Tylko podczas powolnej jazdy w spokojnym stylu przekładnia hydrokinetyczna reaguje poprawnie, jednak przy większych prędkościach, kiedy kierowca prowadzi samochód w bardziej sportowym stylu lub lekko pagórkowatym terenie, a tym bardziej na górskich drogach, automatyczna skrzynia przekładniowa zwiększa spalanie przez bezsensowną zmianę biegów. Raz niepotrzebnie redukuje i utrzymuje silnik na wysokich obrotach, innym razem automat zaskakuje bezczynnością, chociaż pożądane byłoby zredukowanie biegu. Skrzynia ta ma jeszcze jedną wadę. Za jej sprawą Sorento ma ograniczone możliwości holowania. Dopuszczalna masa całkowita ciągniętej przyczepy jest ograniczona do niegodnych w tej klasie pojazdów 2000 kg. Nawet mniejsza Škoda Yeti pomimo braku automatycznej skrzyni biegów może pociągnąć więcej niż optycznie potężniejsze auto koreańskie. Niemiecka konkurencja z Audi i BMW może holować przyczepy o 400 kg cięższe niż Kia. W wersji z przekładnią manualną Kia Sorento może ciągnąć przyczepy o DMC 2,5 t. Czyżby Koreańczycy nie dowierzali swojej automatycznej skrzyni biegów?
Kia pokazuje słabości nie tylko w kwestii zestrojenia skrzyni biegów. Nie zaszkodziłoby również, gdyby w fazie testów przedprodukcyjnych przeprowadzono kilka dodatkowych jazd próbnych, np. na błotnistym podłożu. Być może wówczas udałoby się dokładnie zestroić elektronikę systemu kontroli trakcji, gdyż teraz ingerencja hamulców jest nadzwyczaj chaotyczna. System kontroli trakcji w obecnej generacji Sorento ma zastępować blokadę osi, ale z tego zadania wywiązuje się raczej kiepsko, ponieważ hamulce reagują raz za słabo, raz za mocno, torpedując tym samym trakcję przygotowaną przez prawidłowo działający napęd na wszystkie koła. Sprzęgło wielopłytkowe układu napędu na wszystkie koła, które odpowiada za różnicowanie dopływu mocy do tylnej osi, pracuje dobrze i pewnie. Sprawnie i zdecydowanie przekazuje moment na tylne koła, lecz całą robotę niestety psują hamulce.
Znacznie lepiej sprawuje się system napędu na wszystkie koła w BMW i bardzo dobrze w Audi. W BMW X3 – podobnie jak w Kii Sorento – do przekazywania momentu na drugą oś wykorzystano sprzęgło wielopłytkowe. Tylko że w przypadku BMW X3 zamiast tylnej jest to oś przednia. Sprzęgło działa konsekwentnie i rzadko daje się oszukać. Napęd na wszystkie koła jest wspierany poprzez ingerencję hamulców bardzo dobrze zestrojonego systemu kontroli trakcji. W przypadku samochodu z logo BMW występuje też inny niż w Kii podział mocy pomiędzy osiami w czasie jazdy po nawierzchni o dobrej przyczepności. W Sorento całość trafia na przednie koła. W niemieckim SUV-ie natomiast jest dzielona pomiędzy obie osie, ze wskazaniem na oś tylną. Na suchej i przyczepnej nawierzchni 60 proc. mocy trafia na tylne koła, reszta – czyli 40 proc. – jest przekazywana na przód.
Podobny obraz mamy w przypadku samochodu z logo Audi, chociaż tutaj z innymi założeniami technicznymi. W modelu Q5 wykorzystano najbardziej skuteczny napęd na wszystkie koła quattro ze stale napędzanymi czterema kołami. Zamiast popularnego sprzęgła wielopłytkowego w Audi obie osie zostały połączone mechanicznie za pomocą samoblokującego się mechanizmu różnicowego Torsen. Teoretycznie nie powinno być więc opóźnień przy aktywowaniu drugiej napędzanej osi. Praktyka potwierdza te założenia.
W Audi warto podkreślić mistrzowskie zaprogramowanie elektroniki systemu kontroli trakcji. Nadzwyczaj sprawnie wyhamowuje buksujące koło i jednocześnie bardzo delikatnie, a zarazem płynnie ogranicza moment przekazywany przez silnik. Jest to najbardziej widoczne podczas jazdy w głębokim śniegu.