Wstajemy rano, małe śniadanie i zaczyna się zabawa. Odwozimy dzieci do szkoły, zupełnie przypadkiem zahaczamy o trasę szybkiego ruchu. Teraz czas na zakupy: najbliższy interesujący nas market jest na drugim końcu miasta.
Nie ma chętnego, żeby zawieźć babcię do sanatorium? Jak to nie ma? Zgłaszamy się na ochotnika, jeśli tylko będziemy mogli pojechać „niebieskim diabłem” – najnowszym BMW M5.
Co prawda, mówiąc o autach wielozadaniowych, mieliśmy zazwyczaj na myśli samochody typu Citroën Berlingo, ale nowa „emka” na swój sposób też jest takim pojazdem. W kufrze zmieścimy 520 l bagażu, a zaprojektowany specjalnie do tego modelu bak ma pojemność 80 l (zasięg ok. 800 km). Czworo drzwi umożliwia wygodne wsiadanie 5 osobom, bez konieczności robienia karkołomnych figur gimnastycznych podczas zajmowania miejsc.
Wszystko jak w klasycznej limuzynie, ale 560-konny silnik pod maską czyni z „beemki” prawdziwego wilka w owczej skórze. Pogodzenie superosiągów z użytecznością na co dzień i niezbyt rzucającą się w oczy stylistyką nie zawsze się udaje. Najlepszym przykładem jest poprzednie M5, którego szarpiąca skrzynia niespecjalnie nadawała się do jazdy po ulicach.
Z następcą rozpoczyna się nowa era: zamiast sekwencyjnej skrzyni za przeniesienie napędu odpowiedzialna jest dwusprzęgłowa przekładnia – zmiana biegu trwa tyle, co mrugnięcie powieką. Dotychczasowy silnik V10 zastąpiono pochodzącą z X6 widlastą „ósemką” wspomaganą dwiema turbinami.
Prawdziwa zabawa rozpoczyna się od 1,5 tys. obr./min – właśnie wtedy dostępna jest już cała wartość momentu obrotowego (680 Nm). Silnik pracuje z taką lekkością, jakiej oczekujemy od motoru BMW. Do tego obowiązkowe złowrogie buczenie w trakcie przyspieszania. Kierowca ma do wyboru trzy różne ustawienia silnika, skrzyni, układu kierowniczego i jezdnego. Dzięki temu można dostosować auto do każdej sytuacji.
Pomimo o 100 kg większej masy w stosunku do poprzednika nowe M5 z dużą gracją pokonuje wszelkiego rodzaju zakręty – efekt zastosowania aktywnego tylnego dyferencjału i zmodyfikowania przedniej osi. Amatorzy ostrej jazdy ucieszą się z całkowicie odłączalnego ESP. Firma obiecuje, że auto ma spalać średnio 9,9 l/100 km (poprzednik – 14,4 l).
BMW M5 można już zamawiać. Cena wynosi 479,9 tys. zł. Pierwsze egzemplarze trafią do właścicieli na początku przyszłego roku.