Szybkie spojrzenie na karoserię i wszystko jasne: to nie jest zwyczajny Focus. Drapieżny wlot powietrza, listwy progowe, tylny zderzak z dyfuzorem, 18-calowe alufelgi, a także lakier „Electric Orange” (dopłata 5 tys. zł) sprawiają, że ST wygląda zarówno agresywnie, jak i szałowo. W kabinie znajdziemy doskonale podpierające ciało fotele firmy Recaro oraz kilka detali podkreślających sportowy charakter auta (np. wstawki z tworzywa imitującego karbon i wskaźniki informujące o stanie oleju oraz ciśnieniu doładowania).
Miejsca nie brakuje ani z przodu, ani z tyłu, a w pogotowiu czeka dość duży bagażnik. Poza tym we wnętrzu jest funkcjonalnie i panuje porządek. Drobne zastrzeżenia mamy do jakości plastiku, który miejscami jest twardy i nieprzyjemny w dotyku. To jednak niewielki dyskomfort, o którym szybko zapomnimy, gdy na ST spojrzymy przez pryzmat silnika oraz układu jezdnego.
Pod maską pracuje 225-konna, 5-cylindrowa jednostka o poj. 2,5 l z turbosprężarką, której charakterystyczną cechą jest nie tylko głuchy dźwięk, lecz także wybuchowy charakter. Można to odczuć wtedy, kiedy turbina zaczyna pracować pełną parą. Silnik ciągnie wówczas z wigorem aż do „odcięcia” (czyli do 7000 obr./min) – trzeba jednak uważać, ponieważ przednia oś nie radzi sobie z przeniesieniem tak dużej siły napędowej i zaczyna szarpać kołem kierownicy.
„Setkę” Focus ST osiąga w 6,8 s. Auto wyróżnia się naprawdę dobrą elastycznością, jedynie spalanie mogłoby być nieco niższe (średnie w teście 10,2 l/100 km, natomiast podczas dynamicznej jazdy ponad 15 l/100 km), choć jeśli uwzględnimy osiągi, na pewno nie jest ono przerażające. Nie mamy większych zastrzeżeń do działania skrzyni biegów – jest ona właściwie zestopniowana i cechuje się niezłą precyzją.
Usportowiony Focus zyskuje uznanie z powodu nie tylko wydajnego napędu, lecz także układu jezdnego. Owszem, nie jest tak dopracowany, jak choćby w RS-ie, ale poza wspomnianą nerwowością podczas przyspieszania sprawia, że auto nie wykazuje żadnych nieprzewidywalnych zachowań. Przede wszystkim ST świetnie czuje się na ciasnych łukach. Pokonuje je bez znacznej podsterowności, która jest typowa dla przednionapędówek o dużej mocy. Na łatwość prowadzenia wpływa także precyzyjny układ kierowniczy z możliwością regulacji siły wspomagania (tryby: normalny, sportowy i komfortowy). Hamulce? Przeciętne – nie są podatne na fading, a ABS pozwala na ostrą jazdę (włącza się dość późno) – jednak mogłyby być nieco skuteczniejsze.
Wyposażenie standardowe ma pewne braki. Można liczyć na komplet airbagów, pełną „elektrykę” i wiele dodatków uatrakcyjniających wygląd, ale klimatyzacja jest tylko manualna (z automatyczną regulacją kosztuje 2500 zł), a reflektory ksenonowe wymagają dopłaty 3000 zł. Owszem, to opcje, bez których można się obejść, ale w samochodzie za nieco ponad 100 tys. zł powinny one być w serii.