Silnik leniwie sobie bulgocze na biegu jałowym. Brzmienie bez żadnych oszukańczych wspomagaczy-polepszaczy. Czyste brzmienie z wolnego chowu... Pardon, ssania! A to wszystko z unijnym ekocertyfikatem Euro 6. Okazuje się, że można zrobić 5-litrowy silnik V8 i otrzymać na niego homologację na Starym Kontynencie. Brawo, Fordzie!
Już się obawialiśmy, że wraz z debiutem Mustanga w Europie zostanie on pozbawiony swego najcenniejszego organu, czyli wielkiego serca. Miłość Polaków do legendarnego pony car trwa jednak dłużej niż chwila, od której można wejść do salonu Forda w naszym kraju i powiedzieć: „Dzień dobry, Mustanga proszę.” Znamy ludzi, którzy dokładnie to zrobili, i trudno im się dziwić. Nikt nie sprzedaje ładnie opakowanej „V8-ki” w tak atrakcyjnej cenie, jak Ford.
W przypadku 421-konnej wersji GT z ręczną skrzynią biegów za każdego mechanicznego wierzchowca zapłacicie 422,80 zł. To trochę tak, jakby ktoś wam zaproponował bilety na koncert AC/DC w cenie wejściówek na wystawę kotów. Właściciele indywidualnie importowanych „rumaków” już od lat urozmaicają krajobraz naszych ulic i chwała im za to. Jednak nawet ich cieszy widok nowego Forda Mustanga z kierunkowskazami fabrycznie migającymi na żółto. Właśnie to zrobiło największe wrażenie na spotkanym w warszawskim korku właścicielu przedliftingowego Mustanga 5. generacji (pozdrawiamy!), który zapewne musiał przed rejestracją swojego auta w Polsce kilka elementów w nim przerobić. To teraz odpada.
Wracamy jednak do bulgotania. Stoicie oto i wybieracie w komputerze pokładowym, w menu „Aplikacje torowe”, funkcję „Blokada linii”. Dopychacie z całej siły do podłogi pedał hamulca, co powoduje zaciśnięcie szczęk tylko na tarczach przedniej osi. Pozostaje wcisnąć gaz i wydać wyrok na tylne opony. Maksymalna kara wynosi 15 s, bo tak długo asystent palenia gumy (tak należałoby to fachowo nazwać, ale Ford używa dość specyficznych wyrażeń w polskich menu) przytrzyma w miejscu samochód, podczas gdy tylne opony zadymią okolicę na biało. Habemus Mustang!
A co najważniejsze, dzięki wsparciu elektroniki nie niszczycie tylnych klocków, a także same opony mogą swobodniej się kręcić. Można by tak w koło Macieju, ale warto zostawić sobie trochę bieżnika na jazdę. Tę dyscyplinę nowy Mustang ma bowiem opanowaną tak dobrze, jak żaden z jego przodków. Owszem, pony i muscle cars były tworzone z myślą o ściganiu się na wprost, jednak nowego Mustanga od początku projektowano też z myślą o europejskim rynku i chcąc nie chcąc Amerykanie musieli oswoić swego rumaka z zakrętami.
Komplementy kierujemy pod adresem „treserów” zawieszenia (tylna oś jest niezależna!) i układu kierowniczego. Samochód łatwo można opanować podczas szybkiej jazdy, choć masy ponad 1,7 t Mustang nie ukryje. Jak w każdym nowoczesnym aucie sportowym, charakterystykę pracy podzespołów można „doprawiać” według gustu. W Mustangu jest – obok normalnego, sportowego i „mokrego” trybu – także zachęcający do mocnych wrażeń program „tor”. ESP i kontrolę trakcji można całkowicie wyłączyć i zmierzyć się z maszyną na gołe pięści.
Ford Mustang dzielnie walczy, ale jeśli często jesteście gośćmi na torze, szybko poczujecie potrzebę usztywnienia zawieszenia. Automatyczna skrzynia też trochę zwleka z reakcją na polecenia wydawane manetkami przy kierownicy. Jak sama nazwa wskazuje, to jednak GT. Można nim szybko i komfortowo połykać kilometry podczas dalekich podróży, a także precyzyjnie atakować zakręty na serpentynach, ale jednak torowe szaleństwa to nie do końca jego bajka.
Od tego są wersje tuningowe i sygnowane przez Shelby’ego. Broń Boże nie mamy Mustangowi GT tego za złe. Na co dzień dostarcza on mnóstwo wspaniałych wrażeń. Sprint do „setki” trwa tylko 4,8 s. W Porsche za takie przyspieszenia płaci się co najmniej 370 000 zł, Ford oferuje je za połowę tej ceny! I nawet gdy przed wami zamiast pustej drogi ciągnie się sznur samochodów w miejskim korku, będziecie szczęśliwi, że siedzicie w Mustangu. Wygodne, wentylowane fotele ze skórzaną tapicerką, system rozrywkowy z dotykowym ekranem – poza ogromną mocą i słuszną porcją legendy dostajecie auto, które nie wymaga wyrzeczeń. Kryzys wieku średniego? Mustang wyleczy was bez skutków ubocznych.
Ford Mustang - nasza opinia
Stara dobra szkoła ale w nowym, lekko zeuropeizowanym wydaniu. Pod względami napędu, stylu i przede wszystkim ceny Mustang pozostał wierny swym ideałom, a „ogarnął się” w kwestii prowadzenia i jakości wykończenia. Ma w sobie tyle amerykańskości, ile nakazuje legenda, a jednocześnie całość doprawiono bardziej pod gusta mieszkańców Starego Kontynentu. Nigdzie nie dostaniecie tak szybkiego, tak pięknie brzmiącego i tak stylowo wyglądającego auta sportowego z silnikiem V8, jak w Fordzie. A teraz – także w Polsce!