Zacznę od anegdotki. Na prezentację hybrydowej Kony w Holandii pojechał z nami prezes firmy Hyundai na Polskę. Bardzo go polubiliśmy, bo fajny z niego facet, a do tego… miał fajki, którymi chętnie się dzielił. Nie żebym palił, ale kiedyś paliłem i pamiętam jak to było. Podobnie jest z Koną, która nie tylko jest fajna, ale jeszcze jest hybrydą. Wartość dodana. Do tego raczej nieszkodliwa.
Hyundai Kona Hybrid – tylko jeden konkurent
System hybrydowy w Konie jest identyczny z tym z Ioniq’a, coś jak Prius i CH-R. Nie przez przypadek przywołuję ten ostatni model, bo to główny i póki co jeden z dwóch konkurentów Kony na rynku (jest jeszcze dość podobne konstrukcyjnie do niej hybrydowe Niro). Nie potrafię powiedzieć, które auto bardziej mi się podoba, Toyota czy Hyundai, ale oba zdecydowanie coś w sobie mają. Konę lubię głównie za jedną rzecz – niby jest podwyższonym crossoverem, ale jakoś bliżej jej do asfaltu niż modelom tego typu.
Chciałbym żebyśmy wrócili do normalnych samochodów, porzucając te podwyższone (co jest oczywiście niemożliwe), ale ten Hyundai daje jakieś światełko w tunelu. Do tego widuje się go na drogach, zarówno w Polsce, jak i Holandii – ludzie go lubią, a ludzie wiedzą co dobre. Do tego po dołączeniu hybrydy Hyundai ma przewagę nad Toyotą, której nie da się kupić w wersji wysokoprężnej, a tu w gamie mamy tu niemal wszystko: benzykę, diesla, elektryka i hybrydę. W zasadzie brakuje tu jedynie hybrydy plug-in.
Hyundai Kona Hybrid – sprawdziliśmy ile pali
Generalnie numerem jeden w kwestii samochodów hybrydowych jest Toyota, zwłaszcza jej najnowsze dziecko – RAV4. Nikt nie łączy tak dobrych osiągów z tak niskim spalaniem w hybrydzie. Ale Kona pozycjonowana jest o segment niżej, niż auta wielkości RAV4, bo nie jest SUV-em, a crossoverem. Przetestowaliśmy ją na holenderskiej autostradzie i w Amsterdamie. Spalanie okazało się bardzo niskie – poprzedni testerzy przed nami mieli średnią 4,9 l/100 km. Po skasowaniu komputera udało się uzyskać na autostradzie 5,6 l/100 km (to była dość powolna jazda), a gdy trochę posnuliśmy się po mieście, średnia spadła nam do 5,3 l/100 km. Dobry wynik.
Niestety, po naciśnięciu gazu w Konie niewiele się dzieje. Chociaż zdaję sobie sprawę, że może to wynikać z faktu, że przed nią jeździłem autem elektrycznym. Chętnie sprawdziłbym ten model i porównał z Toyotą CH-R. Moc prodawana przez producenta w hybrydowej Konie to 105 KM, a łączna moc układy wynosi 141 KM. Producent podaje przyspieszenie od 0 do 100 km/h – 11,2 lub 11,6 s w zależności od wielkości kół. To można by zaakceptować, nam jednak bardziej przeszkadzało to, jak auto „zbierało się” gdy trzeba było przyspieszyć na autostradzie np. za 100 do 120 km/h.
Hyundai Kona Hybrid – modna i wygodna
Cytrynowe wstawki w środku nawet mi się podobają, chociaż jestem ciekaw jak się będą starzeć. Ale tym co sprawia, że jestem bardzo za tym autem jest pozycja za kierownicą, która jak na crossovera jest dość niska. To w połączeniu z bardzo wygodnym i nieźle trzymającym na zakrętach fotelem sprawia, że podoba mi się jazda tym modelem. Wszystko zgadza mi się także w kwestii zawieszenia i tego jak Kona się prowadzi. Obsługa jest prosta. Na początku trochę śmiałem się z dwóch wskaźników paliwa, bo w Hyundai’u ten od baterii wygląda tak jak ten od klasycznego paliwa ale przywykłem.
Niezbyt przekonująca jest też grafika na komputerze pokładowym, która pokazuje skąd i gdzie płynie energia. Zamiast ciągłego przesyłu zielonej lub czerwonej energii w Konie są to impulsy, przywodzące na myśl pierwsze gry na automaty. Te z czasów: „daj mi postrzelać?”. Oczywiście rozumiem, że nie mogli skopiować systemu Toyoty, a przecież fajnie jest wiedzieć co i gdzie płynie w hybrydowym układzie. Bagażnik ma taką samą pojemność jak w zwykłych wersjach (361- 1143 l) – jeśli więc Koną przyjdzie wam pojechać na wakacje, jest całkiem prawdopodobne, że czeka was zakup boksu dachowego. Generalnie jednak ten samochód robi świetne wrażenie.