- Druga generacja Hyundaia Kony ma trzy warianty napędu: spalinowy, hybrydowy i elektryczny
- Hyundai pozostał przy dość kontrowersyjnej, ale też rozpoznawalnej stylistyce. Dzięki temu auto pozostało oryginalne
- Napęd hybrydowy ma 141 KM i 265 Nm. Spalanie pozytywnie zaskakuje
- Ceny hybrydowej Kony zaczynają się od okolicy 136 tys. zł
- Samochód był użyczony przez importera, a po teście został zwrócony
- Hyundai Kona Hybrid – znów wyjątkowa stylistyka
- Hyundai Kona Hybrid – dużo miejsca, dużo schowków, dużo wygody
- Hyundai Kona Hybrid – przestronny i intuicyjny
- Hyundai Kona Hybrid – wybór napędu zaspokoi każdego
- Hyundai Kona Hybrid – nie do sprintu, a do oszczędności
- Hyundai Kona Hybrid – nie daje emocji, ale dowozi z punktu A do punktu B
- Hyundai Kona Hybrid – pikanie, wszędzie pikanie!
- Hyundai Kona Hybrid – ceny
- Hyundai Kona Hybrid – podsumowanie
Kiedy pierwszy raz zobaczyłem poprzednią generację Hyundaia Kony, zupełnie mi się nie spodobała, ale w miarę upływu czasu zacząłem bardziej doceniać jej nieco dziwną, ale też ciekawą stylistykę. O wyglądzie tego auta zresztą wiele się mówiło, ale przeciwnikom takiego stylu argumenty z ręki wytrąciła sprzedaż pierwszej generacji Kony, która zamknęła się na wyniku ponad 1 mln 500 tys. sprzedanych egzemplarzy.
Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideoHyundai Kona Hybrid – znów wyjątkowa stylistyka
Teraz wiem, że ta stylistyka nie była przypadkiem, a sprytną strategią, którą kontynuuje także zupełnie nowa generacja Hyundaia Kony. Jej wygląd także ma tyle samo zwolenników, co przeciwników i cały czas bazuje na podobnych zasadach, co poprzednik.
Auto ma więc dość atletyczną budowę ze sporymi i podkreślonymi nadkolami, a także ukrytymi światłami. Najwięcej uwagi zabierają zarówno z przodu, jak i z tyłu poprzeczne wąskie paski świateł LED. Ten z przodu, w którym są ukryte świata do jazdy dziennej, powoduje, że samochód z daleka wygląda, jakby dotarł do nas z przyszłości. Pod paskiem jest zderzak ze sporym grillem, w którym umieszczono też dodatkowe elementy w lakierze piano black, a wygląd urozmaica podwójne lakierowanie samochodu z czarnym dachem. Wisienką na torcie jest prawdziwy, podwójny wydech wystający z tyłu, niczym w autach sprzed 30 lat. I to nawet w hybrydzie!
Hyundai Kona Hybrid – dużo miejsca, dużo schowków, dużo wygody
Kabina z kolei jest przeciwieństwem odważnej stylistyki zewnętrznej. Jest tu spokojnie, można powiedzieć, że po "hyundaiowemu". Miękkie materiały są na szczycie deski rozdzielczej, ale niżej znajduje się też dużo twardych plastików, których wygląd nie wszystkim przypadnie do gustu. Boczki drzwi także są twarde, urozmaicone różnymi kolorami. Środek może być jasny lub ciemny, ale moim zdaniem czarna wersja wygląda zdecydowanie lepiej. Wszystkie plastiki są solidnie zamontowane, zatem nie ma mowy o niechcianych hałasach pochodzących z różnych miejsc kabiny. Sama pozycja za kierownicą jest wygodna i łatwo ją znaleźć, a fotele pozwalają na długą podróż bez większych problemów i bólu pleców. Są też wykończone ładną ekologiczną tapicerką skórzano-zamszową.
Wnętrze typowe dla Hyundaia ma dużo zalet. Po pierwsze jego obsługa jest bardzo prosta i odbywa się głównie przy pomocy fizycznych przycisków, których jest sporo, ale łatwo się nauczyć, gdzie co jest. Po drugie jest osobny panel klimatyzacji, a po trzecie – mamy tu bardzo dużo mniejszych i większych schowków, w których wręcz można pogubić rzeczy. Są też dwa miejsca na kubki i jedna indukcyjna ładowarka. Fajnym patentem jest przycisk wyboru, do czego ma służyć jedno z dwóch gniazd USB-C z przodu – może tylko ładować albo ładować (z dużo mniejszą mocą) i łączyć się z autem. To miłe, bo praktycznie w każdym aucie przednie gniazda służą najwyżej do podtrzymania stanu baterii smartfona.
Hyundai Kona Hybrid – przestronny i intuicyjny
Centrum dowodzenia są tutaj dwa ekrany o przekątnej 12,3 cala ukryte pod jedną taflą szkła. Ten za kierownicą pokazuje bardzo czytelne zegary i sporo dodatkowych oraz ważnych z perspektywy kierowcy informacji, a centralny wyświetlacz odpowiada za resztę rozrywki. Jest wystarczająco szybki, choć zdarzały mu się drobne momenty "myślenia". Pierwszy kontakt z nim może też być nieco problematyczny, a rozmieszczenia funkcji trzeba się nauczyć, jednak wówczas okazuje się, że kafelki i przyciski nie są bezmyślnie rozrzucone po interfejsie.
Kanapa za przednimi siedzeniami okazuje się wygodna i szeroka, a miejsca na nogi i głowę jest sporo – dopiero osoby o wzroście powyżej 190 cm mogą mieć jakiś problem, by usiąść z tyłu. Dla pasażerów drugiego rzędu przewidziano dwa gniazda USB-C i dodatkowy kanał wentylacyjny. Nie ustrzeżono się tunelu środkowego — na szczęście jest niski.
Także bagaże wszystkich pasażerów powinny bez problemu się zmieścić, bowiem Kona w wersji hybrydowej ma aż 466 l, sporo miejsca pod podłogą i jedną wnękę. Po rozłożeniu oparć kanapy podłoga jest płaska, a bagażnik powiększa się do 1300 l. Jednym słowem, jest gdzie pakować swoje rzeczy.
Hyundai Kona Hybrid – wybór napędu zaspokoi każdego
Jak już wspominałem na początku, Kona występuje w trzech wersjach napędowych:
- benzynowym (silnik 1.0 i 1.6);
- hybrydowym;
- elektrycznym.
Testowa wersja jest modelem hybrydowym, który wydaje się najlepszym kompromisem pomiędzy ekologią, ekonomią i osiągami. Jest to samoładujący się układ HEV oparty na czterocylindrowym silniku 1.6. Systemowo układ ten legitymuje się mocą wynoszącą 141 KM i momentem obrotowym na poziomie 265 Nm.
Hyundai Kona Hybrid – nie do sprintu, a do oszczędności
Na papierze układ ten nie robi wrażenia. Sprint do 100 km na godz. Konie Hybrid zajmuje aż ok. 11 s, a prędkość maksymalna jest ograniczona do 165 km na godz. Jak na dzisiejsze czasy, niby nie ma się czym chwalić, ale hybrydowy Hyundai podczas codziennej jazdy nie daje wrażenia ani mułowatego, ani wolnego. Jazda po mieście jest bardzo przyjemna, bowiem silnik elektryczny "wyciąga" auto. Podobnie zresztą na trasie, gdzie najważniejsza jest elastyczność – silnik elektryczny dba, by była dobra, zatem wyprzedzanie także nie stanowi problemu, podobnie jak jazda po autostradzie. Trzeba także pochwalić Konę za dobre wyciszenie wnętrza, dostosowane nawet do autostradowych prędkości. Co także istotne, tutaj za przeniesienie napędu odpowiada 6-biegowa automatyczna skrzynia dwusprzęgłowa. Dzięki niej nie ma wycia znanego z konkurencyjnych aut wyposażonych w skrzynię CVT.
Najistotniejsze jest jednak to, że auto robi to, do czego głównie zostało zbudowane – jeździ oszczędnie. Miejska jazda, w zależności od tego, jak mocno wciskamy pedał gazu, kończy się średnią na poziomie 4,5-5,5 l/100 km. Z kolei jazda autostradowa (140 km na godz.) w moim przypadku skutkowała konsumpcją 7-7,1 l/100 km. Droga szybkiego ruchu redukowała ten wynik o ok. 0,5 l, a podczas przejazdów po drogach krajowych zużycie paliwa nie dochodziło do 6 l/100 km. Średnie spalanie, z testu, który odbywał się w 60 proc. na autostradach i drogach szybkiego ruchu (reszta w mieście) wyniosło 6,5 l/100 km. Trzeba przyznać, że to naprawdę dobry wynik.
Jedyne, co może niektórym przeszkadzać to mikroskopijny zbiornik paliwa, wynoszący 38 l. Taka mała pojemność jest spowodowana montażem akumulatora o pojemności 1,56 kWh. To powoduje, że na autostradzie paliwa starczy na ok. 400 km.
Hyundai Kona Hybrid – nie daje emocji, ale dowozi z punktu A do punktu B
Właściwości jezdne Hyundaia Kony można najprościej opisać jako przyzwoite i raczej mało angażujące. Auto od razu pokazuje, że poszukiwacze sportu i emocji nie mają tu czego szukać. Zawieszenie jest dość miękkie i dobrze radzi sobie z nierównościami, nawet tymi krótkimi i poprzecznymi, a na łukach z kolei lubi trochę pochylić karoserię. Nie mówimy tu oczywiście o poziomie znanym ze starszych aut francuskich, ale to informacja do kierowcy, że Kona nie jest bardzo chętna do ostrego pokonywania zakrętów.
Układ kierowniczy jest zestopniowany w tym samym stylu – przełożenie jest spore, tak samo, jak wspomaganie, którego siłę potęguje duża kierownica. Układ nie daje więc wielu informacji zwrotnych, ale przy okazji nawet przypadkowe szybkie skręcenie kierownicą podczas jazdy nie powoduje niebezpieczeństwa, bo koła nie skręcą mocno. Czułość układu poprawia nieco tryb sport, ale wtedy komputer stara się utrzymywać wyższe obroty silnika spalinowego.
Takie właściwości nie są jednak wadą. Widać, że Kona po prostu została skonstruowana tak, by bezpiecznie i wygodnie dowieźć z punktu A do punktu B, bez dużego zaangażowania w prowadzenie.
Hyundai Kona Hybrid – pikanie, wszędzie pikanie!
Dużego zaangażowania wymagają jednak systemy bezpieczeństwa w Hyundaiu. Koreańczycy chyba najbardziej wzięli sobie do serca kwestię nowych wymogów Unii Europejskiej. Auto bardzo uważnie sprawdza, czy kierowca przypadkiem nie przestał patrzeć na drogę lub przekroczył prędkość. Jeśli tak się zdarzy, wyrzuca z siebie dość krzykliwe sygnały, które przywołują do porządku kierowcę. Auto w ogóle wydaje z siebie dużo sygnałów, które trzeba zrozumieć, by ze spokojem jechać.
Możecie powiedzieć, że przecież to dobrze — oczywiście, kiedy to dobrze działa. Systemy Kony, jak i każdego innego producenta nie są jednak idealne, więc auto czyta ograniczenia prędkości z bocznych dróg, albo naczep ciężarówek. Zdarza się więc, że system zupełnie nie trafia z ograniczeniami, które obowiązują na danej drodze. Z kolei, gdy wyłączy się system, auto w ogóle nie podpowiada, jakie są ograniczenia.
Podobnie jest z obserwowaniem kierowcy, które działa bardzo dobrze, a nawet za dobrze. Auto nawet "każe" patrzeć na drogę, gdy odwrócimy wzrok, by patrzeć w lusterka boczne, czy w klimatyzację. System oczywiście można wyłączyć, ale trzeba to robić po każdym włączeniu auta, przekopując się przez menu. Inne systemy działają bardzo dobrze i faktycznie wspierają kierowcę. Do tych dwóch trzeba się przyzwyczaić i z nimi żyć albo je wyłączać.
Hyundai Kona Hybrid – ceny
Podstawowa wersja wyposażenia hybrydowej Kony kosztuje 136 tys. 400 zł i jest nieźle wyposażona, m.in. w dwustrefową klimatyzację automatyczną, podłokietnik, szybę czołową akustyczną, kamerę cofania oraz przednie i tylne czujniki parkowania. Testowany egzemplarz w wersji N Line (nie mylić z N) jest wyposażony w zasadzie we wszystko, a dopłaty wymaga jedynie dwukolorowy lakier za 2600 zł. Kosztuje on 165 tys. 400 zł.
Przeczytaj także:
Hyundai Kona Hybrid – podsumowanie
Hyundai Kona trafia na naprawdę trudny teren, który został zdominowany przez Toyotę. Jest jednak do tego bardzo dobrze przygotowana, a skuteczność układu hybrydowego tylko udowadnia, że Koreańczycy podejmują rękawicę i chcą walczyć o podium sprzedaży. Nowa Kona ma wszystko, by kontynuować sukces poprzednika.
Co najbardziej irytuje w tym aucie? Zdecydowanie krzyczące systemy wsparcia kierowcy, mały zbiornik paliwa, a mi nie przypadł do gustu też mało precyzyjny układ kierowniczy. Minusy nie mogą jednak przykryć zalet, takich jak niskie spalanie, duży bagażnik, przestronność i dość atrakcyjna wycena. To po prostu dobre auto do przemieszczania się.