Szara dzielnica przemysłowa na przedmieściach Florencji. Właśnie gdzieś tutaj stoi jedna z atrakcji salonu we Frankfurcie. Oficjalne informacje sąskąpe - ot tyle, co udało nam się zobaczyć przez tłum odwiedzający salonowe stoisko Lamborghini. Czyżby firma zabrała się za budowę bombowców? Centro Stile Lamborghini otrzymało zadanie zbudowania jeszcze bardziej ekstremalnego pojazdu na bazie LP 640 - objaśnia Manfred Fitzgerald, szef centrum stylistycznego. Murciélago w wersji dla naprawdę odważnych. Wiemy, że zmiany nie miały dotyczyć tylko szczegółów, ale to, co zobaczyliśmy, przeszło nasze najśmielsze czekiwania. "Z zewnątrz tylko lusterka pochodzą z Murciélago" - mówi Fitzgerald. A później usłyszeliśmy zdanie klucz: "Wzorcem dla nas był F22 Raptor". Że niby co? F22 Raptor? Szybko zaglądamy do jak zawsze bezcennego internetu i jest: "niewidzialny dla radarów bombowiec strategiczny". Czyżby Lambo zrobiło samochód, któremu niestraszne fotorejestratory i "suszarki"? No cóż, to nie do końca prawda, ale tak czy inaczej Reventón bez wątpienia jest dzikim bykiem, stworzonym z blachyi karbonu uosobieniem prędkości. "Funkcjonalność bez zbędnej ornamentyki" - tak trochę patetycznie objaśnia go Manfred Fitzgerald. Wszystkie otwierane elementy karoserii (maska, drzwi) są dokładnie takiej wielkości i w tych miejscach, gdzie trzeba. Żadnych popisów. Już stojący samochód robi wrażenie, a ile radości musi dawać jazda? Zasady znanej z niewidocznych dla radarów samolotów (jak najmniej powierzchni, które mogłyby odbijać ich wiązkę) nie stosowano do tej pory w samochodach. Ale design nie był tu tylko celem samym w sobie, bo aerodynamika Murciélago została jeszcze poprawiona, podobnie jak chłodzenie silnika, układ wydechowy i hamulce. Olbrzymie wloty z przodu, przed tylnymi kołami i z tyłu nie są zabawkami i mają czysto praktyczne zadania. Pomalowany szarym, matowym lakierem Reventón wygląda naprawdę szlachetnie. "Grigio Barra due" - tak dokładnie nazywa się kolor, który został wprowadzony do palety Lamborghini specjalnie z okazji stworzenia tego auta. Tył samochodu z wielkimi wlotami powietrza, w których umieszczono światła, przypominają Countacha. Patrząc na auto z tej perspektywy, można by nawet zaryzykować stwierdzenie, że wyciągniętatylna maska z ostrymi kantami należy do jakiegoś pojazdu pozaziemskiego! Otwarte do góry drzwi wyglądają jak wyrzutnia rakiet ziemia-ziemia, a w olbrzymich, kanciastych przednich wlotach inżynierowie Lamborghini równie dobrze mogliby zainstalować... odkurzacz do usuwania z drogi przedmiotów mogących uszkodzić samochód. Im dłużej obserwuje się ten niecodzienny pojazd, tym więcej ciekawych detali można zauważyć, np. wykonaną z jednego kawałka aluminium klapkę wlewu paliwa, która sprawia wrażenie, jakby wcale nie była zamocowana.Dopiero dłuższe przyjrzenie się nadkolom sprawia, że zauważamy ich prawdziwy kształt. One wcale nie są okrągłe! Załamania owalu przypadają dokładnie na te miejsca, gdzie schodzą się przetłoczenia boku karoserii. Ten samochód jest bezdyskusyjnie prawdziwą bombą! Oryginalny, wpadający w oko, szybki. Piekielnie szybki! Według zapewnień firmy prędkość maksymalna ma osiągnąć 340 km/h. Ładnie brzmi, ale jeździć (a może lepiej byłoby powiedzieć latać?) tym włoskim cudem techniki jeszcze nie mieliśmy okazji. I pewnie prędko nie będziemy mieli, gdyż ten przywilej został zarezerwowany dla zaledwie 20 multimilionerów. Więcej Reventónów nie będzie! Ludzie z Lamborghini twierdzą, że wszystkie samochody zostały już rozdysponowane. Cena nie stanowiła większej przeszkody, a wydawałoby się, że mogła. W końcu Reventón to wydatek przynajmniej okrągłego miliona euro. Finansowa elita może się już cieszyć na inne niespodzianki. I to nie dlatego, że wnętrze Reventóna zostało wykończone skórą dzikich, a nie hodowlanych zwierząt. Nawet przy projektowaniu instrumentów obsługi podjęto temat odrzutowców. Wskaźniki składające się z 3 wyświetlaczy zamknięto w aluminiowej obudowie wykończonej włóknami węglowymi. Futurystyczny kokpit po lewej stronie cyfrowo pokazuje obroty, po prawej (w ten sam sposób) prędkość. Ale absolutnym clou wnętrza auta jest inny wskaźnik - jak w nowoczesnym odrzutowcu kierunek i intensywność przyspieszania są pokazywana za pomocą czegoś na kształt kuli. Dla tradycjonalistów dobra wiadomość - jedno naciśnięcie przycisku sprawia, że wszystkie wskaźniki zmieniają się w klasyczne, analogowe instrumenty. Żadnym modyfikacjom nie poddano natomiast silnika Lambo (oprócz chłodzenia i wydechu). 6,5-litrowy 12-cylindrowiec przekazuje swoje 640 KM na obie osie, dzięki czemu "setka" pokazuje się na wskaźniku już po 3,4 s! Gdyby jeszcze Reventón był niewidzialny dla policyjnych radarów...
Lamborghini Reventon - Zwierzęcy pęd
"Niniejszym ogłaszamy, że wspaniałości świata wzbogaciły się o jeszcze jedno piękno - piękno prędkości". Filippo Tommaso Marinetti, Manifest futurystyczny, 1909.