A jednak różnica jest, i to znaczna.Nadwozie/jakość. Jest nowe, ale czy lepsze? Na pewno przestronniejsze. Siedząc za kierownicą, trudno uwierzyć, że znajdujemy się w tak malutkim samochodziku, który mierzy znacznie poniżej czterech metrów długości. Dzięki wysuniętej do przodu szybie i niewielkiemu nachyleniu bocznych okien poczucie przestronności jest rewelacyjne. Jeżeli szczęśliwy właściciel nie jest zbyt wysoki, nie będzie potrzebował rodzinnego vana, żeby wyprostować nogi i plecy (zatęskni za nim, gdy tylko wyjedzie na miasto, ale o tym za chwilę). Gorzej, kiedy będzie bardziej wyrośnięty. Wtedy okaże się, że kierownicę co prawda można regulować w poziomie, ale zakres ustawień jest za mały i nie można dosięgnąć do niej, nie odrywając pleców od oparcia. Do tego nogi nie będą podparte przez niskie siedzisko. Koszykarze mają pecha! A tworzywa? Kokpit poprzedniego Mini był mniej wygodny i na zdjęciach nie tak efektowny, ale niektóre detale wydawały się lepiej wykonane. Układ napędowy/osiągi. Literka D nie oznacza już dynamicznej ascezy, tak jak w poprzednim modelu. Dziś pod maską Coopera D pracuje całkiem solidny turbodiesel. Nie licząc precyzji zmiany biegów, która nie jest aż tak dobra, jak spodziewaliśmy się po aucie tej marki, motor spełnia oczekiwania. Ciągnie i ciągnie - niewielka masa samochodu pozwala zapomnieć o dziurze turbinowej. Układ jezdny/komfort. Komfort? Mini jest twarde jak skała i czasem aż chce się od niego odpocząć.Koszty/bezpieczeństwo. To auto nie jest tanie i takie ma być - ekskluzywność to jego przynęta. Wyposażenie z zakresu bezpieczeństwa - kompletne.
Mini Cooper D - Twardziel-gadżeciarz
Podobne, ale nie takie samo. Dla kogoś, kto nie jest w temacie, to po prostu Mini - nieważne, czy stare, czy nowe.