- Micra wróciła do formy, bo nie tylko świetnie wygląda, ale też całkiem przyzwoicie jeździ
- Silnik 1.5 dCi jest mistrzem oszczędności, a do tego nieźle się sprawdza w tym niewielkim modelu
- Szkoda tylko, że cena diesla jest wysoka
Co druga generacja Nissana Micry jest udana? No może nie do końca, bo te starsze niemal wszystkie nie były złe. Ale już ostatnia (K13) pozostawiała sporo do życzenia. Nie dość, że jej wielkość przywodziła na myśl nowoczesne auta klasy A, to jeszcze produkowano ją w jakiś odległych krajach i była tzw. autem światowym. A to oznaczało nie tylko dość niską jakość wykończenia wnętrza, ale także totalnie bezpłciowe prowadzenie i najgorsza rzecz – wygląd K13. Po bardzo śmiałej stylistycznie K12 pojawiło się coś takiego! Model, który spokojnie po zdjęciu znaczków mógłby grać anonimowe auta w telewizyjnych reklamach ubezpieczalni. Na szczęście uwaga ta nie dotyczy przypadku najnowszej piątej generacji (K14). Szczególnie w pomarańczowym lakierze metalizowanym (dopłata 2 tys. zł) ze wstawkami w kabinie w zbliżonym kolorze (pakiet Energy za 1250 zł). Podróżując testową Micra po Warszawie, namiętnie wypatrywałem innych egzemplarzy piątej generacji tego modelu – znalazłem jeden, w kolorze srebrnym i nie wyglądał on już tak dobrze.
Nissan Micra - razem z Clio
Poprzednia generacja Micry wytwarzana była w Tajlandii, ale obecna powstaje w tej samej francuskiej fabryce co Renault Clio i elektryczny model Zoe. Ile Micra ma wspólnego z Clio, za bardzo się nie wgłębiałem, ale jedno jest pewne: z boku obydwa auta są w jakimś tam stopniu podobne. Dość zbliżone jest też prowadzenie i to wcale nie dlatego, że pracuje tu ten sam silnik, czyli francuski motor 1.5 dCi. Myślę tu bardziej o fakcie, że podwozie jest dość komfortowo zestrojone, a na poprzecznych nierównościach tylna oś ma tendencję do podskakiwania. Dość francuski jest także układ kierowniczy, który nie daje zbyt dużych informacji o tym, co dzieje się z przednimi kołami. Z drugiej strony tragedii nie ma, bo Micra prowadzi się wystarczająco dobrze jak na współczesne standardy, zresztą bardzo podobnie jak najnowsze Clio.
W codziennym użytkowaniu tego auta przeszkadzają jedynie duże przednie słupki, które ograniczają widoczność podczas skrętów. Do tyłu też mogłoby być lepiej widać, tym bardziej że opcjonalna kamera 360 st. (za 1900 zł), po zmroku bardzo słabo sobie radzi. Dodajmy, że jej rozdzielczość przywodzi na myśl zamierzchłe czasy. W kabinie miałem jednak wrażenie, że w porównaniu z Clio z przodu mam więcej miejsca, dość obszerne wydawały mi się także fotele. Oczywiście w tylnej części przedziału pasażerskiego nie było już tak różowo, ale to segment B, nie ma więc co oczekiwać cudów. Z drugiej strony chwilę po testowaniu Micry miałem możliwość pojeździć najnowszą generacją Fiesty i mam wrażenie, że w przedniej części kabiny Nissana jest dużo więcej miejsca niż w Fordzie, no ale nie będę ukrywać, że jestem dość rosły i pewnie dla większości użytkowników Nissana nie będzie miało to aż tak dużego znaczenia.
Nissan Micra - ciężki wybór
Przyznam się, że gdybym miał kupować małego Nissana, miałbym jednak większy problem niż to, że obraz z kamery cofania nie jest wyraźny oraz że z tyłu nie przewiozę w dalszą trasę dwóch dorosłych osób. Przede wszystkim miałbym kłopot z silnikiem. Podstawowy motor benzynowy R3 ma moc 73 KM, czyli strasznie mało. Doładowana jednostka 0.9 dysponująca 90 końmi również ma trzy cylindry i niezbyt podoba mi się jej charakterystyka pracy. Na placu boju pozostaje więc tylko diesel 1.5 dCi o mocy 90 KM. Silnik ten ma spory moment obrotowy a do tego niewiele pali (bez problemu da się zejść poniżej 5 l/100 km), niestety jest dość kosztowny w zakupie. W podstawowej wersji Nissan wycenił go na 52 tys. zł, a w testowej odmianie Tekna kosztuje 64 tys. zł. Do tego w przyszłości część miast zabroni dieslom wjazdu. Pewnie chcielibyście dodać, że to przecież ten felerny silnik wysokoprężny 1.5 dCi. Tego akurat aż tak bardzo bym się nie czepiał, bo ten motor w Nissanach psuł się zdecydowanie rzadziej niż w modelach francuskich, do tego te awarie to w większości przypadków już przeszłość.
Jak jeździ Micra z 1.5 dCi? Całkiem, całkiem, bo ten motor bardzo dobrze pasuje do wielkości modelu, a dzięki dość wysokiemu momentowi obrotowemu – 220 Nm – jest bardzo elastyczny. Do tego spalanie – zejście poniżej 5 l jest tutaj realne, natomiast przy mocnej nodze na autostradzie można spodziewać się przekroczenia raptem 6,5 l/100 km. Pewnie z 6-biegową przekładnią w trasie byłoby jeszcze mniej, ale ta występuje tylko w 110-konnej odmianie silnika 1.5 dCi, który nie jest oferowany w Micrze (jest w Clio, ale już go wycofano z Polski z uwagi na niewielkie zainteresowanie).
Nissan Micra - obsługa bez problemów
Dobrze oceniam także obsługę Micry. Wypada ona zdecydowanie lepiej niż chociażby w nieco spokrewnionym Clio. W zasadzie do pełni szczęścia poza lepszą kamerą cofania, ale to drobiazg, brakuje tylko polskiego języka menu. Z drugiej strony w tym modelu widać duży postęp w obsłudze w porównaniu ze starszymi Nissanami, w których często właśnie przez bardzo oldskulową obsługę czułem się jak w XX wieku. W Micrze jest już XXI wiek, na szczęście jeszcze bez wirtualnych zegarów i tym podobnych wymysłów rodem z klasy premium. Również materiały wykończeniowe są całkiem przyzwoite, oczywiście jak na segment.
Reasumując – najnowsza Micra to duży postęp w stosunku do poprzedniej generacji, która nie tylko świetnie wygląda, ale także bardzo dobrze jeździ. Szkoda tylko, że najsensowniejszym z punktu widzenia przyjemności z jazdy jest odmiana z silnikiem Diesla, bo jest ona dość droga.
Nissan Micra - dane techniczne:
Pojemność skokowa i rodzaj silnika | 1461 cm3, R4 turbodiesel |
Moc łączna | 90 KM przy 4000 obr./min |
Moment obrotowy łączny | 220 przy 2000 obr./min |
Skrzynia biegów i napęd | 5-biegowa ręczna, napęd na przód |
Prędkość maksymalna | 179 km/h |
Przyspieszenie 0-100 km/h | 11,9 s |
Średnie zużycie paliwa | 3,7 l/100 km (producent) |
Pojemność bagażnika | 300-1004 l |
Cena | 63 990 zł |