Pierwsza myśl – jeszcze nowszy Qashqai! Ale chwila, przecież jesteśmy na prezentacji innego modelu Nissana. Łudzące podobieństwa do kultowego modelu marki, ma być gwarancją na bicie rekordów sprzedaży. X-Trail przeszedł tak wielką metamorfozę, że łatwiej go porównywać do innych crossoverów Nissana, niż do jego starszej wersji.
Ale jeśli już porównujemy, to… Podstawą nowego modelu jest platforma CMF, wspólna dla sojuszu Renault-Nissan. Dzięki czemu X-Trail jest o 17 mm dłuższy (4 643 mm) od poprzednika i większy w rozstawie osi o 76 mm. Na szerokość urósł o 30 mm, ale obniżył się o 5 mm. Za to prześwit pozostał bez zmian – 210 mm. Jest wystarczający na wszystkie pozamiejskie wycieczki. Przy współpracy z elektronicznie sterowanym napędem na cztery koła ALL MODE 4x4-i, idealnie sprawdza się na trudnej nawierzchni i bezdrożach górskich. Jest praktyczny, ale nie udaje sportowo-przeprawowego.
W domyślnym trybie „Auto” system stale monitoruje otwarcie przepustnicy, prędkość obrotową silnika i moment obrotowy, starając się przewidzieć poślizg kół i odpowiednio rozdzielić moment obrotowy pomiędzy przednią i tylną osią.
Możemy czuć się bezpieczniejsi do prędkości 80 km/h, później system przestaje działać. Testując go na grząskich plażach i szutrowych „odcinkach specjalnych”, ani razu nie odmówił posłuszeństwa… Od najlepszej strony pokazała się również nowa skrzynia CVT. To bardzo miła niespodzianka dla tych, którzy narzekali na szarpaninę i ciężkie przejścia między biegami w starszych generacjach. Teraz jest wszystko gładkie, ale dynamiczne. Utrzymuje optymalne obroty i moc na poziomie, którym zakładamy.
Pod maską nowego modelu X-Trail pracuje czterocylindrowy dCi 130, generujący 320 Nm momentu obrotowego, o mocy 130 KM. W naszych testach spalił 10 litrów na 100km, ale przeszedł sprawdzian w naprawdę trudnych warunkach – plaże, góry, bezdroża. Model przyspiesza od 0 do 100 km/h w zaledwie 10,5 sekundy i osiąga prędkość 188 km/h. Dzięki (lub dla niektórych przez) downsizingowi, generowana moc jest na poziomie tej, którą wcześniej osiągał dwulitrowy.
Jeśli jesteśmy już przy motorze, to montowany w X-Trailu ma rozwiązania, które powszechnie stosuje się w F1 – jest „kwadratowy”, czyli skok tłoka jest porównywalny z jego średnica, dzięki temu ułatwione jest wypełnianie komór spalania a dCi 130 został najwydajniejszym silnikiem wysokoprężnym w swojej kategorii.
Na rynku będzie jeszcze jedna jednostka - turbodoładowany silnik benzynowy 1.6 DIG-T o mocy 163 KM, ale w salonach będzie dostępny dopiero w 2015 roku.
Zamykamy maskę, idziemy do środka. Wchodząc za kierownicę, samochód jest nie do poznania. Zaprojektowana od podstaw kabina z „teatralnym” układem foteli, daje spore możliwości dla 5. pasażerów i ich bagaży (550 litrów przestrzeni bagażnika, w opcji 7-miejscowej może uda nam się schować wszystkie kosmetyczki.
Jeśli zdecydujemy się jechać w siedem osób, w ostatnim rzędzie nie powinny siadać osoby dorosłe. Zdecydowanie niewiele tam miejsca na nogi i głowę. Ale pozostała piątka, podróżująca przed nimi, będzie czuła się komfortowo. Ostatni rząd można potraktować jak ławkę pokutną.
Kierowca przed sobą ma zwiększone pole widzenia. Dwie tarcze zegarów rozdziela wyświetlacz, który podaje informacje o systemach bezpieczeństwa. Dzięki niemu nie trzeba „odrywać głowy” od trasy, by dowiedzieć się o parametrach lotu. Panel sterowania intuicyjny i bezproblemowy.
Wygląd. Przód to połączenie obłych kształtów z ostrymi cięciami. Nowe reflektory diodowe osadzone w zderzakach. To jest to, co rzuca się na pierwszy widok. Tył nowego modelu to mieszanka odważnych stylistycznych nowości z tradycyjną estetyką marki. Dokładnie to, co widzieliśmy wcześniej w Qashaqiu, a spodobało się tysiącom klientów. Od razu widać, że Nissan zerwał z dotychczasowych wizerunkiem „kanciaka”.
Od teraz wszystko jest charakterystyczne dla marki, coraz bardziej przypominając Juke lub Qashqaia o zwiększonych rozmiarach.
Podczas krótkiej, ale intensywnej pierwszej jazdy, naprawdę nie można było się doczepić do czegokolwiek. No, może poza nawigacją. Jej działanie irytowało nas w każdym możliwym momencie, kiedy żyła własnym życiem i wydłużała trasy do granic możliwości – swoich i naszych.