- To już dziewiąta generacja Camry, modelu produkowanego od ponad 40 lat
- Flagowa Toyota w Polsce zmieniła się z zewnątrz i w środku oraz otrzymała hybrydę piątej generacji
- Japoński sedan pozytywnie zaskakuje zużyciem paliwa, które jest niższe niż w niektórych autach miejskich
- Samochód był użyczony przez importera, a po teście został zwrócony
Nazwa Camry jest dobrze znana polskim kierowcom pomimo kilkunastoletniej nieobecności na europejskich rynkach. W 2019 r. model ten oficjalnie wrócił do salonów Toyoty, a w 2024 pojawiła się jego najnowsza odsłona. Osobiście określiłbym ją raczej jako gruntownie zmodernizowanego pogprzednika (szerokość, wysokość, rozstaw osi i linia boczna są identyczne), jednak według nomenklatury producenta jest to dziewiąta generacja sedana klasy średniej wyższej.
Nowa Toyota Camry – wygląda zdecydowanie lepiej
Tak czy inaczej, nowa Camry otrzymała świeży design, prezentuje się dynamiczniej i wyraźnie odróżnia się od dotychczasowej. Z przodu upodobniła się nieco do nowej Toyoty C-HR, a ponadto zyskała nieoczywisty, modny lakier nadwozia Precious Bronze, który (razem z czerwonym) wyróżnia się w gamie białych i ciemnych kolorów typowych dla tego typu sedanów.
Zaglądam do środka, tutaj również widzę spore zmiany. Deska rozdzielcza jest bardziej elegancka. Na środku znajduje się spory ekran dotykowy o przekątnej 12,3 cala (tyle samo, co w Lexusie ES). Nieco razi zbyt proste menu systemu multimedialnego bez możliwości ustawienia głównego ekranu podzielonego na różne widoki. Ważniejsze jednak, że nie zapomniano o prawdziwych przyciskach do obsługi funkcji, z których często korzystamy: klimatyzacji, podgrzewania kierownicy i fotela (również wentylowania). Pod ekranem znajduje się ich cały rządek.
Kierowca ma przed sobą pełne cyfrowe wskaźniki, które może konfigurować, oraz wyświetlacz projekcyjny na przedniej szybie (HUD). To jednak nic nadzwyczajnego, takie dodatki możemy sobie teraz zażyczyć nawet w Yarisie. Topowy system audio marki JBL z 9 głośnikami też znalazł się na pokładzie. Gra dobrze, jednak daleko mu do poziomu 17-glośnikowego Marka Levinsona z subwooferem z bratniego Lexusa. Łączność ze smartfonem jest bezprzewodowa, to samo dotyczy ładowania jego baterii.
Za kierownicą siedzi się dość wysoko nawet w najniższym ustawieniu fotela. Narzekać można na krótkie siedziska – w Executive mogłyby być one wysuwane. Szeroki podłokietnik środkowy skrywa wielki schowek. Widać, że to auto projektowane z myślą o rynku amerykańskim. Dźwignia od obsługi "automatu" jest tradycyjna (nie stała się pokrętłem na konsoli czy przełącznikiem przy kierownicy).
Na plus rozbudowany pakiet asystentów, choć niektóre funkcje irytują wydawanymi dźwiękami. Kamery (przednia i tylna) z funkcją wykrywania ruchu poprzecznego ułatwiają manewry na parkingu. Wyposażenie? W topowej wersji jest kompletne, na pokładzie znalazła się nawet automatycznie sterowana roleta tylnej szyby (jak w limuzynie). Brakowało mi tylko ściemniających się lusterek bocznych, które zapobiegają oślepianiu po zmroku (to w kabinie jest fotochromatyczne i cyfrowe).
Beżowa skórzana tapicerka ożywia ciemne wnętrze Camry. W zasięgu ręki materiały są miękkie. Oczywiście da się znaleźć twarde miejsca, jednak nie jest pod tym kątem źle. Miejsca w kabinie jest dużo, również z tyłu. Bagażnik, jak to w sedanie, ma swoje ograniczenia: jest płytki, wnęka nie za duża, a zawiasy wchodzą do środka i ugniatają bagaże. Jego pojemność to 493 litry. W tylnej kanapie znajduje się otwór do przewożenia dłuższych przedmiotów (tylko w Executive).
Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideoNowa Toyota Camry – najważniejsze zmiany w napędzie
Przejdźmy do meritum, czyli napędu. Nadal nie ma wyboru, jeśli chodzi o silniki: albo decydujesz się na pełną hybrydę (HEV), albo musisz poszukać innego auta. Warto jednak ją sprawdzić, bo Toyota specjalizuje się w takich napędach. To już piąta generacja jej układu hybrydowego – mocniejsza, wydajniejsza i bardziej komfortowa w użytkowaniu.
Pod maską Camry pozostał 2,5-litrowy silnik benzynowy, ale resztę elementów zmodyfikowano (przekładnia, silnik elektryczny, inwerter, nowy akumulator litowo-jonowy). Cały układ stał się mniejszy, o 7,7 kg lżejszy, a także o 12 koni mocniejszy (do 230 KM).
To czuć, bo nowa Camry przyspiesza od 0 do 100 km/h w czasie 7,2 s, podczas gdy poprzednia potrzebowała 8,3 s na osiągnięcie tej prędkości. Płynne i pewne wyprzedzenie nie stanowi problemu. W trybie "Sport" samochód jest naprawdę dynamiczny, w mieście wystarcza "Normal". Sedan Toyoty skłania do spokojnej jazdy, komfortowo przejeżdża przez progi zwalniające, ale nie można powiedzieć, że jest miękką "kanapą", która buja się w zakrętach.
Mocniejsze wciśnięcie pedału gazu nie powoduje, że silnik spalinowy zaczyna nieprzyjemnie "wyć". Tak było w starszych hybrydach. Teraz benzyniak raczej mruczy jednostajnie, ale nie powinien denerwować. Jego dźwięk wydaje się głośniejszy, gdy włączy się nagle po tym, jak podróżowaliśmy w trybie elektrycznym. Do wszystkiego trzeba się przyzwyczaić. Według mojej żony w środku było bardzo głośno, według mnie tylko trochę. Każdy ma inne odczucia. Kupujący poprzednią Toyotę Camry, szczególnie ci dużo podróżujący w trasie, często decydowali się na dodatkowe wyciszenie wnętrza, teraz nie powinni już tak mocno narzekać na hałas.
Oczywiście jazda hybrydą jest najprzyjemniejsza w ruchu miejskim. Wtedy Camry najwięcej czasu porusza się na prądzie. Procentowy udział trybu EV pokazuje specjalny licznik w komputerze pokładowym. Gdy tylko przestajesz przyspieszać, momentalnie wyłącza się silnik spalinowy. Fajnie, ale co ze spalaniem, czy deklarowane przez producenta spalanie na poziomie 4,9 l powinno się włożyć między bajki? Nic z tych rzeczy.
Nowa Toyota Camry – wyniki zaskakują, pozytywnie!
Byłem ciekawy, jak Camry poradzi sobie w popołudniowych godzinach szczytu na trasie z warszawskiego "Mordoru" na Pragę Południe biegnącą przez zapchaną z powodu przebudowy Trasę Łazienkowską. Obserwowałem wskaźnik i trudno mi było uwierzyć w to, co widzę. Można dojść do wniosku, że im większy korek, tym niższe spalanie, bo przejazd zakończył się wynikiem zaledwie 4,6 litra (!), a elektryk napędzał koła przez 80 proc. czasu.
Oczywiście wyższa prędkość wymaga częstszej pracy silnika spalinowego, jednak średnie spalanie w Warszawie wynosiło około 5 l/100 km (z mniejszym lub nieco większym hakiem).
Wyjazd poza miasto (fragment ekspresówki, odcinek w remoncie i jednopasmowa droga krajowa) nie sprawił, żeby Camry stała się zachłanna na benzynę – komputer również wskazał 4,6 l/100 km przy 52-procentowym udziale trybu EV.
W sumie przejechałem ok. 400 km i średnie spalanie wyniosło równe 5 litrów. To świetny rezultat, biorąc pod uwagę, że Toyota Camry ma ponad 4,9 m długości, a jej masa własna przekracza 1,6 t.
Nowa Toyota Camry – moim zdaniem
Z całą pewnością nie jest to samochód dla każdego z powodu tylko jednej wersji nadwozia i jednego napędu w gamie. Jeśli jednak myślisz o dużym, komfortowym sedanie, który pali tyle, co auto miejskie, to Camry jest bardzo dobrą propozycją.
Czy wolałbym Lexusa ES 300h? Pomijając ocenę wyglądu, jest on bardziej prestiżowy, wykończony materiałami lepszej jakości, ma lepszy system nagłośnienia, jednak w promocji kosztuje od 215 tys. zł, a bazowa cena Camry wynosi ok. 172 tys. zł. Porównując najwyższe wersje (Omotenashi i testowana Executive), różnica staje się jeszcze większa: 278 do 209,5 tys. zł (sprawdziłem cenniki aut z rocznika 2024). Być może w racie leasingowej nie będzie to aż tak odczuwalne. Według mnie Camry tak mocno się poprawiła i zyskała zmodernizowany napęd hybrydowy, który lepiej przyspiesza i jest jeszcze bardziej ekonomiczny, że wybrałbym ją zamiast ES-a.
Nowa Toyota Camry – dane techniczne
Silnik | benzynowy R4 + elektryczny |
Pojemność skokowa | 2487 cm3 |
Moc ukł. hybrydowego | 230 KM |
Napęd/skrzynia biegów | przedni/automatyczna (e-CVT) |
Przyspieszenie 0-100 km/h | 7,2 s |
Prędkośc maksymalna | 180 km/h |
Dł./szer./wys./rozstaw osi | 4920/1840/1445/2825 mm |
Masa własna/ładowność | 1635 kg/465 kg |
Pojemność bagażnika | 493 l |
Pojemność zbiornika paliwa | 50 l |
Cena testowanej wersji | 209 500 zł |