- Postanowiłem sprawdzić, jak van Toyoty sprawdzi się na trasie Warszawa – Dortmund z sześcioma osobami na pokładzie
- Proace jest dla tych, którzy potrzebują zasilić swoją flotę autem do wożenia grupy osób w nieco podwyższonym standardzie
- Pasażerowie środkowego rzędu są najważniejsi — mają rozkładany stolik, a ich fotele można odwrócić i stworzyć niewielką przestrzeń "facet to face"
- Samochód był użyczony przez importera, a po teście został zwrócony
Era minivanów dawno minęła. Kierowcy z dużą rodziną trochę nie mieli wyjścia i przesiedli się do bardziej "sexy", ale znacznie mniej pakownych SUV-ów. Jednak rynek ciągle się zmienia, a minivany powoli wracają do salonów, po prostu jest na nie zapotrzebowanie. Mało kto jednak decyduje się na naprawdę duże auto rodzinne, które pozwala wygodnie podróżować i spakować się bez żadnych ograniczeń. Może w tym szaleństwie jest metoda.
Kilka tygodni temu stanąłem przed decyzją o wyborze auta na świąteczny wyjazd z rodziną. Pierwszą myślą było, że potrzebuję kombivana. Szybko okazało się jednak, że mamy jechać w sześć osób i na dodatek – aż do Dortmundu. Jasne było, że będzie to podróż wyczerpująca, a bagaży (szczególnie w sezonie zimowym) może być sporo. Pomyślałem: gdyby tak spróbować spojrzeć na Proace jak na auto rodzinne? Ok, może nie jest to samochód dla osób, które mogą pozwolić sobie np. na spektakularnego Lexusa LM czy wypasionego Mercedesa klasy V. Ale być może jest to odpowiedni samochód dla dużej rodziny, która lubi dużo i wygodnie podróżować, jeździć na nartach lub pływać na windsurfingu? Postanowiłem sprawdzić, jak van Toyoty sprawdzi się na trasie Warszawa – Dortmund z sześcioma osobami na pokładzie.
Toyota Proace Verso Long — takie większe Berlingo?
Toyota Proace Verso Long VIP to auto określonego gatunku i przeznaczone do bardzo konkretnych, najczęściej komercyjnych zadań. Stworzona, aby wozić ważnych gości z lotniska do hotelu; zespół muzyczny na trasie koncertowej czy też ekipę telewizyjną regularnie udającą się na zdjęcia w terenie. To prawdziwy bus, który pomieści nawet ośmioro pasażerów, a do prowadzenia wystarczy jedynie prawo jazdy kategorii B. Ale czy nie jest za duży jak na samochód dla rodziny?
Autem, które od lat bije rekordy popularności, jest Berlingo wraz ze wszystkimi jego odpowiednikami. Niemal to samo auto można kupić od Toyoty (Proace City Verso), Opla, Peugeota itd. (model występuje na rynku pod kilkoma brandami). I nie ma co się dziwić, bo to auto, które idealnie spełnia potrzeby przeciętnej, polskiej rodziny. Jest nie za małe, nie za duże, da się nim podróżować w pięć osób i jest ekonomiczne. Prosty przepis na sukces. Dlaczego przywołuję ten znacznie mniejszy i tańszy od Proace Long VIP model? Bo wbrew pozorom, auta te są do siebie na swój sposób podobne.
Zarówno z zewnątrz, jak i w środku trudno nie oprzeć się wrażeniu, że gdzieś już to widzieliśmy. Styl produkowanego we Francji Proace'a, co zrozumiałe, bardzo przypomina wspomniany przeze mnie, a ukochany przez kierowców model. Szczególnie gdy mamy egzemplarz wyposażony w panoramiczny dach multifunkcyjny, dzielony zestawem nadmuchu powietrza (warto dopłacić do niego ok. 5 tys. zł, bo zmienia w zasadzie całe wnętrze). Niejeden pasażer powiedziałby, że można się w nim poczuć jak w samolocie. Mniejszych i większych szczegółów, które przypominają, że Proace nie jest autem wyprodukowanym w zakładach Toyoty, jest zdecydowanie więcej. Ale to właśnie znaczek japońskiego producenta sprawia, że w Toyocie Proace czujemy się pewnie i wiemy, że auto nas raczej nie zawiedzie. Czysta psychologia, ale działa.
Toyota Proace Verso Long — ponad 11 godzin samej jazdy
Droga łącząca Warszawę z zachodnioniemieckim Dortmundem wynosi grubo ponad tysiąc kilometrów. To trasa, do pokonania której należy zarezerwować przynajmniej 11-12 godzin. To trochę więcej niż zajmuje podróż samolotem z Warszawy do Nowego Jorku, a więc niemało. Toyota Proace wydawała się rozsądnym wyborem na taki "rejs", przy którym musimy zadbać o podwyższoną wygodę. Jak sobie poradziła? Oceniając auto, jakim jest ośmioosobowy van, należy przyjąć przynajmniej dwie perspektywy.
Pierwszą z nich jest punkt widzenia kierowcy, który musi w bezpieczny i w miarę wygodny dla siebie sposób dowieźć niemałą grupę pasażerów. Jego komfort jest zatem nie mniej ważny, bo na tak długiej trasie przekłada się bezpośrednio na bezpieczeństwo pasażerów. Pierwsze wrażenie, gdy siada się za kierownicą Toyoty Proace jest takie, jak niegdyś mówiło się o niemieckich autach – przede wszystkim ergonomia. Wszystko jest tam, gdzie być powinno. Siedzi się wysoko i bardzo wygodnie — powyżej oczekiwań. Od pierwszych chwil czuć, że nie siedzimy w busie w wersji podstawowej. Na poczucie nieco podwyższonego komfortu wpływają między innymi: podgrzewane siedzenie, skórzana tapicerka oraz masażer wbudowany w przednich fotelach. Praktycznym, a zarazem wygodnym elementem wyposażenia są również automatycznie włączające się światła drogowe. O bezpieczeństwo dbają również systemy wykrywania martwego pola (bardzo użyteczne) oraz systemy ostrzegania przed kolizją i niezamierzoną zmianą pasa.
Ergonomia — raz jeszcze wrócę do tego pojemnego określenia. "Rozsądna" deska rozdzielcza, niewielki i pozbawiony fajerwerków dotykowy system multimedialny z obsługą telefonów Apple'a i z systemem Android sprawiają, że ma się poczucie zadaniowości. To nie jest auto, które ma rozpieszczać kierowcę. Miłym, choć niemal obowiązkowym w aucie przeznaczonym do pokonywania długich tras, jest aktywny tempomat, który obsługuje się łatwo i dość intuicyjnie. Nie trzeba go szukać i wydaje się "znajomy" dla tych, którzy mieli do czynienia z pojazdami wyprodukowanymi przez grupę Stellantis (dawna PSA).
Toyota Proace Verso Long — auto jest jak żagiel
Droga do Dortmundu, choć prosta i w całości po autostradach, nie była łaskawa. Ogromny wiatr sprawiał, że w każdej sekundzie trzeba było korygować tor jazdy. Auto nie jest małe, bo jego rozstaw osi przekracza 3 m, a długość całkowita to 5 m i 30 cm. Rozmiar sprawia, że bus wyraźnie reaguje na wszelkie gwałtowne podmuchy. Musimy wziąć pod uwagę, że w czasie wichur nie będziemy poruszać się nim z taką prędkością, jak mijający nas kierowcy pojazdów z mniejszą powierzchnią boczną. W drodze powrotnej aura okazała się być zdecydowanie stabilniejsza, a auto przy prędkościach "autostradowych" sprawowało się bardzo dobrze. Podróż nie męczyła, a jedynie system bezpieczeństwa przypominał co jakiś czas, że warto pomyśleć o przerwie na kawę. Autem jedzie się na tyle wygodnie i na swój sposób łatwo, że można zapomnieć o niezbędnych przystankach.
Bus Toyoty wyposażony jest w znany, sprawdzony i ceniony silnik produkcji francuskiej. Dwulitrowiec został wyposażony w system Start&Stop, a do wyboru mamy dwa silniki diesla. O mocy 144 KM i z 6-stopniową manualną skrzynią biegów oraz mocniejszy automat. Do testów otrzymaliśmy właśnie tę bogatszą wersję o mocy 177 KM i ośmiostopniową automatyczną przekładnią. Według producenta wersja z automatem powinna spalać między 6,7 a 8 litra. W czasie testu auto spalało nam średnio 10 litrów paliwa w trybie mieszanym, z dużą przewagą jazdy po autostradach.
Raz jeszcze wracając do ergonomii, Toyota Proace Verso ma bardzo ciekawe małe i wygodnie umiejscowione pokrętło trybu skrzyni biegów (znane użytkownikom aut koncernu Stellantis). Nawet gdy pierwszy raz ma się do czynienia z takim rozwiązaniem, wybranie właściwej opcji jest proste, instynktowne, a sam przełącznik nie zajmuje niepotrzebnie miejsca między kierowcą a pasażerem. Aż trudno nie sięgnąć pamięcią, jak przed laty wyglądały dźwignie zmiany biegów w automatach, które zajmowały w zasadzie tyle samo miejsca, co manual.
Toyota Proace Verso Long — rodzina to też VIP!
Toyota Proace w przedłużonej wersji do wożenia VIP-ów (przynajmniej z nazwy) nie pozostawia wątpliwości, dla kogo auto zostało skonstruowane. Podróżowanie nim jako pasażer również potwierdza, że konstruktor zadbał o poczucie komfortu osoby wiezionej. Tym, co w największym stopniu przekłada się na wygodę i prestiż, niezależnie, czy podróżuje się do Nowego Jorku czy Dortmundu, jest przestrzeń pasażera. A tej nie brakuje w Proace niemal nikomu, w drugim rzędzie siedzeń można mówić wręcz o jej nadmiarze. Gdy odsunie się fotel, jest dziwnie pusto. Przestrzeń tę można natomiast znakomicie wypełnić…
Tak, to właśnie pasażerowie w drugim rzędzie są tymi "najważniejszymi". Ich wydzielone dwa fotele, przestrzeń na nogi, głowę czy wygodne podłokietniki sprawiają, że można poczuć się jak na pokładzie pasażerskiego samolotu. I tak jak tam, można w zasadzie rozłożyć sobie fotel do pozycji, która umożliwi przespanie większości podróży. Warto zaopatrzyć się w poduszkę pod głowę, z którą wielogodzinna trasa właściwie nas nie zmęczy. No może z jednym wyjątkiem – na pokładzie mogłoby być nieco ciszej, ale być może to już zbyt duże wymagania, jak na ten bądź co bądź, nieluksusowy segment.
Niewątpliwym plusem są automatyczne, dwustronne drzwi przesuwane. Aby je otworzyć z zewnątrz, wystarczy delikatnie pociągnąć za klamkę. Wewnątrz zaś znajdują się specjalne guziki – zestaw do obu ma kierowca, a po jednym pasażerowie drugiego rzędu. Wygodny i użyteczny drobiazg, o którym… mało kto pamięta. Trzeba wziąć poprawkę na to, że będziemy zmuszeni powtarzać: "Nie ciągnij, same się otworzą". Cóż, do luksusu trzeba nieraz przywyknąć.
O fakcie, że to właśnie pasażerowie środkowego rzędu są najważniejsi, świadczy również przewidziany przez producenta rozkładany stolik na laptopa czy tablet. Fotele można również odwrócić, a tym samym stworzyć niewielką przestrzeń biznesową "facet to face" przy rozkładanym stole. Gdyby był to samolot, obsługa śmiało mogłaby podać na nim obiad podróżującym, a ci z pewnością mieliby tu więcej miejsca niż na ciasnym pokładzie klasy ekonomicznej. Co ważne, zarówno dla zapracowanego VIP-a, jak i członków rodziny, producent nie zapomniał o dostępie do gniazdka 220 v. Jeśli ktoś planuje podróżować z nastoletnim graczem na pokładzie, jego komputer może pracować bez przerw, co daje rodzicom względny spokój i brak pytań typu: daleko jeszcze?
Trzeci rząd siedzeń zawsze jest pewnym kompromisem. Konstruktorzy musieli podjąć decyzję, czy bardziej stawiają na wygodę trójki pasażerów "ekstra", czy jednak na przestrzeń bagażową. I tu cudów nie ma. Trzeci rząd, niewyposażony w pojedyncze fotele, wypada nieco słabiej pod względem wygody. Nie oznacza to jednak, że wypada źle. Przestrzeni jest tam wciąż bardzo dużo i nie ma się poczucia, że przegrało się walkę o dobre miejsce w aucie. Jest go co najmniej tyle, ile trzeba, a może nawet więcej. Dzięki miękkiemu i komfortowemu zawieszeniu nie ma się poczucia, że siedzi się "na kole". A przynajmniej nie jest to w żaden sposób uciążliwe, co nie jest wcale standardem. Trzeba liczyć się również z faktem, że w ostatnim rzędzie jest nieco głośniej.
Toyota Proace Verso Long — międzymiastowa
Jaka jest Toyota Proace? Może to nietypowe w segmencie aut użytkowych, ale można stwierdzić, że jest to auto na swój sposób ładne. Nie jest to szczyt luksusu, ale nawet wielogodzinna podróż nim nie powinna męczyć. Toyota sprawia wrażenie solidnego narzędzia, które zawiezie nas i naszych pasażerów tam, gdzie tylko sobie postanowimy. Zrobi to w sposób wystarczająco komfortowy, a emblemat na masce daje poczucie niezawodności i trwałości. Może się to okazać istotne również przy odsprzedaży.
Dla kogo jest Proace? Oczywiście dla wszystkich tych, którzy potrzebują zasilić swoją flotę autem do wożenia grupy osób w nieco podwyższonym standardzie. Toyota wydaje się być niezłym kompromisem pomiędzy prestiżem a użytkowością. Auto jest trochę japońskie, a trochę bardziej francuskie, ale w dobrym znaczeniu tego słowa. To właśnie kontynentalny silnik należy do budzących zaufanie i jest sprawdzony.
Może to nietypowa rekomendacja, ale ta Toyota z pewnością ucieszy również każdego, kto dziś jeździ wspomnianym już berlingo, partnerem, czy mniejszą Proace City Verso. Kto jest zadowolony ze swojego auta, ale ma poczucie, że przydałby mu się większy pojazd. O ile na początku Toyota wydaje się spora (taka w istocie jest), tak już po kilkuset kilometrach przyzwyczajamy się do jej rozmiarów. Traci się poczucie, że poruszamy się busem. Auto prowadzi się przyjemnie, wysoko i wygodnie – nie gorzej niż SUV-a, a niemalże tak jak zwykłe, większe auto. Choć nie jeżdżę takim pojazdem na co dzień, to nie zdarzyło mi się, bym zawadził tylnym kołem o krawężnik. Samochód jest duży, ale podczas skrętu nie trzeba szczególnie nadrabiać jego długości. Pojazd jest stosunkowo "poręczny" jak na ponad 5 m długości.