- Historia marki SsangYong jest pełna zawirowań i zmian właścicieli, jednak ostatnio nowe modele zaskakują jakością wykonania
- Najnowsza propozycja to pikap, który bazuje na luksusowym Rextonie
- Obecnie właścicielem koreańskiej marki jest indyjski koncern Mahindra & Mahindra
Jestem chyba jednym z niewielu dziennikarzy motoryzacyjnych od lat śledzącym obecność SsangYonga na naszym rynku. A musicie wiedzieć, że w ciągu kilkunastu lat działo się sporo. Zapewne dla wielu z was ta marka kojarzy się głównie z modelami, które na przełomie XX i XXI wieku były oferowane na naszym rynku jako Daewoo. Kto wtedy nie marzył o terenowym Korando, czy dużym SUV-ie Musso? Takich osób było wiele. Jednak Daewoo skończyło, jak skończyło, a Ssangyong nadal produkuje auta i chyba ma się coraz lepiej.
SsangYong Musso - historia ewolucyjna
Dzieje się tak, mimo że w ofercie SsanYonga nie znajdziemy samochodów miejskich, czy też tanich kompaktów. Tu wszystko, jak na SsangYonga przystało, jest wywrócone do góry nogami – ale zdaje się mieć sens. Jest to jeden z tych niewielu producentów w ofercie, którego znajdziemy jedynie auta z jakąś mniejszą czy też większą terenową żyłką. Zastanawiacie się zapewne skąd ten upór. Tu należałoby wspomnieć o początkach tej marki. Początkach, które wywarły wpływ na ich filozofię tworzenia samochodów. Sama firma została założona w roku 1954 i jej główną działalnością była budowa Jeepów na zlecenie armii amerykańskiej. Jednak według mnie przełomowym momentem w krótkiej historii SsangYonga było rozpoczęcie współpracy w 1991 roku z koncernem Daimler-Benz. Jej efektem było wiele modeli, jednak najpopularniejsze na naszym runku Musso oraz Korando przez kilka lat uchodziły za luksusowe auta terenowe. Powiecie: jakie czasy, taki luksus, ale uwierzcie - wtedy to było naprawdę coś.
A teraz SsangYong nie kojarzy się z niczym. To jedna z tych marek, które według mnie cały czas pokutują po mrocznych czasach Daewoo. Niesłusznie, bo to już nie jest ta marka, którą znacie ze swoich doświadczeń, czy opowiadań rodziny i znajomych. Osiem lat temu SsangYong Motor Company został wykupiony przez indyjskiego giganta Mahindra & Mahindra Limited i nagle coś drgnęło. Potrzeba było jedynie kilku lat, aby oferta tej koreańskiej marki była w stanie zaspokoić oczekiwania niemal każdego fana off-roadu, zarówno tego miejskiego, jak i miłośników jazdy w warunkach ekstremalnych.
W ubiegłym roku zaskoczeniem okazał się niszowy Rexton, czyli duża, luksusowa terenówka. A w tym do coraz większej gamy modelowej dołączyło nowe Musso. To pikap bazujący na największej terenówce SsangYonga. Będę szczery, pikapów nie znoszę, zatem wiem, że nowość koreańskiej marki ocenię bardzo surowo. Takie miałem założenie jeszcze kilka chwil, przed zajęciem miejsca za kierownicą. Bo jak to wygląda? I nie mówię tu konkretnie o Musso, ale o wszystkich pikapach, które według mnie mają sens tylko jeśli potrzebujemy auta do ciężkiej pracy, na co dzień chodzimy w gumiakach i na pace wozimy wszystko to, co z pewnością ubrudziłoby wyściełany tkaniną bagażnik dużej terenówki. Takim autem jedziesz na zakupy i... tak naprawdę nie masz bagażnika. Co prawda można torby porzucić gdzieś na pace, ale ani to wygodne, ani nie daje gwarancji, że nasze sprawunki dotrą do domu w całości.
SsangYong Musso – wzorcowa kabina pikapa
Nadszedł jednak czas, aby zasiąść za kierownicą koreańskiego rydwanu i już po pierwszym przekręceniu kluczyka w stacyjce, obowiązkowym sparowaniu telefonu z fabrycznym zestawem głośnomówiącym – wiedziałem, że możemy zostać dobrymi kolegami. Jakość wykończenia wnętrza – tu Musso nie ma się czego wstydzić, jest dużo lepiej niż u bezpośrednich konkurentów takich jak Navara, czy Mercedes Klasy X. Tak, to niewiarygodne, ale naprawdę jest tak dobrze. Wnętrze nie dość, że wykończono miękkimi w dotyku materiałami, to zmontowano tak, że nawet podczas jazdy po bardzo nierównej nawierzchni we wnętrzu nic nie skrzypiało, czy też denerwująco stukało.
Deska rozdzielcza jest pozbawiona efektownych zegarów i innych nowości, które jednak w terenie i tak sprawdzają się tak sobie. W zamian otrzymujemy jednak tradycyjne wskazówkowe zegary, a wszystkie systemy obsługiwane za pomocą zwykłych przycisków. Jedynym dużym ekranem na desce rozdzielczej, jest duży wyświetlacz systemu multimedialnego. Jego jakość, jak i funkcjonalność stoją na najwyższym poziomie i naprawdę trudno w tej kwestii do czegoś się przyczepić. Nie mogę nawet powiedzieć, że w kabinie nie ma miejsca dla pasażerów, bo zarówno z przodu, jak i na tylnej kanapie jest go aż pod dostatkiem.
SsangYong Musso – co pod maską
Tu mamy bardzo prostą sytuację, bo pod maską nowego Musso może pracować jeden silnik, więc jeśli chcemy mieć jakiś wybór, to musimy szukać u konkurencji. Ja jednak bym nie szukał, bo oferowany przez SsangYonga turbodiesel o pojemności 2.2 osiągający maksymalnie 181 KM, w zupełności wystarczy do tego, aby sprawnie napędzać spore i ciężkie auto, którego masa własna w przypadku naszego egzemplarza wynosiła niemal 2200 kg. Zaskakujące jest również to, że układ napędowy wyciszono tak bardzo, że nawet podczas mocniejszego wciśnięcia gazu do kabiny niemal nie dociera dźwięk silnika. Cieszy również to, że podczas codziennej jazdy średnie zużycie paliwa będzie oscylować w granicach 10 l/100 km – to naprawdę dobry wynik.
SsangYong Musso – jak jeździ?
Skoro pod maską pracuje silnik zapewniający wystarczające osiągi, to zapytacie, jak to jeździ. Cóż, jak zawsze w przypadku pikapa, nie oczekiwałem zbyt wiele. Bo jak może jeździć auto, które stworzono głównie do wożenia ciężkich ładunków. Musiałem jednak zweryfikować swoje postrzeganie samochodów tego typu. Z danych technicznych wynika, że decydując się na wersję 4x4 z automatyczną skrzynią biegów maksymalna ładowność Musso to skromne 688 kg – przyznacie, że to niewiele. Ile zatem możemy zabrać na pakę, jeśli w kabinie znajdzie się komplet pasażerów? Niewiele. Czy to mi przeszkadza? Jednak nie, bo wiem, jak większość pikapów jest wykorzystywana. Ważne jest to, jak w warunkach typowych dla tego typu auta będzie się jechać po asfalcie. Tu znowu spotkała mnie niespodzianka, bo zawieszenie osadzonego na ramie Musso przyjemnie wybiera nierówności, czasami miło zabuja, ale o nerwowości znanej z innych modeli możemy zapomnieć. Powodem tej sytuacji jest między innymi konstrukcja zawieszenia, które jak łatwo możemy się domyślać, dzięki małej ładowności zestrojono tak, aby zapewniło podróżującym w kabinie maksimum komfortu.
Nieco gorzej robi się, jeśli trafimy na śliską nawierzchnię i nie włączymy odpowiednio wcześniej napędu na obie osie. Wtedy próba szybkiego przyspieszenia podczas ruszenia ze świateł skończy się walką o utrzymanie auta w linii prostej. Tak, Musso potrafi jeździć bokiem i robi to z godnością nosorożca. Opanowanie lekkiej paki wymaga sporej porcji uwagi oraz rozsądnego operowania pedałem gazu. Oczywiście lepszym rozwiązaniem, byłaby jazda cały czas z napędem na obie osie – ale to w tym aucie możliwe nie jest. Powód jest jeden, ale bardzo ważny – otóż tak jak w Rextonie układ napędowy pozbawiony jest międzyosiowego mechanizmu różnicowego – co skutkuje tym, że napęd na obie osie dostępny jest jedynie podczas jazdy po śliskiej nawierzchni. To duża wada. Z drugiej strony wiele konkurencyjnych modeli ma dokładnie taką samą konstrukcję układu napędowego.
SsangYong Musso – ile będzie kosztować jazda?
Aby stać się szczęśliwym kierowcą najnowszego Musso trzeba mieć co najmniej 109,9 tys. zł – na tyle wyceniono podstawową wersję Crystal. Jednak w przypadku tego modelu optymalnym wyborem będzie środkowa wersja Quartz, standardowo z napędem 4x4 (cena od 140,9 tys. zł), która w porównaniu z podstawą standardowo otrzymuje między innymi dwustrefową klimatyzację, skórzaną podgrzewaną kierownicę, sześć poduszek powietrznych, pełnowymiarowe koło zapasowe, czy układ wspomagania kierownicy o zmiennej sile wspomagania. Nasz egzemplarz, czyli wersja Quartz, kosztował nieco więcej, został bowiem wyposażony między innymi w automatyczną skrzynię biegów (10 tys. zł) i dobrze działający system multimedialny z nawigacją za 3 tys. zł. Za to wszystko trzeba zapłacić 153,9 tys. zł. To całkiem dobra oferta.
SsangYong Musso – czy warto kupić
Pomimo tego, że ten model bardzo mnie zaskoczył. Głównie tym jak jest dopracowany i jak szybko wyprzedził – tak wyprzedził konkurencję, piszę to z pełną świadomością! To wiem, że nawet super, ekstra, mega SsaangYong będzie miał problemy, aby na naszym rynku walczyć z utytułowaną obecną na naszym rynku od wielu lat konkurencją, jak równy z równym. Cena dobrze wyposażonego egzemplarza jest porównywalna z konkurentami, a skoro tak jest to klientom łatwiej zaufać markom, które od lat mają na naszym rynku stabilną mocną pozycję. Z drugiej strony czasy, kiedy koreańskie samochody były tanie, minęły bezpowrotnie – dlaczego? Cóż jak coś jest dobre, to nie może być tanie. I tu się kółko zamyka.
SsangYong Musso 2.2d Aut. 4x4 - dane techniczne:
Pojemność skokowa i rodzaj silnika | 2157 cm3, R4, turbodiesel |
Moc | 181 KM przy 4000 obr./min |
Moment obrotowy | 400 Nm przy 1400-2800 obr./min |
Skrzynia biegów i napęd | 6-biegowy automat, napęd 4x4 |
Prędkość maksymalna | 185 km/h |
Przyspieszenie 0-100 km/h | b.d. |
Średnie zużycie paliwa | 8,6 l/100 km (producent) |
Masa własna | 2192 kg |
Cena | od 129 900 zł |