- Obecna generacja Camry w Europie występuje wyłącznie z napędem hybrydowym
- Podczas liftingu unowocześniono systemy bezpieczeństwa i multimedia
- Hybrydowa Camry jest oszczędna, ale zapewnia umiarkowane osiągi
Gdy jako nastolatek widziałem na ulicy Toyotę Camry, dostawałem na rękach gęsiej skórki. Ten samochód w latach 90. XX wieku był synonimem dobrych osiągów, luksusu – moim motoryzacyjnym marzeniem, co potwierdzał zresztą plakat zawieszony nad łóżkiem. Kiedy więc wiosną 2019 roku otrzymałem propozycję uczestniczenia w premierowych jazdach 8. generacją Camry (model był przez 15 lat nieobecny w Europie), mimo ponad 20-letniego stażu dziennikarskiego silne emocje z dzieciństwa wróciły. Dostępna wyłącznie w hybrydowej wersji czterodrzwiowa limuzyna Toyoty nie zachwyciła mnie wówczas ani osiągami, ani luksusem, ujęła za to przestronną kabiną, wysokim komfortem jazdy oraz cichym i oszczędnym napędem.
Zmodernizowany jesienią 2020 r., a dostępny od połowy bieżącego roku flagowy model Toyoty nadal jest oferowany z niezwykle oszczędną 218-konną hybrydą (śr. spalanie w teście 6,1 l/100 km), ponadto przekonuje świetnym resorowaniem i wygłuszeniem kabiny. Producent przy okazji liftingu (pomijając kosmetyczne zmiany przedniego zderzaka oraz górnego i dolnego grilla) skupił się na unowocześnieniu systemów bezpieczeństwa i multimediów. System unikania kolizji otrzymał funkcje: wykrywania pieszych i rowerzystów, zapobiegania zderzeniu czołowemu, wspomagania kierownicy w razie ryzyka zderzenia oraz zapobiegania kolizjom na skrzyżowaniach. Camry dostało także system redukcji prędkości na zakrętach, a jego adaptacyjny tempomat dostosowuje teraz prędkość do mijanych znaków drogowych. Zmiany są więc mało zauważalne podczas codziennej eksploatacji, ale znacząco poprawiają poziom bezpieczeństwa podróżnych, zwłaszcza w skrajnych sytuacjach.