Jedno jest pewne: Proace okazał się bardzo dobrym samochodem, który w pełni spełnił oczekiwania wszystkich, którzy mieli okazję nim jeździć. Był też niestety samochodem pechowym, bo aż trzykrotnie uszkodzeniu ulegały szyby w tym aucie, co przy okazji pozwoliło nam przetestować serwis Toyoty. Pierwsze dwa przypadki dotyczyły przedniej szyby. Najpierw trafienie kamienie na warszawskiej drodze S8 spowodowało niewielką i w sumie niegroźną rysę, ale mimo to Toyota zdecydowała o wymianie całej przedniej szyby. Sprowadzenie jej trwało około dwóch tygodni, a sama naprawa – jeden dzień. Pech chciał, że niedługo po wymianie szyby na tej samej drodze ekspresowej ponownie kamień trafił w przód Proace’a i na dodatek tym razem uszkodzenia były poważniejsze. Początkowo serwis Toyoty oceniał czas sprowadzenia szyby na kilka tygodni, ostatecznie jednak udało się ten okres zdecydowanie skrócić. Duży plus dla japońskiego koncernu i jego logistyki. Jak wiemy, teraz dostępność części zamiennych do Proace’a jest już o wiele lepsza. Ostatni przypadek z szybą dotyczył bocznego okna - zostało trafione kamieniem "wystrzelonym" przez auto, którego kierowca postanowił driftować na żwirowym parkingu. Inne pechowe zdarzenie to przegryziony przez kunę przewód podciśnienia. W tym przypadku jeden z serwisów Toyoty uwinął się w jeden dzień.
Na szczęście, naszego Proace’a nie dotyczyły też liczne wezwania serwisowe – chodziło bowiem tylko o egzemplarze wyprodukowane w 2016 roku. Lista była długa i dotyczyła m.in. wycieków paliwa, odczepieniem się amortyzatorów od zwrotnicy, usterek w układzie elektrycznym, problemów ze wspomaganiem hamowania lub... odkręcaniem się kół. Na szczęście nasz egzemplarz był już pozbawiony problemów wieku dziecięcego, a w trakcie eksploatacji nie mieliśmy z nim żadnych istotnych problemów.
Toyota Proace Verso – to, co lubiliśmy
Wszyscy zgodnie docenili układ napędowy Toyoty, ale nie bez powodu – nasze auto wyposażone było w silnik 177-konny, który pozwala jeździć naprawdę dynamicznie. Idealnie współgra on z 6-biegowym automatem zmieniającym biegi płynnie i we właściwym momencie. Nie ma się do czego przyczepić. Spalanie nie jest przy tym duże, choć oczywiście średnia 5,7 l/100 km podawane przez Toyotę jest nierealna, to jednak okolice 8 l/100 km na trasie przy sporym obciążeniu to wynik możliwy do osiągnięcia bez większych poświęceń.
Nie mieliśmy też zastrzeżeń do wnętrza, które w tej wersji było przestronne, a do dyspozycji zostawał jeszcze spory bagażnik. Przy czym pięć metrów długości oznacza, że to auto, który da się jeszcze w miarę wygodnie poruszać po mieście i parkować równolegle. Wszystko, co ma powyżej pięciu metrów, staje się już niestety nieporęczne. Tu mamy zatem dobry kompromis. W kabinie zmieści się bez problemów osiem osób dorosłych. Jedyny kłopot to pas po prawej stronie w drugim rzędzie – jest zdecydowanie za krótki, ale podobno tak mają wszystkie egzemplarze Proace’a. To niedopatrzenie, bo np. uniemożliwia instalowanie fotelika mocowanego pasami. Z zapięciem się mogą mieć też problem tęgie osoby.
Kolejny plus to wyposażenie i poziom wykończenia auta. Nie jest to może jakość klasy V Mercedesa, ale siermiężności typowego dostawczaka też tu nie uświadczymy. Tworzywa są dobrej klasy, a jakość tapicerki – co najmniej przyzwoita. Trwałość trudno ocenić po zaledwie pół roku, ale w tym czasie nie zauważyliśmy oznak zużycia skóry, a przecież Proacem podróżowały rodziny z dziećmi, instalowano tu foteliki, a tylnej kanapie nierzadko podróżowały ciężkie bagaże. Otoczenie kierowcy też nie budzi zastrzeżeń – siedzi się wygodnie, ergonomia jest bez zarzutu.
Toyota Proace – są jednak i zastrzeżenia
A co się nie spodobało? Jeśli chodzi o wyposażenie, to jednym ze słabszych punktów jest system nawigacji Pro Touch z 7-calowym ekranem. Pisaliśmy o nim w jednym odcinków, nie ma więc sensu wracać do dokładnej oceny. W ramach podsumowania warto jednak przypomnieć, że działa on wolno, nawigacja korzysta z nieaktualnych map, a możliwości całego systemu są mocno ograniczone. Jego obsługa mogłaby być bardziej intuicyjna, a oprawa graficzna – nowocześniejsza. To rzecz do poprawy.
Uniwersalność to również pewien problem, bo siedzenia stosowane w Toyocie Proace wprawdzie można wymontować, ale są one piekielnie ciężkie. Co więcej, w drugim i trzecim rzędzie mamy nie trzy niezależne fotele, lecz jedno siedzenie pojedyncze i dwa kolejne połączone w jedną ławkę. Chcąc przemienić vana w dostawczaka, trzeba zatem wyjąć z niego podwójne siedzenia ważące niemal 40 kg. Lepiej samemu tego nie robić – szkoda kręgosłupa.
Reszta to w zasadzie drobiazgi. Trochę nam brakowało schowków na drobiazgi, m.in. w centralnej konsoli, a także bardziej poręcznych uchwytów na napoje. Te w górnej części kokpitu są bardzo niepraktyczne. Jeśli chodzi o funkcjonalność, przydałby się zmyślne rozwiązania ułatwiające mocowania pakunków w bagażniku. Zważywszy na masę tylnej klapy, pożądany byłby też mechanizm elektrycznego jej podnoszenia i opuszczania.
Toyota Proace – czy warto ją kupić?
Oczywiście, że tak, o ile oczywiście ktoś potrzebuje tego typu samochodu i dysponuje odpowiednimi pieniędzmi. Mocny silnik, przestronna kabina, nowoczesny kokpit – to sprawia, że Proace może być traktowany jako rywal dla takich aut jak VW Transporter, czy Mercedes Vito. Decydując się na zakup vana, na pewno warto wciągnąć Toyotę na listę modeli wartych rozważenia.
Toyota Proace Verso 2.0 D-4D 180 Medium – dane techniczne:
Pojemność skokowa i rodzaj silnika | 1997 cm3, R4, turbodiesel |
Moc | 177 KM przy 3750 obr./min |
Moment obrotowy | 400 Nm przy 2000 obr./min |
Skrzynia biegów i napęd | 6-biegowy automat, napęd na przód |
Prędkość maksymalna | 170 km/h |
Przyspieszenie 0-100 km/h | 10,1 s |
Średnie zużycie paliwa | 5,7 l/100 km (wg producenta) |
Masa własna | 1730 kg (wg producenta) |
Cena | od 146 400 zł |