Akurat tak się składa, że przez kilka ostatnich miesięcy mieliśmy okazję dość intensywnie testować Seata Aronę, czyli konstrukcyjnego brata Volkswagnea T-Crossa. Co więcej, nasz hiszpański długodystansowiec miał ten sam układ napędowy co crossover Volkswagena, czyli 115-konny silnik 1.0 TSI i 6-biegową manualną skrzynię biegów. Zatem to dobry moment, żeby porównać, czym Volkswagen różni się od Seata.
Volkswagen T-Cross 1.0 TSI – dobre pierwsze wrażenie
Subiektywnie patrząc, Volkswagen wydaje się większym, masywniejszym, po prostu poważniejszym autem niż hiszpański krewniak. Mamy tu inaczej zaprojektowane (w stylu typowym dla Volkswagenów) światła, zderzaki i detale. Na pierwszy rzut oka oba auta nie maj zbyt wiele wspólnego. To jednak złudne wrażenie. Oba modele zbudowano na tej samej płycie podłogowej MQB A0 (na której bazuje także Volkswagen Polo), a ich wymiary zewnętrze i wewnętrzne są niemal identyczne.
Mierzący tylko 4,11 cm T-Cross (podobnie zresztą, jak Arona) zaskakuje pozytywnie ilością miejsca w kabinie. Na z grubsza podobnej powierzchni, jaką dysponuje Volkswagen Polo udało się wygospodarować znacznie więcej miejsca dla pasażerów i bagaży. Wyżej podniesione fotele i przesuwana tylna kanapa (o 14 cm) zrobiły swoje. Volkswagen T-Cross w awaryjnych sytuacjach zmieści nawet rodzinę z dziećmi i jednym wózkiem. Jednak trzeba pamiętać, że powiększając maksymalnie bagażnik (pojemność wzrasta z 385 do 455 l) mocno ograniczamy ilość miejsca na nogi w tylnym rzędzie – wtedy praktycznie zmieszczą się tu wyłącznie mali pasażerowie w fotelikach.
Jednym słowem brawa dla pomysłowo i funkcjonalnie zaprojektowanego wnętrza. Na tle rywali zarówno T-Cross, jak i Arona brylują w dziedzinie funkcjonalności. Niestety, nieco gorzej jest już z jakością zastosowanych tu materiałów. Po Volkswagenie, marce przodującej w niemieckim koncernie, spodziewaliśmy się nieco lepszych materiałów. W tym aspekcie wielkiej różnicy między Aroną a T-Crossem nie zauważycie. Tu też zastosowano głównie, twarde tworzywa – szczególnie razi to na boczkach drzwi i szczycie deski rozdzielczej.
Trzeba jednak przyznać, że T-Cross wyróżnia się od krewniaka kilkoma szczegółami. W Aronie narzekaliśmy, że wieniec kierownicy jest nieco za cienki, tu (wersja Life) jest ona bardzo gruby i mięsisty, podobnie zresztą jak rękojeść drążka biegów. Wygląda to zdecydowanie lepiej, ale wymaga też przyzwyczajenia.
Trzeba też przyznać, że mimo tego, że w T-Crossie z grubsza użyto tych samych tworzyw co w Aronie, to wnętrze Volkswagena sprawia lepsze wrażenie. W tym przypadku kabinę rozwesela pomarańczowy panel na desce i tunelu oraz jasny wzór tapicerki (to elementy pakietu stylistycznego „Energetic Orange” za 3 240 zł). W Seacie wybór takich detali jest bardziej ograniczony. Jednym słowem Volkswagen zarówno z zewnątrz, jak i w kabinie prezentuje się ciekawiej niż Arona, ale są to raczej różnice symboliczne.
Volkswagen T-Cross 1.0 TSI – uboga oferta silnikowa
Niestety, jeśli nie lubicie silników trzycylindrowych, to na razie T-Cross nie jest dla was. W aktualnej ofercie jest wyłącznie silnik 1.0 TSI. Co prawda można go zamówić w dwóch wersjach mocy (95 lub 115 KM), ale w żadnej nie jest to napęd optymalny do tego auta.
Oczywiście da się nim całkiem żwawo poruszać po mieście, ale pod warunkiem, że utrzymuje się go na wyższych obrotach. W dolnych zakresach czuć potężną turbodziurę. Z kolei na plus należy zapisać dobre wyciszenie kabiny, nie słychać charakterystycznego terkotu 3-cylidnrów, no chyba, że przekroczy się 4 tys. obrotów na minutę.
Volkswagen T-Cross 1.0 TSI – zawieszenie stworzone do miasta
Układ kierowniczy T-Crossa nie stawia zbyt dużego oporu, co ułatwia manewrowanie na parkingu, ale daje słabe wyczucie auta podczas szybszej jazdy. Ponadto zawieszeni zestrojone jest tu raczej tak, aby dość komfortowo pokonywać progi zwalniające i krawężniki, a nie atakować To jednak w tym przypadku zapisujemy na plus – w końcu takich cech oczekuje się od miejskiego crossovera.
Volkswagen T-Cross 1.0 TSI – cena
Jak wspominaliśmy, T-Cross trochę rozczarowuje jakością zastosowanych materiałów, ale ogólnie sprawia dobre wrażenie. Co ważne dobre wrażenie nie mija po zajrzeniu do cennika tego modelu. Najtańsza wersja z bazowym, 95-konnym silnikiem 1.0 TSI kosztuje niespełna 70 tys. zł, czyli o 4 tys. zł więcej niż Arona. Testowana przez nas odmiana 115-konna w pośrednim wyposażeniu wymaga dopłaty nieco ponad 7 tys. zł – to też całkiem dobra oferta. Niestety, jeśli już będziecie chcieli mieć, m.in. lepszy zestaw multimedialny z nawigacją, kolorowe dodatki we wnętrzu, metalizowany lub perłowy lakier, aktywny tempomat i czujniki parkowania, przyszykujcie jeszcze dodatkowo ok. 20 tys. złotych.
Volkswagen T-Cross 1.0 TSI – dane techniczne:
Silnik | t.benz. R3/12 | |
Pojemność i rodzaj silnika | 999 cm3 | |
Maksymalna moc | 115 KM przy 5000 obr./min | |
Moment obrotowy | 200 Nm | |
Skrzynia biegów i napęd | ręczna, 6-biegowa/na przednie koła | |
Prędkość maksymalna | 193 km/h | |
Przyspieszenie 0-100 km/h | 10,2 s | |
Średnie zużycie paliwa | 5,8 l/100 km (WLTP) | |
Masa własna | 1250 kg | |
Pojemność bagażnika | 455/1281 l | |
Cena | od 76 190 zł |