Kanał Stop Cham na YouTube obfituje w różnego rodzaju nagrania z polskich dróg, na których zarejestrowano mniej lub bardziej niebezpieczne zachowania kierujących. W niektórych przypadkach można mówić o braku rozsądku, ale część osób uwiecznionych na filmach powinna z miejsca stracić prawo jazdy (o ile w ogóle je ma). Jeden z tego przypadków uwieczniono na drodze krajowej DK86 w Katowicach.

Kierowca Skody zapewne nie poradził sobie z emocjami

Jak widać na filmie, autor nagrania jadąc lewym pasem, wyprzedza pojazdy poruszające się środkowym pasem ruchu. Ponieważ dystans pomiędzy wyprzedzanymi autami jest względnie nieduży, zjeżdża na środkowy pas dopiero wtedy, gdy odległość od poprzedzającego go samochodu jest na tyle duża, że nie będzie musiał hamować, gdyby nie mógł ponownie wrócić na lewy pas.

Chwilę później tuż przed autem z kamerką pojawia się kierowca Skody. Ten najwyraźniej "siedział na zderzaku" autorowi nagrania i był zbulwersowany faktem, że ten nie zjechał dość szybko. Mimo pośpiechu uznał, że zostanie samozwańczym szeryfem i wymierzy sprawiedliwość.

Najpierw bez żadnego uzasadnienia kierujący Skodą zaczyna hamować przed autorem nagrania. Gdy ten próbuje zjechać na prawy pas, agresor zajeżdża mu drogę. Po chwili jednak przyspiesza i mogłoby się wydawać, że bandyta z czeskiego auta trochę ochłonął. Tymczasem okazuje się, że to tylko pozory.

Nie skorzystał z możliwości, którą dają polskie przepisy

Po wjeździe pod wiadukt kierowca Skody zatrzymuje się na ruchliwej drodze. Zapewne skonsternowani kierowcy jadący prawym i lewym pasem nie bardzo wiedzą, o co chodzi, bo też się zatrzymują. W efekcie dochodzi do chwilowej blokady całej trasy. Jakby tego było mało, agresor wysiada z auta i tylko z jemu znanych powodów nie dochodzi do dalszych przejawów agresji.

Cała sytuacja pokazuje, że wciąż na drogach można spotkać kierowców, którzy w ogóle nie powinni siadać "za kółko". Nawet mając zastrzeżenia do autora nagrania, mężczyzna ze Skody mógł zmienić pas i wyprzedzić inne pojazdy z prawej strony, bo polskie przepisy dopuszczają przecież taką możliwość w niektórych przypadkach, m.in. takich, jak ten zarejestrowany na filmie. Poza tym nic nie tłumaczy jego agresywnego zachowania, a tym bardziej stwarzania zagrożenia dla innych kierowców.