- Piotr Zaremba był prezesem spółki ElectroMobility Poland do kwietnia 2024 r.
- W czasie pełnienia funkcji prezesa nie chwalił się swoimi prywatnymi samochodami w mediach
- Prezesowi Zarembie wielokrotnie zarzucano brak jakiejkolwiek wiedzy w dziedzinie motoryzacji. Z opublikowanego ogłoszenia wynika, że to nieprawda
- Zachęcamy do oddawania głosów w specjalnej ankiecie, która znajduje się pod artykułem
Gdyby sprawdziły się zapowiedzi przedstawicieli spółki ElectroMobility Poland sprzed kilku lat, to już od 2023 r. po naszych drogach jeździłyby Izery – prezes Piotr Zaremba, jak mało kto, potrafił opowiadać o tym, jakim impulsem rozwojowym będzie ten projekt dla polskiej gospodarki, jak przyczyni się on do rozwoju różnych branż powiązanych mniej lub bardziej z motoryzacją i jaki mamy w tej dziedzinie olbrzymi potencjał. No ale oczywiście później była pandemia, kryzysy na rynku podzespołów, za naszą granicą zaczęła się wojna, na polskiej scenie politycznej też sporo się zmieniło – jeśli ktoś szuka wyjaśnień opóźnienia projektu, może wybierać spośród długiej listy.
Za czasów prezesury Piotra Zaremby wizja polskiego auta elektrycznego sukcesywnie się zmieniała. Od naiwnego projektu tworzonego w sposób zupełnie oderwany od realiów branży, przez autorską konstrukcję, ale przygotowaną z udziałem specjalistycznych zagranicznych firm, aż po najbardziej realistyczny wariant – wybór chińskiego koncernu z dużym doświadczeniem w dziedzinie aut elektrycznych jako dostawcy know-how i technologii, stworzenie auta opartego o istniejące już, sprawdzone modele, tyle że w opakowaniu skrojonym pod gusta Polaków.
Czym szef Izery jeździł wokół domu? Do czego tankował LPG?
W jakich autach prywatnie gustuje były już prezes ElectroMobility Poland Piotr Zaremba? Podczas kiedy pełnił swoją funkcję, nie chwalił się tym w mediach. Jakiego samochodu spodziewalibyście się w garażu jednego z najbardziej zaangażowanych propagatorów elektromobilności? Tesli? Riviana? A może Lucida albo Zeekra czy Geely? Nic podobnego.
Okazuje się, że również prywatnie były już prezes od "polskiego auta" ceni i lubi polską motoryzację, a w dodatku ma o niej pojęcie, także od strony technicznej. Na jednej z grup dotyczących polskich youngtimerów ukazało się ostatnio ogłoszenie zawierające ciekawą ofertę. Były szef Izery sprzedaje swojego prywatnego Żuka! Nie, nie jest to auto przerobione na elektryka – o ekologię i ekonomię dba w tym przypadku instalacja LPG. A przy okazji – czyżby prezes ElectroMobility Poland palił w domu drewnem?
Opis, jak na Żuka, wygląda całkiem interesująco. To wersja typowo użytkowa, a takich w dobrym stanie zachowało się niewiele – łatwiej np. o dobrze utrzymanego Żuka-strażaka.
Sprzedam fajnego Żuczka, którego mam od dwóch lat i regularnie mi pomagał w różnych sprawach wokół domu typu przeprowadzka, przywiezienie drewna czy wywóz złomu:)
Po zakupie sporo w niego włożyłem, założyłem hamulce od Lublina, wyremontowałem układ kierowniczy, zregenerowałem gaźnik itp.
Auto w pełni sprawne, jeździ i na LPG i benzynie. Przechodzi uczciwie przeglądy.
Bardzo zdrowe od spodu, w tym rama. Stan budy oceniam jako niezły, ale jak widać na zdjęciach, Żuk to Żuk więc ideału nie ma.
Ostatnio Żuk mniej jeździ, częściej stoi pod wiatą stąd decyzja o sprzedaży. Mam kilka innych starych aut i na jeżdżenie wszystkimi nie starcza czasu...
Polski dostawczak, który powoli zyskuje uznanie wśród miłośników youngtimerów i oldtimerów, wystawiony został za 7 tys. złotych. Jeżeli w zapewnieniach z ogłoszenia jest więcej prawdy niż w dawnych deklaracjach dotyczących stanu zaawansowania projektu Izery i terminów wyboru dostawcy platformy czy rozpoczęcia produkcji polskiego elektryka, to jest to bardzo uczciwa oferta. Z treści ogłoszenia wynika, że dotychczasowy właściciel ma pojęcie o mechanice i zna słabe punkty polskiej konstrukcji.