• Statystyki prowadzone przez różne instytucje zastawiają na nas pułapki
  • Nie każdy pieszy, który zginął w Warszawie w 2023 r., został ujęty w raporcie
  • Przekłamane dane to w Polsce norma. To samo dotyczy tzw. martwych dusz

"Najmniej ofiar wypadków od 40 lat", "Najbezpieczniejszy rok w stolicy", "W 2023 r. na warszawskich ulicach było najmniej ofiar wypadków drogowych" – głoszą krzykliwe nagłówki w prasie. W istocie, zaglądając w policyjne statystyki, można powiedzieć, że ubiegły rok był rekordowy, bo w wypadkach drogowych w Warszawie zginęło tylko 29 osób. Tyle że to nie wszystkie ofiary śmiertelne wypadków komunikacyjnych w stolicy. Jak to możliwe?

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo.

Piesi giną też na osiedlach. Tych ofiar nie ma w statystykach

Statystyki kłamią albo nie mówią wszystkiego – wiemy to nie od dzisiaj. Wszystko zależy bowiem od sposobu gromadzenia danych i formy ich przedstawienia. Jak się okazuje, policyjna baza danych nie obejmuje wszystkich wypadków. Jeśli incydent wydarzył się na terenie prywatnym (np. na osiedlowym chodniku), ofiary śmiertelne nie zostaną uwzględnione w oficjalnych statystykach, nawet jeśli zginęły pod kołami pojazdu.

"W systemach rejestrowane są tylko zdarzenia na drogach publicznych, w strefie zamieszkania i w strefie ruchu" – wyjaśnił dziennikarzowi "Gazety Wyborczej" sierż. Bartłomiej Śniadała z Komendy Stołecznej Policji. O zjawisko nieuwzględniania w statystykach pieszych ginących na osiedlowych uliczkach (np. pod kołami śmieciarki lub auta kuriera) dziennik zapytał też Jakuba Dybalskiego z Zarządu Dróg Miejskich w Warszawie. "Pytanie dotyczy zdarzeń nie na drodze, ale na prywatnym terenie, który ma konkretnego właściciela odpowiedzialnego za to, żeby tam było bezpiecznie, i który decyduje, kto i jak się tam porusza" – odpowiedziało miasto.

Znak wskazujący wjazd na drogę wewnętrzną na osiedlu Foto: Maciej Brzeziński / Auto Świat
Znak wskazujący wjazd na drogę wewnętrzną na osiedlu

Polskim statystykom trudno ufać. Weźmy choćby "martwe dusze"

Ile dokładnie takich ofiar śmiertelnych nie znajdziemy w bazie? Trudno stwierdzić, ale z całą pewnością można powiedzieć, że dużo, bo do tego typu wypadków komunikacyjnych dochodzi przecież także w innych polskich miastach. Zresztą to nie pierwszy raz, kiedy dane statystyczne odbiegają od rzeczywistości. Jeszcze bardziej rażącym przykładem jest liczebność polskiego parku samochodowego.

Według najnowszych informacji z Centralnej Ewidencji Pojazdów i Kierowców (CEPiK) po polskich drogach jeździ aż 27 mln 347 tys. samochodów osobowych (stan na 31.12.2023). Tymczasem według Instytutu Badań Rynku Motoryzacyjnego Samar w bazie CEPiK znajduje się ponad 7 mln tzw. martwych dusz, czyli pojazdów, które sztucznie zawyżają wynik, bo w rzeczywistości zostały zezłomowane albo od dawna nie są już sprawne.

Ten Ford Mondeo istnieje tylko na papierze Foto: Stanick / Shutterstock
Ten Ford Mondeo istnieje tylko na papierze

Ten problem akurat ma już rozwiązanie – w drugiej połowie 2024 r. z bazy będą usuwane samochody, których od dawna nikt nie ubezpiecza, ani nie wykonuje im obowiązkowych badań technicznych. Niestety, nie będzie to oznaczało końca pułapek zastawianych przez prowadzone w Polsce statystyki. Warto zdawać sobie z tego sprawę.