- W 2024 r. policja odnotowała kilkaset wypadków z udziałem osób na hulajnogach elektrycznych
- Wypadków z udziałem rowerzystów są tysiące
- Wśród osób, które jadąc na hulajnogach elektrycznych spowodowały wypadek albo stały się ofiarami wypadku, są zarówno ranni jak i zabici
- Lekarze twierdzą, że codziennie mają do czynienia z ofiarami wywrotek na hulajnogach elektrycznych i domagają się zmiany prawa
Pod petycją, którą można już przeczytać na stronach Ministerstwa Zdrowia, podpisali się lekarze, którzy – jak twierdzą – codziennie mają do czynienia z ofiarami wypadków na hulajnogach elektrycznych. Niedawno do szpitala trafiła nastolatka, która wraz z kolegą jechała na jednej hulajnodze, w której dezaktywowano ograniczenie prędkości. Mieli rozpędzić się do 70 km na godz., upadli na łuku drogi. Dziewczyna zmarła po kilku dniach.
Ile jest wypadków na hulajnogach?
Ile naprawdę jest niebezpiecznych zdarzeń związanych z jazdą na hulajnodze elektrycznych, tego nie wiemy, ponieważ większość upadków umyka statystykom. Przecież nikt rozsądny, kto przewróci się na hulajnodze czy rowerze i złamie sobie rękę, nie wzywa policji. Poszkodowani najczęściej na własną rękę albo z czyjąś pomocą jadą do szpitala. Statystyki mówią jedynie o tych zdarzeniach, do których ktoś wezwał policję albo z powodu tragicznych następstw, albo dlatego, że ktoś kogoś uszkodził i ofiara zdarzenia domaga się interwencji policji. A zatem:
- W 2024 r. kierujący hulajnogami elektrycznymi spowodowali 372 wypadki, w których zginęły 3 osoby, 400 osób zostało rannych
- Poszkodowanych osób jadących na hulajnogach elektrycznych (zarówno sprawców wypadków, jak i ofiar) było w 2024 r. aż 624. Wśród nich było 5 zabitych i 220 ciężko rannych.
- W 64 zdarzeniach hulajnoga najechała na pieszego, w sumie w tych zdarzeniach 62 osoby odniosły rany
- W 38 zdarzeniach ofiarą kierującego hulajnogą elektryczną był rowerzysta
- Jedną z ofiar wypadków spowodowanych przez osobę na hulajnodze elektrycznej był motocyklista
- 67 wypadków spowodował pijany użytkownik hulajnogi elektrycznej. W tych wypadkach nie było ofiar śmiertelnych, ale 72 osoby odniosły rany na tyle poważne, że można mówić o wypadkach
Przeczytaj także: Pan Adam jechał 120 km/h drogą ekspresową. Dostał 800 zł i 9 pkt mandatu. "Panie władzo, myślałem, że to pomyłka"
Autorzy petycji domagają się obowiązkowej jazdy w kasku. Nie tylko na hulajnogach
Lekarze chcą, aby obowiązek jazdy w kasku dotyczył nie tylko osób na hulajnogach elektrycznych, lecz także rowerzystów. Statystyki nie pozostawiają wątpliwości, że liczba wypadków z udziałem rowerzystów jest znacznie większa niż wypadków z udziałem jeżdżących na hulajnogach, bo też rowerzystów jest wielokrotnie więcej niż korzystających z hulajnóg elektrycznych. A jednak w większości krajów świata – obecnie także w Polsce – kaski na rowerach i hulajnogach elektrycznych nie są obowiązkowe.
I to się w najbliższym czasie nie zmieni, rząd nie pracuje nad zmianą prawa w tej kwestii.
Dlaczego obowiązek jazdy w kaskach to nie jest prosta rzecz?
Rzecz w tym, że jest wiele przedsięwzięć mających propagować jazdę na rowerze np. zamiast samochodu. To m.in. miejskie rowery wynajmowane na minuty za drobne pieniądze lub wręcz za darmo, na które można wsiąść w dowolnym momencie. To samo dotyczy hulajnóg elektrycznych (choć w tym przypadku trudno mówić o rządowych zachętach – te pojazdy traktowane są raczej jak zło konieczne, z którym jest masa problemów).
W każdym razie, gdyby na rowerze trzeba było jeździć w kasku, miejskie wypożyczalnie rowerów mogłyby od razu się zamykać: aby z takiego roweru skorzystać, trzeba by mieć pod ręką kask, co nie zawsze jest możliwe.
Czy styropianowy kask chroni przed śmiercią?
Na pewno tak, ale nie w każdej sytuacji. Dobry kask rowerowy jest w stanie zamortyzować jedno uderzenie głową w przeszkodę, co może uratować jego użytkownika, choć niekoniecznie przy prędkości 70 km na godz. Kask nie chroni przed złamaniami kończyn i innymi ranami, które przydarzają się najczęściej osobom na hulajnogach. Kask rowerowy nie chroni nawet przed uszkodzeniem twarzy w wyniku uderzenia o ziemię.
Z punktu widzenia Ministerstwa Infrastruktury (choć nikt tego oficjalnie nie przyzna) wprowadzenie obowiązku jazdy na rowerze czy hulajnodze elektrycznej w kaskach to mnóstwo zamieszania, a stosunkowo niewielki zysk.
A tymczasem kaski są coraz popularniejsze
Jednocześnie nie ma przeciwwskazań, by używać kasku dobrowolnie – wielu rowerzystów je ma. Rzadkością są kolarze na rowerach wyczynowych jeżdżący bez kasków – bo jest to modny, w środowisku kolarzy wręcz niemal obowiązkowy element wyposażenia.
I to z grubsza tyle – warto namawiać, ale trudno będzie zmusić. Jeśli ktoś jeździ bez kasku na odblokowanej hulajnodze 70 km na godz., to cóż…