Kilkanaście dni temu opisaliśmy przypadek "tymczasowej" zatoki na północnej jezdni drogi ekspresowej S2. Na odcinku pomiędzy węzłami Patriotów i Lubelska prawy pas został częściowo wyłączony z ruchu, bo w tym miejscu wyznaczona została zatoka dla służb pilnujących przestrzegania zakazu ruchu ciężarówek w ruchu tranzytowym. W efekcie kierowcy w pewnym momencie zamiast trzech mają do dyspozycji jedynie dwa pasy, co regularnie przyczynia się do utrudnień i powstawania korków w tym miejscu.
O odniesienie się do sprawy poprosiliśmy zarówno Generalną Dyrekcję Dróg Krajowych i Autostrad (GDDKiA), jak i Główny Inspektorat Transportu Drogowego (GITD), na którego potrzeby ta zatoka została stworzona.
Zatoka na S2 — GITD wcale o nią nie wnioskował
Odpowiedź, którą otrzymaliśmy z GITD jest o tyle zaskakująca, że pokazuje absurdalność funkcjonowania zatoki, która miała być rozwiązaniem tymczasowym, a wygląda, jakby wpisała się krajobraz drogi S2 na stałe. Jak przekazuje Biuro Informacji i Promocji | Wydział Komunikacji GITD, "Inspekcja Transportu Drogowego nie wnioskowała o wyłączenie z użytkowania odcinka jezdni na drodze ekspresowej S2 na rzecz punktu do kontroli pojazdów".
Dalej dowiadujemy się, że "Inspekcja Transportu Drogowego na punkty kontrolne wykorzystuje miejsca wskazane przez zarządcę drogi. ITD nie odpowiada za wprowadzaną organizację ruchu".
ITD korzysta z zatoki rzadko, a kierowcom utrudnia ona życie regularnie
Ale najważniejsze jest jeszcze jedna informacja. "Kontrole na tym odcinku prowadzone są sporadycznie, w przypadku stwierdzenia przez inspektorów naruszeniem przepisów prawa i konieczności przeprowadzenia kontroli". To oznacza, że kierowcy muszą liczyć się z utrudnieniami tylko dlatego, że co jakiś czas któryś z kierowców ciężarówki zdecyduje się złamać zakaz ruchu.