- Ministerstwo Przemysłu publikuje dane o kosztach jazdy w zależności od rodzaju napędu
- W rankingu od początku w kategorii kosztów wygrywało zasilanie LPG
- Przy założeniu, że auta elektryczne ładowane są na publicznych, komercyjnych ładowarkach, koszt przejechania 100 km autem elektrycznym jest o 67,7 proc. wyższy niż autem na LPG
- Przy ładowaniu auta elektrycznego w domu koszt przejechania 100 km na prądzie jest o ponad 25 proc. niższy niż na gazie
- Dane zebrano jeszcze przed wprowadzeniem embarga na gaz z Rosji
Ministerialny ranking opłacalności paliw ma umiarkowaną wartość informacyjną dla przeciętnych użytkowników aut, ale za to świetnie nadaje się jako argument w dyskusjach o wyższości jednej formy napędu nad inną. Oczywiście, najczęściej wykorzystywali go zwolennicy instalacji gazowych i lobbyści branży gazowniczej. "Elektryczne auta są bez sensu. Na gazie jeździ się najtaniej. Nawet Ministerstwo to przyznaje" – taki argument padał w wielu dyskusjach. I jak tu dyskutować z argumentami dostarczanymi przez poważny urząd?
W ministerialnym rankingu podsumowującym sytuację w IV kwartalne 2024 roku na pozór wszystko wygląda po staremu. Znów królem rankingu jest LPG, a dane wyglądają tym lepiej, że zbierano je przecież przed podwyżkami cen gazu wynikającymi z oficjalnego embarga na rosyjski gaz.
Jazda na LPG: taniej się nie da, chyba że masz elektryka i własne gniazdko
Przejechanie 100 km średniej wielkości autem segmentu C ma według ministerstwa kosztować na gazie 24 zł 18 gr, jadąc dieslem, zapłacimy 28 zł 91 gr, podróż benzyniakiem będzie nas kosztowała 35 zł 38 gr, przy tankowaniu CNG taki sam dystans miał kosztować 42 zł 54 gr. Na tym tle kwota 40 zł 55 gr za energię elektryczną potrzebną do przejechania 100 km nie wygląda zbyt zachęcająco, chociaż i tak lepiej niż 65 zł 55 gr za jazdę na wiecznym paliwie przyszłości (tyle że autem o rozmiar większym), czyli na wodorze.
Do stworzenia ministerialnego rankingu wykorzystano uśrednione dane o kosztach paliw i energii dla różnych typów pojazdów. Uwzględnione zostały auta segmentu C oraz średnie SUV-y i crossovery.
Dlaczego więc piszemy, że według ministerstwa autami elektrycznymi jeździ się najtaniej? Podstawowa tabelka mówi o sytuacji, kiedy z auta elektrycznego korzystamy dokładnie tak samo, jak z pojazdów spalinowych – czyli tak jak tankujemy takie auta na stacjach, tak samo ładujemy samochód elektryczny na publicznych, płatnych, komercyjnych ładowarkach.
Tyle że taki sposób wyliczania kosztów jazdy elektrykiem nie spodobał się miłośnikom aut elektrycznych, którzy poniekąd słusznie, zwracają uwagę, że znaczna część ładowań odbywa się w przydomowych garażach, a prąd rozliczany jest wtedy po preferencyjnych stawkach dla gospodarstw domowych, albo pochodzi przynajmniej częściowo z prywatnych instalacji fotowoltaicznych. Ministerstwo najwyraźniej wsłuchało się w te uwagi i dodało kolejną tabelę: "Średni koszt przejechania 100 km samochodem elektrycznym ładowanym energią elektryczną w gospodarstwie domowym".
Urzędnicy przyjęli, że domowy prąd kosztował średnio 1,14 zł/kWh, co przy zużyciu energii na poziomie 15,9 kWh/100 km przekłada się na koszt pokonania 100 km na poziomie 18 zł. W takim układzie, przy założeniu jazdy "wokół komina", elektryk ładowany z domowego gniazdka, nawet bez fotowoltaiki, jest wyraźnie tańszy od zbliżonego auta z napędem spalinowym.
Oczywiście, im dalej od domowego gniazdka, tym jazda robi się droższa – dla ładowania na publicznych stacjach ministerialni urzędnicy przyjęli całkiem realistyczną stawkę 2 zł 55 gr za kWh – są stacje, na których można załadować auto nawet o kilkadziesiąt proc. taniej, ale są też i wyraźnie droższe.
A co z gazem ziemnym tankowanym w domu?
Gdyby chcieć zachować całkowity obiektywizm, przydałaby się kolejna tabelka dla... aut z instalacjami CNG, tankowanych w domach. Tak, coś takiego istnieje, chociaż niemal popadło w zapomnienie. Wprawdzie domowy gaz wciąż jest dosyć tani (mniej więcej o połowę tańszy niż na komercyjnych stacjach), to do zatankowania go do auta potrzebny jest stosunkowo drogi kompresor, a czas tankowania jest... zbliżony do czasu ładowania auta elektrycznego z domowego gniazdka – jak dobrze pójdzie, to przez noc się uda.
Przy dzisiejszych cenach domowego gazu elektryk i tak okazuje się tańszy, a przy tym wygodniejszy w eksploatacji.