33-latek za kierownicą Toyoty Yaris przekonał się na własnej skórze, czym jest pech. Miał dobre intencje – chciał przecież tylko ostrzec nadjeżdżającego z naprzeciwka kierowcę przed policyjną kontrolą. Nawet nie brał pod uwagę, że kierowcą, któremu zamierzał wyświadczyć przysługę, może być... funkcjonariusz jadący nieoznakowanym radiowozem. "Mrugnięciem długimi" zwrócił na siebie uwagę, a nie powinien był tego robić.

Kierowca wpadł, bo ostrzegł policję przed kontrolą

Do opisywanej sytuacji doszło kilka dni temu w miejscowości Bojadła w woj. lubuskim. Gdy zamontowana w policyjnym pojeździe kamera zarejestrowała wykroczenie, mundurowi zawrócili i zatrzymali kierowcę Toyoty. W trakcie kontroli, którą ściągnął na siebie 33-latek, wyszło na jaw, że... nie ma uprawnień do kierowania pojazdami mechanicznymi. Na tej podstawie policjanci podjęli decyzję o skierowanie wobec mężczyzny wniosku o ukaranie do sądu.

33-latek prowadził samochód, nie mając prawa jazdy Foto: DarSzach / Shutterstock
33-latek prowadził samochód, nie mając prawa jazdy

Co grozi kierowcy za "mrugnięcie długimi"?

Ostrzeganie przed kontrolą drogową za pomocą świateł to popularny zwyczaj w Polsce. W razie wpadki to jednak kosztowna życzliwość. Oczywiście, w normalnej sytuacji kierowca nie zostanie zaprowadzony przed sąd – w świetle polskiego prawa to wykroczenie polegające na niezgodnym z przepisami korzystaniu ze świateł drogowych. Grożą za to 4 punkty karne i mandat w wysokości 200 zł. Co więcej, taką samą karę można dostać również za inne uprzejme sygnały świetlne (podziękowanie czy przeproszenie "awaryjnymi", przypomnienie o włączeniu świateł itp.).

Zgodnie z przepisami światła awaryjne służą tylko do ostrzegania o zagrożeniu Foto: archiwum / Auto Świat
Zgodnie z przepisami światła awaryjne służą tylko do ostrzegania o zagrożeniu

Funkcjonariusze z Komendy Miejskiej Policji w Zielonej Górze zwracają uwagę, że ostrzeganie światłami o kontroli drogowej to niebezpieczny zwyczaj, którym paradoksalnie możemy wyrządzić więcej szkód niż pożytku. Oczywiście, jeśli "strzał z długich" spowoduje, że kierowca z naprzeciwka zwolni, to taki efekt jest pożądany. Gorzej, jeśli jedzie nim poszukiwany przestępca lub człowiek pod wpływem alkoholu – w ten sposób nieświadomie pomagamy mu uniknąć odpowiedzialności karnej. Ale o tym w pierwszej chwili się nie myśli.