- Komisja Europejska utrzymała w mocy ostrzejsze normy emisji CO2, ale wydłużyła okres, w którym firmy muszą się do nich dostosować
- Producenci, m.in. Volkswagen i Renault, pozytywnie oceniają zmiany, wskazując na możliwość zwiększenia konkurencyjności i popytu na auta elektryczne
- Krytycznie do modyfikacji odnosi się Volvo, które uważa, że zmiany wprowadzone w ostatniej chwili mogą faworyzować mniej przygotowane firmy
Decyzją UE od 2025 r. obowiązują znacznie ostrzejsze limity emisji CO2 dla przemysłu motoryzacyjnego. Aby uniknąć kar, co najmniej 20 proc. sprzedawanych aut w większości firm muszą stanowić pojazdy elektryczne. Te coraz bardziej wyśrubowane normy mają ostatecznie doprowadzić do osiągnięcia najpóźniej w 2035 r. zerowej emisji dwutlenku węgla generowanego przez nowe pojazdy.
Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideoOd dialogu z branżą motoryzacyjną do wydłużenia okresu przejściowego
Obowiązujące od 2025 r. limity emisji CO2 wywołały silny opór ze strony europejskich koncernów motoryzacyjnych. Już pod koniec stycznia br. przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen spotkała się z europejskimi liderami branży — producentami samochodów i części, dostawcami oraz organizacjami — rozpoczynając dialog na temat przyszłości europejskiego przemysłu motoryzacyjnego.
Firmy ze Starego Kontynentu, zwraca uwagę Reuters, aby spełnić ustalone cele i uniknąć związanych z nimi kar, musiałyby zwiększyć sprzedaż aut elektrycznych. Tymczasem na rynku pojazdów zeroemisyjnych europejskie firmy muszą walczyć nie tylko o zainteresowanie ze strony klientów, lecz także — a może przede wszystkim — z konkurencją z Chin i Stanów Zjednoczonych.
Limity emisji CO2 pozostają bez zmian
Wygląda na to, że naciski ze strony europejskich producentów przyniosły, przynajmniej częściowo, oczekiwany efekt. W poniedziałek (3 marca) przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen, po spotkaniu m.in. z dyrektorami i związkami zawodowymi, przekazała, że pod koniec marca organ wykonawczy UE zaproponuje wydłużenie czasu na osiągnięcie wyznaczonych celów emisji CO2 z obecnego jednego roku do trzech lat.
Jak wyjaśniła na konferencji prasowej von der Leyen, cele pozostają niezmienione, natomiast firmy będą miały więcej przestrzeni na dostosowanie się do zaostrzonych norm. Wejście w życie zmodyfikowanych zasad wymaga jednak zatwierdzenia przez Parlament Europejski oraz rządy państw UE. Po ich zaakceptowaniu zgodność z normami będzie oparta na średniej emisji producenta samochodów w okresie 2025-2027.
Włochy zadowolone, podobnie jak Volkswagen i Renault
Zapowiadane zmiany spotkały się z pozytywnym odzewem ze strony zainteresowanych. O złagodzenie zasad walczyły m.in. Włochy i Czechy. Adolfo Urso, włoski minister przemysłu, stwierdził, że oznacza to uratowanie europejskiego przemysłu motoryzacyjnego. Większe oczekiwania mają natomiast Czechy. Czeski minister transportu Martin Kupka przyznał wprost, jak informuje Reuters, że będą naciskali o wydłużenie okresu, w którym trzeba dostosować się do ostrzejszych norm, do pięciu lat.
Z zadowoleniem planowane zmiany przyjął Oliver Blume, dyrektor generalny Volkswagena. Szef największego europejskiego producenta samochodów podkreślił "pragmatyczne podejście" Komisji Europejskiej, które przy braku wpływu na ustaloną emisję CO2 dało koncernom więcej czasu na przyspieszenie popytu na auta zeroemisyjne dzięki przystępnym cenowo nowym modelom. Także Renault oceniło je pozytywnie, zwracając uwagę na możliwość utrzymania konkurencyjności w miarę zwiększania się popytu na pojazdy elektryczne.
Większa ilość czasu, ale osiągnięcie celu i tak będzie trudne
Dość umiarkowane zadowolenie można wyczuć w reakcjach Sigrid de Vries, dyrektor generalnej europejskiego stowarzyszenia producentów samochodów ACEA oraz Matthiasa Zinka, prezes europejskiego stowarzyszenia dostawców samochodów CLEPA. Ta pierwsza uważa, że to pozytywna zmiana, ale osiągnięcie celów nadal będzie trudne. Z kolei Zink stwierdził, że planowana modyfikacja harmonogramu przynosi "ograniczoną ulgę".
Sceptycznie do zmian odnosi się m.in. Volvo, należące do chińskiego producenta samochodów elektrycznych Geely. Zdaniem szwedzkiego koncernu, jak informuje Reuters, firmy, które przygotowały się na normy obowiązujące od 2025 r., nie powinny być pokrzywdzone przez zmiany wprowadzane w ostatniej chwili.
Wydłużenie okresu dostosowania się do norm nie zwiększy konkurencyjności
Negatywnie do sprawy podchodzi także grupa badawcza T&E, prowadząca kampanie w dziedzinie transportu. Zdaniem Williama Todtsa, dyrektora wykonawczego T&E, kluczem do konkurencyjności jest możliwość produkcji aut elektrycznych w cenie, jakiej oczekują masowi klienci. Todts zwrócił uwagę, że temu zadaniu podołali Chińczycy i dodał, że opóźnienie tego procesu w Europie nie czyni Starego Kontynentu bardziej konkurencyjnym.
Już w środę 5 marca rada wykonawcza UE ma przedstawić plan działania w sektorze motoryzacyjnym. Oczywiście celem jest umożliwienie koncernom zelektryfikowanie całej gamy oferowanych pojazdów i zwiększenie konkurencyjności w porównaniu z największymi rywalami.
- Przeczytaj także: Masowe kontrole autokarów. Tym razem nie sprawdził się czarny scenariusz