- Kierowcy mają problemy z rozróżnianiem sygnalizatorów kierunkowych – jedne, gdy strzałka skierowana jest w lewo, pozwalają zawracać, a inne nie
- Problemy są też z określeniem, do którego miejsca obowiązuje znak ograniczający albo podwyższający prędkość na danym odcinku drogi
- Problemów przysparzają też ogólne przepisy ruchu drogowego
- Więcej takich tekstów znajdziesz na stronie głównej Onetu
Jechałeś za szybko, bo nie wiedziałeś, że na tym odcinku nie wolno? To niestety, nie chroni nas przed mandatem. Czasem wręcz zbyt żywiołowa dyskusja z policjantem może sprawić, że będziemy odpowiadać przed sądem albo wręcz dostaniemy zaproszenie na egzamin sprawdzający. Oto częste, popełniane w wielu wypadkach nieświadomie, kosztowne błędy kierowców.
Dalsza część tekstu pod materiałem wideo
Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideoGaleria zdjęć
Jedziesz dwupasmówką swoim tempem, prawym albo lewym pasem – bez znaczenia. Jedziesz nieco szybciej niż inny kierowca, z którym zrównujesz się tuż przed przejściem albo na wysokości przejścia dla pieszych. Bywa i tak, że nie jedziesz wcale szybciej niż inni, ale ktoś w pechowym dla ciebie miejscu mocno zwolnił. Nie planowałeś nikogo wyprzedzać, a wyprzedziłeś – i to w dodatku na przejściu. Przepis mówi: "Kierującemu pojazdem zabrania się wyprzedzania pojazdu na przejściu dla pieszych i bezpośrednio przed nim, z wyjątkiem przejścia, na którym ruch jest kierowany". Co oznacza, że jeśli na przejściu działa sygnalizacja świetlna, wyprzedzanie jest dozwolone. Nie ma sygnalizacji bądź nie działa – płacisz. Mandat wynosi 1,5 tys. zł.
Strzałka kierunkowa w lewo namalowana na skrajnym lewym pasie ruchu pozwala nam i skręcić w lewo, i zawrócić. Biała strzałka kierunkowa na niebieskiej tabliczce (znak F-10, F-11) – jeśli pozwala na skręt ze skrajnego lewego pasa w lewo – także pozwala na zawracanie. Nawet zielona strzałka pozwalająca na warunkowy skręt w lewo (sygnalizator S-2) pozwala na zawracanie. Za to sygnalizator kierunkowy S-3 pozwala jechać wyłącznie w kierunku wskazanym strzałkami! Masz strzałkę w lewo – nie możesz zawracać! Łatwo się pomylić, prawda? To może też sporo kosztować – mandat wynosi 500 zł.
To zachowanie wśród kierowców absolutnie typowe: widzę wyświetloną "zieloną strzałkę" skierowaną w prawo – skoro skręcam w prawo, to znaczy, że mogę jechać! Otóż nie do końca! Wolno jechać, ale pod warunkiem, a nawet dwoma: mamy obowiązek zatrzymać się przed sygnalizatorem, postać, choć ułamek sekundy i – jeśli droga jest naprawdę wolna – można jechać. Mandat za niezatrzymanie przed sygnalizatorem S-2 wyświetlającym zieloną strzałkę wynosi 500 zł. Przepis mówi: Nadawany przez sygnalizator S-2 sygnał czerwony wraz z sygnałem w kształcie zielonej strzałki oznacza, że dozwolone jest skręcanie w kierunku wskazanym strzałką w najbliższą jezdnię na skrzyżowaniu, z zastrzeżeniem ust. 3. (…) 3. Skręcanie lub zawracanie, o których mowa w ust. 1 i 2, jest dozwolone pod warunkiem, że kierujący zatrzyma się przed sygnalizatorem i nie spowoduje utrudnienia ruchu innym jego uczestnikom. Mandat za nieprawidłowe zachowanie wynosi 500 zł.
Tak – jeśli nie zauważyło się, znak podwyższający dozwoloną prędkość został już odwołany, np. przez skrzyżowanie. Skrzyżowaniem jest zaś nie tylko każde przecięcie dróg, ale też ich połączenie albo rozwidlenie. Mandat: to zależy, jak szybko jechałeś – za pierwszym razem nie więcej niż 2,5 tys. zł.
Parę lat temu, gdy straże gminne miały jeszcze prawo korzystać z fotoradarów, kierowcy padali ofiarą swoistej pułapki: znak ograniczenia prędkości umieszczony pod zieloną tabliczką z nazwą miejscowości oznacza, że ograniczenie obowiązuje na terenie całej miejscowości. Mijasz więc taki zestaw znaków, potem jedziesz grzecznie przez miejscowość – dajmy na to, 40 km/h, a potem widzisz tabliczkę „koniec obszaru zabudowanego” – i naciskasz gaz. A w krzakach panowie z radarem – owszem, obszar zabudowany się skończył, ale miejscowość jeszcze się nie skończyła! Mandat: to zależy, jak dobrze przyspiesza twoje auto – za pierwszym razem do 2,5 tys. zł.
Około 200 tysięcy wykroczeń zarejestrował odcinkowy pomiar prędkości w niecały rok (od 2021 do 2022 r.) na trasie Piotrków-Tuszyn na dystansie kilkunastu kilometrów! Czy kierowcy są aż tacy głupi? Otóż nie: kierowcy nie byli świadomi, że łamią prawo. Choć niektórzy zauważali początek odcinka pomiarowego, to po paru kilometrach jazdy szeroką i gładką jak stół drogą zapominali o ograniczeniu albo byli pewni, że przeoczyli znak, który je kończy. A jako że to autostrada, to wciskali gaz głęboko. W ten sposób budżet państwa, choć częściowo odzyskał koszty włożone w budowę… Rada: jadąc w Polskę, przygotuj się do podróży, sprawdź w internecie, czy na trasie nie ma odcinków pomiaru średniej prędkości. W takich miejscach na znaki przypominające o ograniczeniu lepiej nie liczyć! Mandat: zależy, jak szybko jedziesz, do 2,5 tys. zł.
Utrudnieniem jest to, że znak "zakaz zatrzymywania się" obowiązuje po tej stronie drogi, przy której stoi. Jeśli zatem mamy chęć zatrzymać się po przeciwnej stronie drogi, musimy przejechać się aż do najbliższego skrzyżowania, tam upewnić się, że nie ma znaku, który dotyczy drugiej strony drogi i – dopiero wtedy mamy pewność, że zatrzymanie się i postój są zgodne z prawem. Mandat za zatrzymanie się "na zakazie” nie podrożał jednak tak jak wiele innych – 100 zł.
To droga nauka – jeśli chcemy się uczyć na błędach. Aktualny taryfikator przewiduje 2 tys. zł mandatu za wjazd na torowisko, jeśli przed wjazdem na ten przejazd miga lub świeci sygnalizator ze światłem czerwonym. Rzecz w tym, że sygnalizatory przy przejazdach są wyłączane czasem dopiero po kilkunastu-kilkudziesięciu sekundach po otwarciu szlabanów. I choć z faktu otwarcia szlabanów wynika, że wjazd na przejazd jest bezpieczny, nadmierny pośpiech i wjazd na tory bez oczekiwania na wygaszenie sygnalizacji kosztuje dokładnie 2 tys. zł.
Raz można wyprzedzać, a raz nie można… Podsumujmy: wyprzedzanie na skrzyżowaniu (o co szczególnie łatwo, gdy wloty i wyloty ze skrzyżowania mają po dwa lub więcej pasów ruchu) jest dozwolone, gdy ruch na tym skrzyżowaniu jest kierowany. Kierowany – czyli albo stoi uprawniona osoba i wydaje polecenia rękami, albo działa sygnalizacja świetlna. Uwaga: jeśli na skrzyżowaniu sygnalizacja jest, ale nie działa, wyprzedzanie jest zabronione. Mandat to 1 tys. zł.
To częste zjawisko na mniejszych uliczkach osiedlowych. Mając w pamięci, że wiele znaków zakazu (m.in. zakaz zatrzymywania się, ograniczenie prędkości) odwoływanych jest przez skrzyżowanie, kierowcy zaraz za kolejnym przecięciem dróg zatrzymują auto, ciesząc się, że znalazło się miejsce do zatrzymania. Rada: sprawdź, czy droga, którą minąłeś, nie jest drogą wewnętrzną, bo jeśli tak, to formalnie skrzyżowania nie było! Skrzyżowanie to przecięcie (połączenie, rozwidlenie) drogi publicznej z inną drogą publiczną, ale nie z drogą wewnętrzną! Mandat: zależy, jak narozrabiałeś – 100 zł za zatrzymanie "na zakazie", do 2,5 tys. zł za przekroczenie prędkości.