• Nadinspektor Tomasz Połeć współtworzył Inspekcję Transportu Drogowego
  • Jego późniejszy zagorzały krytyk i następca na stanowisku szefa ITD Alvin Gajadhur wcześniej przez wiele lat był jego bliskim współpracownikiem
  • Zarówno Tomaszowi Połciowi, jak i Alvinowi Gajadhurowi, zarzucano powiązania z politykami – w przypadku tego drugiego o apolityczności dziś już na pewno nie może być mowy
  • Połeć, który ma zwalczać piratów drogowych, na szybkiej jeździe samochodem zna się jak mało kto – w swoim czasie zasłynął jako miłośnik szybkich aut

Tej nominacji nikt się chyba nie spodziewał – pod koniec stycznia 2024 r. do Inspekcji Transportu Drogowego wrócił jej były wieloletni szef, nadinspektor policji, były Główny Inspektor Transportu Drogowego Tomasz Połeć. Ten sam Tomasz Połeć niegdyś z Inspekcją rozstawał się w atmosferze skandalu. Tym razem nie jest on już szefem ITD, ale zajmuje stanowisko p.o. Zastępcy Głównego Inspektora Transportu Drogowego. Zastępcą szefa ITD był również w latach 2002-2007, kiedy szefem tej formacji był polityk SLD Seweryn Kaczmarek.

O inspektorze Połciu zrobiło się ostatnio znów głośno, a to za sprawą m.in. artykułu Wirtualnej Polski, w którym zapowiada on dalszą rozbudowę sieci fotoradarów w kraju, m.in. ze środków z Krajowego Planu Rozbudowy, zmiany przepisów mające ułatwić karanie kierowców za przekraczanie prędkości, a także zakup nowych rodzajów urządzeń, m.in. fotoradarów zamaskowanych jako przyczep (niemiecki producent takiego sprzętu prezentował go niedawno w Warszawie). Co do planów zmian w procedurze karania kierowców chodzi o zastąpienie mandatów karnych, których kierowcy nie muszą przyjmować, na kary administracyjne, w przypadku których karę trzeba uiścić, a dopiero po fakcie można się od nich odwoływać. Śmiałe plany, prawda?

Powrót kontrowersyjnego inspektora

Inspektor Połeć to postać barwna, choć nieco chyba już zapomniana, ale zapewne nie przez wszystkich. Na pewno nie przez Alvina Gajadhura, który Głównym Inspektorem Transportu Drogowego był do stycznia 2024 r. Co ciekawe, obydwaj panowie przez wiele lat blisko ze sobą współpracowali, Alvin Gajadhur był bowiem przez wiele lat rzecznikiem Tomasza Połcia w czasach, gdy ten kierował Inspekcją.

Teraz Alvin Gajadhur, który z urzędnika stał się politykiem, dwa razy bezskutecznie kandydował do parlamentu z list PiS, a w "dwutygodniowym" rządzie Mateusza Morawieckiego objął tekę Ministra Infrastruktury, później został doradcą prezydenta Andrzeja Dudy – bardzo szybko i oczywiście krytycznie zareagował na wypowiedzi inspektora Połcia, sugerując m.in. na platformie X, że informując o tym, iż ITD jest zainteresowana zakupem określonego typu fotoradarów, Połeć łamie przepisy dotyczące zamówień publicznych.

Alvin Gajadhur komentuje wywiad z Tomaszem Połciem Foto: Zrzut ekranu/twitter
Alvin Gajadhur komentuje wywiad z Tomaszem Połciem

W materiale w serwisie wp.pl znalazła się też sugestia, jakoby Alvin Gajadhur miał "wydzwaniać już po mediach, inspirując, że Połeć wszystko robi źle". Jeśli rzeczywiście tak jest, to nie byłyby to pierwsze starcia byłych szefów ITD. Do nas jednak nie dzwonił.

Fotoradar zamaskowany jako przyczepka – taki sprzęt miał się ostatnio spodobać nadinspektorowi Połciowi Foto: Vitronic
Fotoradar zamaskowany jako przyczepka – taki sprzęt miał się ostatnio spodobać nadinspektorowi Połciowi

Tomasz Połeć pojawił się w ITD już na początku istnienia tej formacji: w 2002 r. został delegowany do powstającej właśnie inspekcji z policji (służbę zaczynał jeszcze w Milicji Obywatelskiej, do której wstąpił w 1988 r., u schyłku PRL-u). Po pięciu latach pracy w nowym miejscu awansował na szefa tej formacji. O inspektorze Połciu bywało niegdyś głośno nie tylko dlatego, że to on był jedną z osób odpowiedzialnych za budowanie w Polsce sieci fotoradarów.

Szybko jeździ, jeszcze szybciej awansuje

Złośliwi twierdzili niegdyś, że Tomasz Połeć to idealny kandydat na stanowisko szefa formacji, która ma zwalczać piratów drogowych, bo na szybkiej jeździe zna się jak mało kto. I nie chodziło wcale o historię, którą inspektor Połeć opowiadał w mediach, dotyczącą groźnego wypadku, w którym uczestniczył w 1991 r.

Cytat z wywiadu dla Gazeta.pl z 2013 r.

Może i wypadek nauczył inspektora Połcia pokory i pozbawił zaufania do innych kierowców, ale na pewno nie odebrał mu zamiłowania do szybkiej jazdy. W czasach, kiedy po raz pierwszy szefował Inspekcji, na oficjalnej stronie tej formacji, w jego notce biograficznej znalazła się informacja "Hobby: sportowa jazda samochodem".

Znikający forumowicz

Dziennikarze "Faktu" sugerowali też, że inspektor Połeć mógł być bardzo aktywnym użytkownikiem forów zrzeszających kierowców sportowych aut, na których chwalili się oni nie tylko swoimi bolidami (np. wyczynowymi wersjami Subaru Impreza czy Mitsubishi Lancer Evo), ale też "wyczynami" na drogach i poza nimi. Rzeczywiście, jeden z aktywnych wcześniej forumowiczów (ukrywający się pod niewiele mówiącym nickiem) nagle zamilkł w sieci, kiedy o zamiłowaniu szefa ITD do szybkiej jazdy zrobiło się głośno w mediach – choć wcześniej zdarzało mu się nie tylko chwalić swoimi autami i poczynaniami na drogach, ale też np. fachowo wyjaśniać na różnych forach zawiłości postępowania mandatowego, czy wspominać anegdoty zasłyszane niegdyś "na szkole oficerskiej". Przypadek?

Pomijając to, co inspektor Połeć robił, albo czego nie robił w swoim wolnym czasie i ze swoimi prywatnymi samochodami, to dziennikarzom kilkukrotnie zdarzyło się przyłapać ówczesnego szefa GITD na szaleńczej jeździe autami służbowymi. Zresztą nie byle jakimi: jednym z zarzutów stawianych wówczas Inspektorowi Połciowi było to, że "wozi się" służbowo autami, które zostały zakupione przez Inspekcję jako pojazdy pościgowe.

Jeśli cię złapią, mów, że to nie twoja ręka

Co ciekawe, część takich wyczynów została przez dziennikarzy "Faktu" udokumentowana przy pomocy radaru – dokładnie takiego, jakim wówczas posługiwała się policja – posiadającego wszystkie wymagane dopuszczenia i legalizację. Co na to inspektor Połeć? Choć zdjęcia nie pozostawiały żadnych wątpliwości, a przekroczenie prędkości było tylko jednym z udokumentowanych wykroczeń, szef "krokodyli" zdecydował się pójść w zaparte, w czym bardzo aktywnie wspierał go… jego wierny (do czasu) i oddany rzecznik Alvin Gajadhur.

Linia obrony była bardzo ciekawa, bo stróże prawa postanowili przekonać krytyków, że sprzęt używany także przez policję (której inspektor Połeć wciąż był funkcjonariuszem, tyle że oddelegowanym do ITD) w rzeczywistości nie gwarantuje wcale wiarygodnych pomiarów, nie został dopuszczony do użytkowania w żadnym kraju Unii Europejskiej poza Polską. Pismo rzecznika GITD, w którym tłumaczył on swojego zwierzchnika, było gotową ściągawką dla każdego, kto chciał wówczas odwołać się od wystawionego przez policję mandatu.

Ciekawe, że choć urządzenia wykorzystywane w tym samym czasie do tworzenia zarządzanej przez ITD sieci fotoradarów wzbudzały jeszcze poważniejsze wątpliwości wśród ekspertów, to jednak to ani inspektorowi Połciowi, ani jego rzecznikowi najwyraźniej nie przeszkadzało. Szło o to, że wprawdzie fotoradary miały urzędowe atesty, dopuszczenia i legalizację, ale w wielu przypadkach można było łatwo zauważyć, że… sprzęt ustawiany przy drogach jest inny, niż wynikałoby to z urzędowych specyfikacji i też niekoniecznie zapewnia wiarygodne pomiary.

Parametry fotoradarów kupowanych przez ITD budziły wątpliwości, ale sprzęt miał wymaganą, urzędową dokumentację.  Foto: Auto Świat
Parametry fotoradarów kupowanych przez ITD budziły wątpliwości, ale sprzęt miał wymaganą, urzędową dokumentację.

Takie zarzuty nie zaszkodziły jednak karierze Inspektora Połcia. Być może dlatego, że najwyraźniej zaskarbił on sobie sympatię ówczesnego ministra transportu Sławomira Nowaka – tego samego, który później zasłynął m.in. z zamiłowania do drogich zegarków i skromności w kwestii chwalenia się nimi w oświadczeniach majątkowych. Sympatia i uznanie musiały być naprawdę duże, bo to właśnie minister Nowak miał wnioskować o awans na stopień generalski dla Tomasza Połcia. Ponieważ ITD nie była służbą, więc chodziło o stopień generała (nadinspektora) policji. Przypadek był o tyle niezwykły, że wcześniej nie zdarzyło się, żeby taki awans otrzymał funkcjonariusz, który od lat nie pełnił czynnej służby w tej formacji, w dodatku o ten awans nie wnioskował szef policji, a wręcz miał odmówić sporządzenia takiego wniosku.

Poza zamiłowaniem do szybkiej jazdy ówczesnemu szefowi ITD zarzucano jednak znacznie więcej – m.in. niepotrzebne wyjazdy czy bankiety finansowane ze środków inspekcji, nieuzasadnione zakupy na koszt instytucji czy przyznawanie sobie i najbliższym współpracownikom wysokich nagród. Archiwa serwisów informacyjnych czy tabloidów sprzed lat są wciąż pełne artykułów, których bohaterem był ówczesny szef ITD. Oczywiście, na wszystkie takie zarzuty pojawiały się stanowcze odpowiedzi ówczesnego rzecznika GITD Alvina Gajadhura. Do czasu.

Po wygranej PiS-u w 2015 r. wiadomo było, że Tomasz Połeć, kojarzony z odwołanym wcześniej ministrem Nowakiem, nie zachowa stanowiska. Już dwa lata wcześniej, w 2013 r., ówczesny szef klubu PiS Mariusz Błaszczak domagał się (bezskutecznie) od premiera Donalda Tuska odwołania szefa ITD. Po zmianie rządu jedną z pierwszych decyzji Andrzeja Adamczyka, ministra infrastruktury w gabinecie Beaty Szydło, było odwołanie Tomasza Połcia z zajmowanego stanowiska. Ktoś niewtajemniczony mógłby wówczas pomyśleć, że wraz z nim stanowisko straci jego wieloletni rzecznik Alvin Gajadhur. Nic bardziej błędnego. Choć wcześniej dzielnie i wytrwale bronił swojego ówczesnego szefa, to sam wyrabiał sobie kontakty w Prawie i Sprawiedliwości.

Awans: z rzecznika na krytyka

Dzień po odwołaniu Tomasza Połcia Beata Szydło mianowała Alvina Gajadhura na pełniącego obowiązki Głównego Inspektora Transportu Drogowego. Od tego momentu były rzecznik, a obecnie szef Inspekcji stał się jednym z największych krytyków i oskarżycieli swojego dotychczasowego szefa. Gajadhur organizował nawet konferencje, na których piętnował "Bizancjum" panujące wcześniej w firmie, wskazywał nieuzasadnione wydatki i złą organizację pracy. Jego wysiłki na tym polu zostały docenione: po nieco ponad roku został już pełnoprawnym, a nie tylko pełniącym obowiązki Głównym Inspektorem Transportu Drogowego, a po kilku latach na chwilę awansował nawet na stanowisko ministra infrastruktury.

Fragmenty oświadczenia inspektora Połcia z 2015 r., opublikowanego w odpowiedzi na zarzuty stawiane przez następcę:

Ile prawdy było w oskarżeniach dotyczących nieprawidłowości w ITD, które stawiano generałowi Połciowi? Trudno powiedzieć, ale fakty są takie, że mimo kontroli i audytów, przez 8 lat rządów niesprzyjającego mu układu nie usłyszał on nie tylko wyroku, ale nawet formalnych zarzutów. Za to obecny Główny Inspektor Transportu Drogowego Artur Czapiewski, aktualny przełożony Tomasza Połcia, skierował niedawno zawiadomienie do prokuratury "o uzasadnionym podejrzeniu popełnienia przestępstwa niecelowego wydatkowania środków publicznych oraz działanie na szkodę interesu publicznego na skutek decyzji i niewystarczającego nadzoru sprawowanego przez byłe kierownictwo GITD", czyli przez Alvina Gajadhura. Z kolei z polecenia inspektora Połcia kontrolowane mają być wydatki, za które odpowiadał były szef inspekcji Gajadhur.

Alvin Gajadhur o audycie w ITD Foto: Zrzut ekranu/twitter
Alvin Gajadhur o audycie w ITD

Stary szef krokodyli, ale nowe otwarcie

Dziś mało kto pamięta o domniemanej młodzieńczej fascynacji szybkimi samochodami byłego-nowego szefa Inspekcji Transportu Drogowego, a i w sieci niewiele z tamtych czasów zostało.

Dziś na rządowej stronie można natknąć się na tekst przedstawiający w żołnierskim skrócie sylwetkę Tomasza Połcia mianowanego p.o. Zastępcy Głównego Inspektora Transportu Drogowego. Z fotografii spogląda na nas twarz generała, człowieka poważnego, ale i zdecydowanego. Nie wiadomo tylko, kto powinien bardziej się bać: piraci drogowi, czy poprzednik na tym stanowisku? A może i jedni, i drugi?