• W pierwszych doniesieniach o pożarze statku Fremantle Highway mowa była o tym, że ogień wybuchł na pokładzie z autami elektrycznymi.
  • Służby ratownicze szybko zdementowały te informacje, twierdząc, że przyczyny pożaru nie zostały jeszcze wyjaśnione.
  • Po odholowaniu wraku do portu pojawiły się doniesienia, że wszystkie auta elektryczne znajdujące się na statku ocalały.
  • Niedawno do mediów wyciekły zdjęcia spalonych wraków aut w ładowniach. Można rozpoznać, czy są wśród nich auta elektryczne

Drugi – po głośniej i wciąż niewyjaśnionej katastrofie statku Felicity Ace – poważny pożar wielkiego samochodowca w ciągu nieco ponad roku wzbudził olbrzymie zainteresowanie i niemal natychmiast pojawiło się mnóstwo spekulacji na temat jego przyczyn. W pierwszych informacjach na temat pożaru statku Fremantle Highway mowa była o tym, że pierwotną przyczyną pożaru było zapalenie się przewożonego na jego pokładzie auta elektrycznego. Według tych wstępnych doniesień statek miał transportować 2857 samochodów, spośród których ok. 25 miało być elektrycznych, trasa statku miała prowadzić z Niemiec do Egiptu. Tuż potem okazało się, że statek nie płynął wcale do Egiptu, a do Singapuru, a na pokładzie było 3783 pojazdów (aut osobowych, ciężarowych, a nawet maszyn budowlanych i rolniczych), spośród których 498 miały stanowić pojazdy elektryczne. Maksymalna ładowność samochodowca Fremantle Highway wynosi ponad 6 tys. pojazdów, więc znaczna część ładowni była pusta.

Płonący statek Fremantle Highway Foto: Jan Spoelstra / PAP/ EPA
Płonący statek Fremantle Highway

Po długiej akcji gaśniczej, wbrew wcześniejszym obawom, że statek zatonie na pełnym morzu i doprowadzi do katastrofy ekologicznej na wodach Holandii i Niemiec, pożar udało się opanować. 3 sierpnia spalony statek trafił do portu w holenderskim Eemshaven, gdzie ma zostać bezpiecznie rozładowany i prawdopodobnie wstępnie przygotowany do złomowania.

Statek Fremantle Highway w porcie Foto: Vincent Jannink / PAP/ EPA
Statek Fremantle Highway w porcie

Pożar samochodowca: pożywka dla przeciwników i zwolenników elektromobilności

Oczywiście, doniesieniom o pożarze statku towarzyszyły przez cały czas burzliwe dyskusje – przeciwnicy samochodów elektrycznych używali ich jako argumentu przeciwko elektromobilności, twierdząc, że pojazdy elektryczne są ponadprzeciętnie niebezpieczne w przeciwieństwie do sprawdzonych i dopracowanych pojazdów spalinowych. Do sprawy włączyli się też politycy. Nastroje próbowały studzić holenderskie służby zaangażowane w akcję gaśniczą, a także przedstawiciele armatora, którzy zgodnie twierdzili, że na mówienie o przyczynach pożaru jest jeszcze za wcześnie.

Kilka dni po doholowaniu statku do portu Emshaven do mediów dotarła informacja, że to nie auta elektryczne były przyczyną pożaru, bo akurat one z ognia ocalały i są wśród pojazdów, które być może nawet uda się uratować z poważnie uszkodzonego wraku statku. Źródłem tych doniesień mieli być przedstawiciele specjalistycznej firmy, mającej zabezpieczyć zniszczony statek i jego ładunek. To z kolei rozgrzało nastroje wśród zagorzałych miłośników elektromobilności i zwolenników jak najszybszego zakazu sprzedaży aut spalinowych.

Zdjęcia ze spalonej ładowni: wśród wraków auta elektryczne

Niedawno do mediów wyciekły zdjęcia z ładowni, które prawdopodobnie wykonał ktoś pracujący przy zabezpieczaniu wraku albo dokumentowaniu szkód. Na niektórych z nich, mimo olbrzymich zniszczeń, da się rozpoznać, jakie pojazdy spłonęły.

Na jednej z fotografii na pierwszym planie widać pozostałości po autach Porsche 911, ale na drugim planie, w głębi widać doszczętnie wypalone wraki aut o dosyć charakterystycznej sylwetce – to również Porsche, tyle że elektryczny model Taycan, który nie występuje w wersji spalinowej.

Oczywiście, na podstawie tych zdjęć, o ile są one autentyczne i nie zostały zmanipulowane, nie da się określić przyczyn pożaru. Można za to kwestionować doniesienia, jakoby wszystkie auta elektryczne miały cudownie z pożaru ocaleć. Co nam pozostaje? Zarówno zagorzałym zwolennikom, jak i przeciwnikom elektromobilności radzimy ostudzić nieco emocje i zaczekać do publikacji oficjalnych raportów. W przeciwieństwie do statku Felicity Ace, który po pożarze zatonął, tu mocno nadpalony wrak jest zabezpieczony w porcie, gdzie mogą go badać eksperci.