Wygląda na to, że najbardziej ryzykowną część akcji ratowniczej po trwającym wiele dni pożarze mamy już za sobą – poważnie uszkodzony samochodowiec Fremantle Highway, zgodnie z naszymi przewidywaniami sprzed kilku dni, trafił do portu Eemshaven, gdzie został już zacumowany przy nabrzeżu. Jak deklarują holenderskie służby, holowanie do portu przebiegało bez żadnych problemów.

Płonący statek Fremantle Highway Foto: Jan Spoelstra / PAP/ EPA
Płonący statek Fremantle Highway

Badanie przyczyn pożaru, utylizacja toksycznych pozostałości

Teraz statek zostanie poddany kolejnym oględzinom, m.in. po to, żeby wyjaśnić przyczyny pożaru. Pierwotnie informowano, że do pożaru doprowadzić miał samozapłon akumulatora auta elektrycznego, ale później służby zdementowały tę informację, informując, że przyczyna jest wciąż nieznana. Dzięki temu, że udało się odholować uszkodzony statek w bezpieczne miejsce, można mieć nadzieję, że ekspertom uda się tym razem określić przyczyny pożaru, inaczej niż w przypadku samochodowca Felicity Ace, który w 2022 r. po pożarze zatonął. Wówczas również podejrzewano, że przyczyną pożaru było zapalenie się baterii auta elektrycznego, ale hipotezy tej nie udało się zweryfikować.

Rozładunek i demontaż wraku, a także utylizacja toksycznych pozostałości po spalonym ładunku i akcji gaśniczej będzie się odbywała na koszt właściciela i użytkownika zniszczonego statku, natomiast holenderskie służby są odpowiedzialne za zabezpieczenie przed ewentualnym skażeniem wód w wyniku wycieku paliwa ze statku – przygotowano specjalne bariery, które w razie potrzeby zatrzymają olej.