• Spadł śnieg, do warsztatów oponiarskich ustawiają się kolejki
  • Kierowcy, którzy nie wymienili opon wcześniej, teraz muszą długo czekać nawet dwa tygodnie
  • Jedną z opcji, która może przyspieszyć wymianę kół, jest pozostawienie samochodu w warsztacie, aby czekał na przypadkowe "okienko"

Od lat firmy oponiarskie, ale i warsztaty zachęcają do wymiany opon na zimowe, gdy temperatura spada do 7 stopni Celsjusza. Przyjmując, że chodzi o średnią dobową temperaturę na poziomie 7 stopni Celsjusza, "ten moment" statystycznie nastąpił mniej-więcej miesiąc temu – nieco wcześniej w górach czy w północno-wschodniej Polsce, nieco później w zachodnich regionach kraju. Problem w tym, że na oponach letnich, zwłaszcza na dobrych oponach letnich, jeździ się bardzo dobrze do pierwszych opadów śniegu, nawet gdy temperatura jest niższa niż 7 stopni Celsjusza – kierowcy nie czują musu, aby spieszyć się z wymianą. Wtedy jednak, gdy zaczyna padać śnieg albo marznący deszcz, gwałtownie przestaje być miło i bezpiecznie.

Dalsza część tekstu pod materiałem wideo:

Opony są coraz bardziej uniwersalne – ma to swoje dobre i złe strony

Przekonywanie kierowców do wymiany opon z wyprzedzeniem jest trudne, zwłaszcza gdy głównym argumentem jest to, że przy temperaturze niższej niż 7 stopni Celsjusza opony zimowe nagle twardnieją i stają się niebezpieczne. Kierowcy czują, że z tą przyczepnością opon letnich przy niskiej temperaturze nie jest aż tak źle. Szczególnie jeśli ktoś ma dobre opony, ma powody, by na drodze czuć się pewnie.

Problem twardnienia gumy na mrozie jest oczywisty, w przypadku opon samochodowych zjawisko to szczególnie dotyka opon do samochodów o najwyższych osiągach. Z tej przyczyny w sporcie praktykuje się podgrzewanie opon, by miały dobrą przyczepność od samego startu (w czasie jazdy na skutek tarcia opona sama się nagrzewa i problem wynikający z chłodu znika). Ale rozwijająca się chemia oponiarska czyni cuda i najnowsze opony sportowe można już stosować w samochodach jeżdżących na co dzień – jest tak m.in. dlatego, że nawet nierozgrzane zapewniają odpowiednią przyczepność. Jeśli zaś chodzi o opony mające zapewnić przede wszystkim komfort jazdy, opony przeznaczone dla zwykłych kierowców, one są obecnie naprawdę uniwersalne i bez względu na to, czy jest 10 stopniu "na plusie", czy tylko dwa stopnie – da się jechać.

Wniosek? Każda opona jest inna, ale rzadko jest tak, że nagle, gdy temperatura otoczenia spada poniżej siedmiu stopni Celsjusza, robi się niebezpiecznie. Gorzej, jeśli spadnie śnieg albo na drodze pojawia się tzw. czarny lód.

Tymczasem jednak opony zimowe, zwłaszcza te z górnej półki, również stają się coraz bardziej uniwersalne. Gdy w grudniu zrobi się 15 czy nawet 20 stopni Celsjusza w ciągu dnia, wciąż możecie jechać – jesteście bezpieczni. Może więc jednak warto zmieniać opony wcześniej, by uniknąć kolejek?

Nie było kolejek do warsztatów oponiarskich, a teraz są. Co się stało?

Kolejki do warsztatów oponiarskich robią się dopiero w chwili załamania pogody. Jeszcze tydzień temu rozmawiałem z zaprzyjaźnionym oponiarzem, mówił, że jest spokój, zapraszał na wymianę kół w dogodnym momencie. – Jakoś się zbiorę i przyjadę – obiecałem, ale nie składało się. Gdy kilka dni temu zaczął padać pierwszy śnieg, to był "ten" moment: najwyższy czas na wymianę opon. Wielu kierowców jednak zakładało, że jak to często bywa, za dwa dni pogoda się zmieni, śnieg zejdzie, będzie ciepło. "Nie ma się co spieszyć". Dziś rano marznący śnieg kazał mi się zastanowić: brać auto na letnich oponach czy jechać pociągiem?

W Warszawie kolejki w warsztatach do 5 grudnia

Znajomy oponiarz już nie zaprasza, od rana dzwonią telefony, ma kolejkę na ponad dwa tygodnie i zajęte wszystkie podnośniki. Dzwonię więc po sąsiedzku do warsztatu z pytaniem o termin. "Dwa tygodnie, mogę pana zapisać na 5 grudnia". Dziękuję, próbuję gdzie indziej: "5 grudnia". Zastanawiam się, czy to jakaś zmowa i dzwonię w kolejne miejsce. "Najbliższy wolny termin 5 grudnia".

Z ciekawości sprawdzam, jak to jest np. w Poznaniu. Okazuje się, że dużo lepiej – za drugim podejściem dodzwaniam się do warsztatu, który wprawdzie nie ma terminu na już, ale gdybym zostawił auto rano i zgodził się odebrać je dopiero wieczorem, to pojutrze byłaby taka możliwość – gdzieś je wcisną. Ale tak, aby gdzieś przyjechać tego samego dnia albo z dnia na dzień na konkretną godziną, to nie ma opcji.

Ile kosztuje wymiana opon w samochodzie?

Wymiana opon Foto: Auto Świat
Wymiana opon

O cenie wymiany opon przesądza kilka kwestii: poza tym, że warsztaty różnie się cenią, o koszcie usługi decyduje rozmiar kół (im większa średnica felgi, tym drożej), materiał felgi (stalowe tańsze, aluminiowe droższe), ale też wielkość auta – w niektórych warsztatach obsługa minibusów czy SUV–ów kosztuje więcej niż np. kombi. Dodatkowym kosztem jest obsługa czujników ciśnienia. Niektóre warsztaty rutynowo wymieniają klientom zaworki przy każdej wymianie opon – nie jest to duży koszt, ale w sumie robi się drogo. Dopłaty może wymagać wyważenie kół na maszynie z tzw. testem drogowym, która gwarantuje zmniejszenie natężenia wibracji powodowanych przez koło do minimum.

Biorąc to wszystko pod uwagę, można powiedzieć, że wymiana kół to koszt rzadko mniejszy niż 100 zł, i najczęściej nieprzekraczający 200 zł. Choć wymiana kół może też kosztować 250-300 zł.

Kto ma dwa komplety kół albo opony całoroczne, ten ma lepiej. Jest i trzeci sposób

Jednym ze sposobów na uniknięcie kolejek do wymiany opon jest posiadanie opon całorocznych – koła zbudowane przy użyciu opon całorocznych możne przeserwisować w dowolnym momencie, omijając szczyt sezonu.

Drugi sposób to posiadanie dwóch kompletów kół, które można wymieniać samodzielnie. Ta opcja odpada, jeśli nasz samochód ma czujniki ciśnienia w kołach.

Trzeci sposób, o którym warto pomyśleć na przyszłość, to jednak wymiana opon z rozsądnym wyprzedzeniem.

Obiecuję sobie, że sam, następnym razem nie będę zwlekał. Teraz jednak przez dwa tygodnie jakikolwiek dalszy wyjazd na letnich oponach raczej nie wchodzi w grę.