W miejscowości Babice Nowe doszło do pozornie zwykłej kolizji. W tył Kii Sorento uderzył jadący z tyłu pojazd. Jak dowiadujemy się z filmu opublikowanego w serwisie YouTube na kanale "Bandyta z kamerką", kierowca, który uderzył w poprzedzający samochód, został ukarany mandatem w wysokości 1 tys. 20 zł oraz 10 punktami karnymi. Żadnej kary nie dostał kierujący Kią. Zdania internautów komentujących całą sytuacją są w tej sprawie podzielone.

Teoretycznie wina kierowcy jadącego za Kią jest bezsporna. Polskie przepisy stanowią, że kierujący ma zachować bezpieczną odległość od poprzedzającego pojazdu. Zgodnie z kodeksem drogowym (art. 19 ust. 2 pkt 3) kierujący pojazdem jest obowiązany "utrzymywać odstęp niezbędny do uniknięcia zderzenia w razie hamowania lub zatrzymania się poprzedzającego pojazdu".

Ale w naszej sytuacji kluczowym mógłby okazać się również punkt 2 tego samego artykułu, który jasno mówi, że kierujący pojazdem jest obowiązany "hamować w sposób niepowodujący zagrożenia bezpieczeństwa ruchu lub jego utrudnienia". Z samego nagrania nie widać, aby kierujący uznany za sprawcę "siedział Kii na zderzaku", natomiast widać, że kierujący Kią bez żadnego uzasadnionego powodu gwałtownie hamuje.

Mimo braku wyjaśnienia powodu nagłego hamowania policja nie miała wątpliwości, kto powinien ponieść karę. Warto jednak pamiętać, iż dotychczasowe wyroki sądu pokazują, że nie zawsze winnym zostaje ten kierowca, który jechał z tyłu. Co prawda wiele tego typu spraw dotyczyło tzw. szeryfów, którzy w ramach sobie tylko wiadomego odwetu gwałtownie hamowali, ale także i tych, w których nagłe, niczym nieuzasadnione hamowanie było wykorzystywane do wyłudzenia odszkodowania.