- Szef Renault zauważa, że z powodu coraz ostrzejszych norm większości ludzi po prostu już nie stać na nowe małe samochody
- Sprzedaż nowych aut w Europie spada nieprzerwanie od pięciu lat
- W wywiadzie dla "Le Figaro" pojawia się sugestia możliwości zamykania fabryk — i to już w ciągu najbliższych trzech lat
Celem coraz ostrzejszych unijnych norm emisji CO2 nakładanych na producentów samochodów jest spowolnienie globalnego ocieplenia i oddalenia katastrofy klimatycznej, ale mają one też drugą stronę: sprawiają, że małe auta są coraz trudniej dostępne dla przeciętnego Europejczyka. Dlaczego?
Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideoAby samochody mogły spełniać normy emisji, muszą być wyposażane w coraz droższe systemy, co w nieunikniony sposób podnosi ich koszty produkcji, a co za tym idzie — cenę. O ile dla nabywców modeli premium taka podwyżka jest do zaakceptowania, o tyle dla wielu zainteresowanych nowym miejskim pojazdem już nie. A spadek sprzedaży nowych samochodów oznacza konieczność ograniczania mocy produkcyjnych lub wręcz zamykania całych fabryk. I takie widmo masowych zwolnień zaczyna się właśnie rysować coraz wyraźniej.
Przeczytaj także: Oto dowód, że Polacy chcą nie tylko SUV-ów. Niemal nieznany chiński rywal Toyoty Camry odnosi sukces
Coraz mniej ludzi stać na nowe małe samochody
Sytuacja na europejskim rynku nowych samochodów jest nieciekawa. Sprzedaż spada nieprzerwanie od pięciu lat, a UE to jedyny duży rynek na świecie, na którym popyt na nowe auta nie wrócił do poziomu sprzed pandemii COVID-19.
Przeczytaj także: Rozmawiałem z dyrektorem Stellantisa na Europę. "Tychy nie są w najbardziej niebezpiecznej sytuacji"
O ile jeszcze w 2019 r. Europejczycy kupili ok. 18 mln nowych samochodów, o tyle w 2024 r. popyt był niższy aż o ok. 3 mln sztuk. Dwaj szefowie motoryzacyjnych gigantów — prezes Renault Group Luca de Meo i prezes Stellantisa John Elkann — wspólnie udzielili "Le Figaro" dramatycznie brzmiącego wywiadu (do Renault należy m.in. Dacia, a do Stellantisa np. Fiat, Opel i Peugeot).
Szef Stellantisa stwierdził, że jeżeli obecne tempo spadku popytu się nie zmieni, to w ciągu dekady rynek nowych aut w Europie może się zmniejszyć aż... o ponad połowę!
Tak poważne tąpnięcie ma swój powód i swoje konsekwencje: drastycznie zmniejszy się liczba Europejczyków, których będzie stać na nowy samochód, a to oznacza masowe zwolnienia w przemyśle motoryzacyjnym.
Możliwość "bolesnych decyzji"
Prezes koncernu Renault zauważa w "Le Figaro" (cytowanym przez agencję Reutera), że z powodu unijnych przepisów małe samochody stały się jeszcze bardziej skomplikowane, jeszcze cięższe, jeszcze droższe i większości ludzi zwyczajnie na nie już nie stać. Obaj prezesi apelują więc do Unii Europejskiej o zmianę przepisów dotyczących małych aut na mniej rygorystyczne. Jednocześnie szef Stellantisa ostrzega (cytat za Reutersem), że "jeśli sytuacja się nie zmieni, w ciągu trzech najbliższych lat będziemy musieli podjąć kilka bolesnych decyzji co do naszej bazy produkcyjnej".