- Jean-Philippe Imparato zdradził mi, dlaczego nie chce, aby Alfa Romeo ścigała się z markami o 10-krotnie wyższych wolumenach i czemu nie musi sprzedawać 700 tys. samochodów rocznie
- Menedżer wyznał otwarcie, że "jeżeli odniesiemy sukces z nowymi Stelvio i Giulią, to pójdę do prezesa Stellantisa z propozycją nowego Spidera. I jestem pewien, że się zgodzi"
- Na koniec Imparato podzielił się ze mną — jak to elegancko ujął — przeczuciem, które dla każdego fana motoryzacji zabrzmi sensacyjnie
To był mój trzeci dłuższy wywiad z Jeanem-Philippem Imparato i po raz trzeci się przekonałem, że ten Francuz na żadne pytanie nie odpowiada wymijająco. Konkret, zwięzłość i bez gryzienia się w język. Dla dziennikarza to wymarzony rozmówca.
Zanim w październiku 2024 r. Jean-Philippe Imparato został dyrektorem operacyjnym koncernu Stellantis na tzw. region rozszerzonej Europy, był m.in. szefem Alfy Romeo (2021-2024) i Peugeota (2016-2021). Z połączenia Fiat Chrysler Automobiles (FCA; właściciela Alfy) z Grupą PSA (właściciel Peugeota) powstał właśnie Stellantis, w skład którego wchodzą także m.in. Citroen, DS, Fiat, Jeep, Lancia i Opel.
Przeczytaj także: Stellantis zaskakuje: nowe elektryczne auto po dopłatach kosztuje 45 tys. zł [NASZ NEWS]
W lutym 2025 r. Imparato spędził dwa dni w Polsce, odwiedzając m.in. zakład w Tychach. Dlatego, kiedy spotkałem się z nim kilka godzin później, zwyczajnie nie mogłem nie zacząć rozmowy od pytania o śląską fabrykę.
Krzysztof Wojciechowicz: Zakładając 7-, ewentualnie 8-letni cykl produkcyjny Alfy Romeo Junior, Fiata 600 i Jeepa Avengera, ich wytwarzanie w Tychach zakończy się w latach 2030-2032. Co dalej? Czy przyszłość śląskiej fabryki nie jest zagrożona?
Jean-Philippe Imparato: Tychy nie są w najbardziej niebezpiecznej sytuacji...
..."w najbardziej niebezpiecznej". Pocieszył mnie pan...
Nie jest to najbardziej niebezpieczna sytuacja, ponieważ ludzie z Tychów w latach 2023-2024 uruchomili produkcję tych trzech miejskich SUV-ów. Fabryka nie jest więc zagrożona. Za trzy, cztery lata zaczniemy się zastanawiać, jakie modele będziemy tam wytwarzać po zakończeniu produkcji Juniora, "600" i Avengera.
Sergio Marchionne [były szef FCA — red.] miał jak najlepsze zdanie o fabryce w Tychach. Czy pan wierzy w ten zakład? Czy uważa go pan za wyjątkowo nowoczesny?
Gdyby było inaczej, nie uruchomilibyśmy tam produkcji Alfy Romeo Juniora, Fiata 600 i Jeepa Avengera. Tychy to bardzo konkurencyjna część Stellantisa. Nie ma co do tego wątpliwości. Kiedy dziś rano odwiedziłem tę fabrykę, przekonałem się, jak bardzo jest innowacyjna i nowoczesna. Tychy muszą się jednak zmierzyć z nadchodzącymi zmianami w konkurencyjności. Polska przegrywa rywalizację z resztą świata np. kosztami energii. To kluczowa kwestia — do tłoczenia, spawania i lakierowania trzeba mnóstwo energii i elektryczności.
Czyli obecne ceny energii elektrycznej w Polsce są za wysokie?
Tak. To dlatego Tychy przestawiają się np. na fotowoltaikę, żeby uniknąć tego problemu i przygotować się na przyszłość.
Przeczytaj także: Pojeździłem aktualnym numerem 1 w Polsce. Toyota C-HR często mnie zaskakiwała. I raz przeraziła
Czy nie sądzi pan, że Stellantis ma jednak za dużo marek i potrzeba tutaj jakichś zmian?
Takie pytanie pojawia się zawsze, kiedy masz 14 marek. Jeśli masz jedną, pada pytanie "dlaczego nie kupicie drugiej?" Osobiście sądzę, że Stellantis nie ma za dużo marek i nie potrzeba żadnych zmian.
Dlaczego?
Uważam, że kluczowym generatorem kosztów nie jest liczba marek, ale platform. Marka stanowi 10-15 proc. kosztów produkcji. Reszta to platformy, napęd, baterie. Marka nie jest więc kosztem, ale okazją do powiększenia biznesu. Opel nie pokona Peugeota we Francji, Peugeot nie wygra z Oplem w Niemczech, z kolei we Włoszech nikt nie wyprzedzi Fiata. Pewnego dnia Citroen wróci na pierwsze miejsce w Hiszpanii, jestem tego pewien.
Portfolio marek to nasz fantastyczny atut. Osobiście nie sprzedałbym żadnej nikomu, nawet jeśli niełatwo nimi zarządzać. Mamy jednak sposoby na to, aby ich oferty się nie pokrywały.
Jakie?
Na przykład co kwartał urządzamy spotkanie designerów wszystkich marek, którzy pokazują, nad czym obecnie pracują. Oglądamy samochody np. z przodu. Oglądamy z tyłu. Sprawdzamy, czy wygląd odpowiada charakterowi danej marki i czy modele dwóch różnych marek nie są do siebie zbyt podobne. Porównujemy też plany działań marketingowych poszczególnych marek i strategie cenowe ich produktów. Każdy ma swobodę działania, ale w pewnym momencie trzeba się upewnić, że nie popełniamy głupich błędów. Musimy się wzajemnie uzupełniać, a nie między sobą konkurować. Konkurencja jest na zewnątrz, a nie wewnątrz firmy.
Jedną z zarządzanych przez pana marek jest Alfa Romeo. Stelvio i Giulia nie odniosły wielkiego sukcesu rynkowego, Tonale radzi sobie co najwyżej średnio. Jakie, pana zdaniem, są widoki na przyszłość Alfy Romeo?
Junior to pierwsza zupełnie nowa Alfa Romeo powstała po utworzeniu Stellantisa i jej wyniki sprzedaży są bardzo obiecujące. A przecież nie widział pan jeszcze nowych generacji Stelvio i Giulii. Pierwszy samochód przedstawi Santo Ficili [szef marek Maserati i Alfa Romeo — red.] pod koniec 2025 r., nową Giulię zaprezentujemy w 2026 r. Wówczas proszę mi powiedzieć, co pan o nich sądzi.
Ale to chyba nie produkt jest problemem. Obecne Alfy Romeo Giulia i Stelvio są bardzo udane, a mimo to ich sprzedaż trudno uznać za rewelacyjną.
Bo nie mam zamiaru się ścigać z markami, które mają 10-krotnie wyższe wolumeny. To nie jest moim wyzwaniem. Chcę oferować auta z fantastycznymi cechami i osiągami. Alfa Romeo wcale nie musi sprzedawać 700 tys. samochodów rocznie. Alfa Romeo ma być włoską sportową marką dobrze skonstruowanych i jakościowych aut. Chciałbym, żeby ludzie szanowali ją za produkty, których osiągi i cechy są na właściwym poziomie.
Przeczytaj także: Obejrzałem najdroższego Mercedesa. Pięciu Polaków kupiło go jeszcze przed premierą
Jeśli wszystko się dobrze ułoży, to czy będzie pan bliżej marzenia o nowej Alfa Romeo Spider lub średniej wielkości coupe?
Jeżeli odniesiemy sukces z nowymi Stelvio i Giulią, to pójdę do prezesa Stellantisa z propozycją nowego Spidera. I jestem pewien, że się zgodzi.
A co z odradzającą się Lancią? Czy powróci na polski rynek?
Najpierw zobaczymy, jak sobie radzimy we Włoszech. Jeśli chcesz rosnąć i odnosić sukcesy, zacznij od sukcesu na rodzimym rynku. Na razie więc Luca Napolitano [szef Lancii — red.] skupia się na Italii i kilku zagranicznych rynkach. Idziemy krok po kroku. W 2025 r. zobaczymy, co osiągnęliśmy, jak nas przyjął rynek i czy chce więcej. Wtedy pojawimy się w innych państwach. Ale krok po kroku. Bez pośpiechu. Nie odbudowuje się marki w pięć minut. Na to trzeba 10 lat. Minimum.
Wiem, że jest pan wielkim fanem GTi Peugeota, którego — podobnie jak OPC Opla — od jakiegoś czasu nie ma już w ofercie. Myśli pan, że te nazwy mogą powrócić?
Powinien pan o to zapytać szefów Opla i Peugeota, choć mogę się z panem podzielić moim przeczuciem.
Proszę.
Powrócą. Nie mogę powiedzieć kiedy, ale jeśli pyta pan, czy mam przeczucie, że powrócą, to tak, mam takie przeczucie. I to wkrótce.
Wkrótce?
Ale nie jutro rano.
"Wkrótce" to nie to samo co "jutro rano".
Niech pan zapyta szefa Peugeota, czy 208 GTi powróci. Spyta szefa Opla, czy wróci OPC. Mam nadzieję, że też odpowiedzą twierdząco.