Auto Świat Wiadomości Aktualności To nie auto elektryczne było przyczyną pożaru, w którym spłonęło 50 aut

To nie auto elektryczne było przyczyną pożaru, w którym spłonęło 50 aut

Autor Krzysztof Kaźmierczak
Krzysztof Kaźmierczak

Śledztwo dotyczące zeszłorocznego pożaru garażu podziemnego przy Górczewskiej w Warszawie zostało umorzone przez prokuraturę. Pierwsze hipotezy sugerowały, że zapalił się tam samochód elektryczny, ale już wiadomo, że to nieprawda. Przyczyna ma związek z instalacją elektryczną.

Zdjęcie poglądowe
Shuterstock
Zdjęcie poglądowe

W październiku 2020 ​r. przy ulicy Górczewskiej 181 doszło do pożaru parkingu podziemnego. Spłonęło wtedy kilkadziesiąt samochodów oraz doszło do pęknięcia stropów. Po ukończonej akcji ratunkowej nadzór budowlany zdecydował, że budynek H, gdzie spłonął parking, nie nadaje się do zamieszkania. Dach nad głową straciło blisko 150 osób. Natychmiast po pożarze rozpoczęto śledztwo i niedługo później trwający ponad rok remont budynku. Poszukiwanie przyczyn pożaru stało się zadaniem dla prokuratury oraz policji. Śledztwo toczyło się pod zarzutem opisanymi w artykule 163 paragraf 1 punkt 1 Kodeksu karnego. Na umorzenie musieliśmy czekać aż do 29 grudnia 2021 r., ale zanim to nastąpiło, to przeprowadzonych zostało wiele czynności dowodowych.

Dalsza część tekstu pod materiałem wideo:

Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideo

Instalacja elektryczna główną przyczyną pożaru

Jak podaje TVN24.pl zaraz po ugaszeniu pożaru miały miejsce oględziny z udziałem biegłych, w tym specjalistów z zakresu pożarnictwa oraz kryminalistyki. Zadaniem śledczych było ustalenie przyczyny pożaru. Ta ostatecznie została o określona jako "wystąpienie awaryjnego stanu pracy instalacji elektrycznej". Ten stan rzeczy skomentowała Aleksandra Skrzyniarz, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Warszawie: "W oparciu o zebrany w sprawie materiał dowodowy nie było możliwe poczynienie kategorycznych ustaleń w zakresie tego, co spowodowało wystąpienie takiego stanu - działanie człowieka, czy też inne okoliczności" - wyjaśniła.

Autor Krzysztof Kaźmierczak
Krzysztof Kaźmierczak