- Kierowcy często łamią przepisy nieświadomie, narażając swoje bezpieczeństwo. Na drogach szybkiego ruchu to często jazda zbyt blisko zderzaka samochodu z przodu
- Przy awaryjnej sytuacji nie ma wtedy czasu na reakcję, a wypadek przy tak wysokich prędkościach może mieć opłakane skutki. Dlatego wprowadzono zakaz jazdy na zderzaku. Mandat jest dotkliwy
- Kierowcy mają jednak proste sposoby na przepisową i bezpieczną jazdę
Kierowcy muszą pamiętać o tym, że jazda samochodem, szczególnie przy wysokich prędkościach nie jest nigdy do końca przewidywalna i dotyczy to zarówno toru wyścigowego, jak i drogi publicznej. Niestety wielu nie stosuje podstawowych zasad, dlatego potrzebne są kary. Za niemal niewidoczne wykroczenie można dostać nawet 500 zł.
Przeczytaj także: Jechał "na zderzaku" w Szwajcarii. Dostał rekordową karę
Kiedy jazda jest niebezpieczna? Wielu odpowie, że gdy przekracza się prędkość albo, gdy bezmyślnie się wyprzedza. Tak, wiele jest przykładów, które dowodzą, że rzeczywiście to prawda, jednak wielu nawet nie przyjdzie do głowy, że niebezpiecznie może się zrobić, gdy jedziemy zbyt blisko poprzedzającego pojazdu.
Dalsza część tekstu pod materiałem wideo:
I nie mówimy tutaj nawet o umyślnym jechaniu "na zderzaku", ale po prostu o jeździe zbyt blisko auta poprzedzającego. Pół biedy, jeśli dzieje się to w mieście, gdzie odległości od aut zazwyczaj nie są duże, tak samo, jak prędkość. Gorzej, gdy nawyki z miasta zostaną wyniesione na drogi krajowe i autostrady.
Przeczytaj także: Znak B-38 zaczął dziś obowiązywać. Jutro będzie to B-37
Zbyt mała odległość powoduje zagrożenie
Wyobraźmy sobie bowiem sytuację, gdy jedziemy za innym samochodem z prędkością 120 km/h, ale zachowujemy odstęp wynoszący 25 m. Nagle przed auto przed nami wyjeżdża inne auto, kierowca przed nami zaczyna hamować, a my... nawet możemy nie zdążyć nacisnąć hamulca.
Bujda? Jadąc 120 km/h, pokonujemy ponad 33 m/s, czyli więcej, niż wynosi nasza odległość od auta poprzedzającego. Warto przy tym przypomnieć, że czas reakcji człowieka od zauważenia przeszkody do naciśnięcia pedału hamulca to 1 sek, a dodatkowe 0,3 sek trzeba dodać na reakcję układu hamulcowego w aucie. W tym czasie pokonamy ponad 40 m, a auto przed nami już dawno zaczęło hamować. Z dużym prawdopodobieństwem ta sytuacja skończyłaby się kolizją.
Prawidłową minimalną wartością powinno być w tym przypadku 60 m odstępu, czyli połowa aktualnej prędkości naszego auta. Tak mówi ustawa Prawo o ruchu drogowym:
Kierujący pojazdem podczas przejazdu autostradą i drogą ekspresową jest obowiązany zachować minimalny odstęp między pojazdem, którym kieruje, a pojazdem jadącym przed nim na tym samym pasie ruchu. Odstęp ten wyrażony w metrach powinien pozostawać nie mniejszy niż połowa liczby określającej prędkość pojazdu, którym porusza się kierujący, wyrażonej w kilometrach na godzinę. Przepisu tego nie stosuje się podczas manewru wyprzedzania.
Przeczytaj także: Prawy kierunkowskaz za znakiem C-12. Wyjaśniamy przepisy
Zasada 3 sekund. Na czym polega?
Eksperci zwracają uwagę na zasadę 3 sek, określającą minimalny odstęp, jaki należy zachować od poprzedzającego pojazdu w sekundach. Teoretycznie w naszym przykładzie wystarczyłyby 2 sek, jednak pamiętajmy, że to minimalna odległość, a dodatkowa sekunda po prostu ułatwia jazdę i powoduje jeszcze bezpieczną podróż.
Jak ją stosować? Widząc na autostradzie jakiś statyczny punkt, np. słupek kilometrowy lub wiadukt, zacznijmy liczyć sekundy, powtarzając trzy razy w głowie "121", ponieważ wypowiedzenie tej liczby odpowiada dokładnie jednej sekundzie. Jeśli dojedziemy do tego punktu po trzech sekundach, to znaczy, że nasza odległość od poprzedzającego auta jest prawidłowa.
Ewentualne, wykorzystując słupki kilometrowe, które są rozstawione co 100 m, można mniej więcej zmierzyć odległość. Jeśli auto przed nami jest na poziomie słupka, sprawdzamy, gdzie jesteśmy my — gdy zostało nam ok. połowy dystansu do słupka, przy którym jest auto przed nami lub mniej, to znaczy, że jesteśmy za blisko. Jeśli więcej — wszystko jest w porządku.
- Przeczytaj także: Samochodów z tymi silnikami unikaj jak ognia. Mechanicy zabrali głos
Policjanci mogą zmierzyć odległość
Niestety kierowcy nie stosują się do tych zasad i przepisów, a policjanci wbrew pozorom są w stanie sprawdzić odległość za pomocą laserowych mierników i to robią. Ponadto nowoczesne fotoradary też to potrafią, choć na razie odległości między pojazdami nie mierzą. Mandat za to wykroczenie wynosi od 300 do 500 zł i 5 punktów karnych.
Coraz częściej zdarzają się też sytuacje, że policjanci sprawdzają kierowców z wiaduktów i kładek nad drogami. Działa to podobnie jak monitorowanie skrzyżowań za pomocą dronów. Policjanci przekazują dowody w postaci nagrania patrolowi, znajdującemu się kawałem dalej. To ci drudzy policjanci zatrzymują kierowcę i wlepiają mu mandat.