• Na polu po skoszonej kukurydzy spłonęło doszczętnie drogie Ferrari należące do znanego youtubera, a samochód nie był ubezpieczony
  • Ferrari F8 Tributo, które spalił youtuber, napędzane jest silnikiem V8 generującym 720 KM i 770 Nm, przyspieszenie do setki zajmuje mu 2,9 s, a prędkość maksymalna wynosi 340 km/h
  • Samochód, który spłonął na polu w Teksasie, był warty 400 tys. dolarów, a oprócz niego zniszczony został jeszcze van i łącznie straty wyliczono na około pół miliona dolarów

Odpowiedź jest bardziej zaskakująca i bulwersująca niż mogłoby się wydawać. Ale po kolei. Amerykański youtuber do skrajności doprowadził koncepcję niszczenia drogich samochodów. Po co to? Żeby mieć jak najwięcej kliknięć na YouTube.

W najnowszym filmie wjechał w Teksasie na pole po skoszonej kukurydzy Ferrari F8 Tributo, które było oferowane w latach 2019-23. Już sama szybka jazda po polu jest szkodliwa dla samochodu tego typu. Suche resztki po skoszonej kukurydzy uszkadzają poszczególne elementy pojazdu, zatykają wrażliwe części (wloty powietrza, spoilery), a wreszcie stykają się z rozgrzanymi tarczami hamulcowymi.

Teraz już był tylko krok od tragedii. Na filmie widać, że z prawego tylnego koła wydobywa się dym i ogień oraz słychać krzyki "FIRE! FIRE! FIRE!" Operatorzy i youtuber próbują "desperacko ugasić" pożar (cudzysłów nie jest przypadkowy). Czym to robią? Butelką wody i Red Bullem.

Płomienie z Ferrari F8 Tributo zapoczątkowały pożar dwóch aut

Do tego wszystkiego pożar rozprzestrzenił się na stojący obok samochód. Uczestnicy zajścia wynoszą z aut cenne rzeczy, pożar powiększa się. W powietrze unoszą się kłęby czarnego, toksycznego dymu, a w tle słychać wybuchy pękających elementów pojazdów, mi.n. opon.

A co robi w tym czasie youtuber? Pozuje z uśmiechem na tle palących się samochodów i z rozczuleniem komentuje całą sytuację. Na koniec przyjeżdża wezwana straż pożarna, gasi ogień, a samochody odwożone są na lawetach. Ostatnim aktem jest podziwianie spalonych części pojazdów, wydobywanie zwęglonych emblematów ze skaczącym czarnym koniem na żółtym tle i napisu "Ferrari".

Ferrari F8 Tributo spalone, żeby mieć więcej wyświetleń na Youtubie

A po co to wszystko? Żeby mieć, jak najwięcej wejść na kanał prowadzony na YouTube. Kupione przez youtubera Ferrari F8 Tributo warte około 400 tys. dolarów poszło z dymem (podobno nie było ubezpieczone), a wraz z wypożyczonym autem straty oszacowano na jakieś pół miliona dolarów. Ale nic to. Ważne, że dzięki temu w ciągu dwóch dni film miał około pięciu milionów wyświetleń.

Naszym zdaniem niszczenie samochodów, czy jakichkolwiek innych rzeczy dla uzyskania korzyści materialnych jest nie tylko niemoralne, ale wręcz obrzydliwe. Oczywiście youtuber będzie się tłumaczył, że pieniądze nie są najważniejsze i że nie przywiązuje wagi do materialnych rzeczy, ale to go nie usprawiedliwia.

Bezmyślne niszczenie aut, a ekologia

Podczas gdy miliony ludzi na świecie głodują, gdy są osoby, których nie stać na kupno choćby taniego, używanego samochodu takie zachowanie jest niedopuszczalne. Poza tym nas, fanów motoryzacji aż boli serce, gdy widzimy bezmyślnie niszczony samochód.

Jest jeszcze jeden aspekt. Ekologiczny. W czasach, gdy aktywiści walczą z każdym przejawem działalności zatruwającej środowisko naturalne, a firmy samochodowe coraz mocniej promują elektryczne auta, ten "bogaty dzieciak" dla zabawy pali samochody, a w powietrze ulatują wraz z dymem szkodliwe substancje.

W dużej mierze to wina nas wszystkich. Poszukujących niezdrowej, taniej sensacji. Przecież gdyby nikt tego nie oglądał, to nie powstawałyby produkcje tego typu. Jednak, jak widać chleba i igrzysk pragnie każde pokolenie…

Opisywany materiał wideo, obejrzeliśmy, abyście nie musieli oglądać, ale gdyby jakimś cudem jednak mielibyście chęć zobaczyć ten akt barbarzyństwa - zamieszczamy je poniżej. Można zobaczyć, choć nie polecamy. Taki widok mocno zaboli każdego fana motoryzacji.