Zaczęło się od jazdy po niemieckiej autostradzie z prędkością 138 km/h, informuje ADAC. Problem w tym, że akurat na tamtym odcinku obowiązywało ograniczenie do 80 km/h. Kierowca zignorował jednak ten znak, ponieważ uznał, że skoro stoi on po prawej stronie autostrady, to dotyczy tylko prawego skrajnego pasa, służącego do włączania się do ruchu bądź zjazdu z arterii. Nie widział też takiego samego znaku umieszczonego po lewej stronie drogi, ponieważ zasłonił mu go przejeżdżający samochód. Sąd rejonowy nie przyjął takiego tłumaczenia i zasądził dotkliwą karę. Ale to był dopiero początek tej sprawy.

Dalsza część tekstu pod materiałem wideo

Sąd pierwszej instancji nałożył na kierowcę grzywnę w wysokości 600 euro (równowartość ok. 2700 zł) i miesięczny zakaz prowadzenia pojazdów za umyślne przekroczenie dozwolonej prędkości. Kierowca nie zgodził się z tym i odwołał do Wyższego Sądu Krajowego w Düsseldorfie.

Limit prędkości na niemieckich autostradach: kogo dotyczy

Jak podaje ADAC, Wyższy Sąd Krajowy w Düsseldorfie podtrzymał decyzję sądu pierwszej instancji, stwierdzając, że znak umieszczony po prawej stronie drogi dotyczy wszystkich pasów. Zresztą, dodał sąd, znaki przeważnie umieszcza się z prawej strony drogi, a jeśli dotyczą konkretnego pasa, to z reguły znajdują się tuż nad nim.

Kierowca nie dawał jednak za wygraną i tłumaczył się dalej. W tym momencie zrobiło się absurdalnie i groteskowo.

Kierowca stwierdził bowiem, że jeśli znak ma dotyczyć głównych pasów autostrady, to powinien się znaleźć... na linii oddzielającej główny pas od pasa przeznaczonego do zjazdu z autostrady lub dla włączających się do ruchu. Wyższy Sąd Krajowy w Düsseldorfie odpowiedział, że takie rozwiązanie stanowiłoby zagrożenie życia dla każdego, kto chciałby zmienić pas, a znaki nie mogą być ustawione na jezdni.

Kierowca musiał się więc pogodzić z mandatem na blisko 3 tys. zł i miesięcznym zakazem wsiadania za "kółko".