Policjanci z komisariatu w Kętach w nocy z 28 na 29 października otrzymali zawiadomienie o pijanym kierowcy, który wjechał Fiatem do rowu w Bielanach.

Czytaj także: Wjechał w budynek, bo... sterował autem kijkami do nordic walkingu

Impreza na cmentarnym parkingu

Kiedy funkcjonariusze dotarli na miejsce, okazało się, że kilkanaście minut przed zdarzeniem 56-latek wraz z 34-letnim znajomym pili w samochodzie na parkingu koło cmentarza.

Czytaj także: Tesla "widziała" pieszych na pustym cmentarzu. Nagranie hitem w sieci

Gdy alkohol się skończył, mężczyźni postanowili zakończyć spotkanie na cmentarnym parkingu. Młodszy chciał iść pieszo, ale starszy uparł się, że wróci autem. Bardziej odpowiedzialny kolega próbował przekonać drugiego, by jednak nie prowadził. Bezskutecznie, mężczyzna odpalił samochód i odjechał. Ostatecznie przejechał kilkaset metrów i wylądował w rowie. Kiedy próbował się z niego wycofać, dotarł do niego 34-letni znajomy i zabrał kierowcy kluczyki. Poprosił też świadka kolizji o telefon na policję.

Czytaj także: 1 listopada nikt nie zginął na drogach. Statystyki akcji "Znicz"

Funkcjonariusze podają, że zatrzymany miał 5 promili alkoholu we krwi. Okazało się, że nie miał też uprawnień do prowadzenia pojazdów.

Za kierowanie pojazdem w stanie nietrzeźwości grozi kara do 2 lat pozbawienia wolności, zakaz kierowania oraz kara grzywny.

Źródło: KPP w Oświęcimiu

(DSZ)