- Genesis G90 to flagowy model luksusowej submarki Hyundaia. Wcześniej był nim mało znany w Europie Hyundai Equus
- Nowe wcielenie G90 będzie dostępne w dwóch wariantach nadwoziowych: standardowym i z wydłużonym o 19 cm (!) rozstawem osi
- Genesis zaoferuje ten model globalnie, ale tylko na wybranych rynkach. Na razie Europa dostała czerwoną kartkę
Przyznacie chyba, że w segmencie limuzyn ostatnio wieje nudą? Mamy Mercedesa Klasy S, BMW serii 7, Audi A8, Lexusa LS i... to by było na tyle, jeśli chodzi o głównych graczy. Prawdziwym powiewem świeżości (i świetnym sposobem na wyróżnienie się z tłumu bogatych ludzi!) już wkrótce będzie Genesis G90.
Jeśli znacie ten model, to znaczy, że odrobiliście lekcje z przedmiotu o egzotycznych samochodach. Jeśli nie, pewnie na myśl przychodzi wam jedynie Phil Collins. Muzyk nie ma jednak własnej marki samochodowej. Zaraz wam wszystko wytłumaczymy.
W skrócie Genesis G90 to odpowiedź na limuzynę ze Stuttgartu. Koreańczycy też chcieli mieć w swojej ofercie coś "ociekającego prestiżem", więc w 1999 r. weszli we współpracę z Mitsubishi i stworzyli dwa bliźniacze modele – Hyundaia Equusa i Mitsubishi Dignity / Proudia. Limuzyna przeznaczona na rynki południowokoreański i chiński nie wyróżniała się niczym szczególnym.
Jej drugie wcielenie powstało już jako samodzielny projekt Hyundaia i można je było zobaczyć na naszych ulicach podczas turnieju Euro 2012. Najbardziej reprezentacyjnym modelem z koreańskiej gamy wożony był wtedy Michel Platini, ówczesny prezydent UEFA. Equus nie był jednak sprzedawany w Europie, więc nie zapisał się w naszej motoryzacyjnej pamięci.
Po nim nastąpiły czasy Genesisa, czyli luksusowej submarki Hyundaia, która przyjęła nazewnictwo opierające się na kombinacji liter i cyfr. Flagowy model otrzymał oznaczenie G90 i generyczny wygląd będący mieszanką pomysłów konkurencji. Stylistyczną sztampę przełamał dopiero gruntowny lifting przeprowadzony pod koniec 2018 r. – za nowe rysy Genesisa G90 odpowiedzialny jest Luc Donckerwolke, spod którego ręki wyszło m.in. Lamborghini Murcielago.
Genesis G90 – luksus na ostro
Chociaż poliftingowy model miał już w sobie to "coś", dopiero teraz nadchodzi prawdziwa rewolucja. Genesis zaprezentował pierwsze zdjęcia nowej generacji swojego flagowca i nie bez kozery twierdzi, że to "następny poziom luksusowego wyglądu". My do tej pory zbieramy szczęki z podłogi.
W centralach Audi, BMW i Mercedesa zapewne panuje teraz napięta atmosfera, a zarząd Lexusa śpi spokojnie, bo piąta generacja LS-a wciąż wyróżnia się z tłumu. Ale nie tak jak G90 z reflektorami w postaci dwóch cienkich LED-owych pasków zachodzących na błotniki, monstrualnym grillem przypominającym tarczę, ukrytymi klamkami i pieczołowicie wyrzeźbionymi felgami. Pomimo ostrych cięć na karoserii Genesis jest wyjątkowo zgrabny i nie epatuje bogactwem, ale szykiem i dyskrecją.
I to w zasadzie wszystko, co o nim teraz wiemy. No dobrze – wiemy też, że oprócz standardowego G90 będzie oferowany przedłużony wariant, który dostanie znacznie więcej chromu. Być może ma on być odpowiednikiem Mercedesa-Maybacha Klasy S. Jest też dobra informacja dla fanów Genesisa!
Marka chce tym razem sprzedawać ten model globalnie na wybranych rynkach. I choć na razie nie bierze pod uwagę Europy, to wciąż można mieć nadzieję, że jednak zmieni zdanie. Czekamy na oficjalną premierę, w trakcie której poznamy także wnętrze i dokładną specyfikację modelu.