• Na wsiach instalacje fotowoltaiczne są popularniejsze niż w miastach
  • Przy dzisiejszych cenach energii jazda na prądzie z własnej instalacji fotowoltaicznej opłaca się wyraźnie bardziej niż używanie aut z silnikiem spalinowym – prąd z publicznych ładowarek bywa droższy od oleju napędowego!
  • Mieszkańcy wsi pokonują statystycznie niższe przebiegi dzienne od mieszkańców miast – umiarkowany zasięg aut elektrycznych aż tak im nie doskwiera

Przez lata utarło się, że samochody elektryczne to świetne rozwiązanie przede wszystkim do miast. Są lokalnie bezemisyjne, ciche, świetnie spisują się na krótkich trasach, do tego w miastach cieszą się dodatkowymi przywilejami, takimi jak możliwość korzystania z bus-pasów czy darmowego parkowania. Tyle że – jeśli głębiej się nad tym zastanowić – to właśnie auta elektryczne, przy obecnych (i zapowiadanych na najbliższą przyszłość) cenach energii, poziomie rozwoju infrastruktury, znacznie lepiej mogą się sprawdzić na terenach wiejskich. Samochody elektryczne mają ekonomiczny sens wtedy, kiedy da się je ładować z domowego gniazdka, a szczególnie wtedy, gdy dom wyposażony jest w instalację fotowoltaiczną o wystarczającym zapasie wydajności.

Mieszkańcy miast nie są gotowi na auta elektryczne

Od niedawna obowiązują wprawdzie przepisy, które mają ułatwiać tworzenie punktów ładowania przy i w budynkach wielorodzinnych, ale w praktyce uzyskanie zgody na własną ładowarkę od spółdzielni czy wspólnoty to wciąż kosztowna droga przez mękę. Jeśli ktoś decyduje się na auto elektryczne i zamierza je ładować wyłącznie w publicznych ładowarkach, to albo będzie tracił mnóstwo czasu na ładowanie, albo – w przypadku korzystania z szybkich punktów ładowania – za prąd zapłaci porównywalną cenę, jaką musiałby zapłacić za paliwo do auta spalinowego.

Przeczytaj również: Droższe ładowanie samochodów elektrycznych na stacjach Greenway Polska. Od 1 listopada nowe ceny

W dzisiejszych czasach dochodzi jednak dodatkowy czynnik niepewności – wszystko wskazuje na to, że zbliżają się drastyczne podwyżki cen energii, a z niższych, preferencyjnych stawek będą mogli korzystać tylko odbiorcy o relatywnie niskim zużyciu prądu – mówi się o 2-3 tys. kWh. Jeżeli zapowiadane projekty wejdą w życie, ładowanie auta z domowego gniazdka, ale bez instalacji fotowoltaicznej, stanie się nawet kilkakrotnie droższe niż dotychczas.

Na wsi nie ma problemów z ładowaniem elektryka

Mieszkańcy terenów wiejskich są więc w znacznie lepszej sytuacji – z reguły mieszkają we własnych domach, bardzo często w gospodarstwach mają już instalacje fotowoltaiczne, często sfinansowane w znacznej mierze ze specjalnych programów i dotacji na modernizację gospodarstw czy "zieloną energię". Bywa, że są to instalacje mocno przewymiarowane jak na rzeczywiste bieżące zapotrzebowanie obiektów na energię elektryczną. A jeśli nawet gospodarstwa instalacji jeszcze nie mają, to przynajmniej dysponują miejscem niezbędnym do jej zamontowania, przy czym nie muszą to być wcale dachy budynków – często tańszym, wygodniejszym i bezpieczniejszym rozwiązaniem jest zamontowanie paneli fotowoltaicznych na konstrukcjach ustawianych na gruncie, także w formie np. praktycznych wiat – o tym zainteresowani tanią energią mieszkańcy centrów miast mogą tylko pomarzyć. W dzisiejszych czasach własny prąd to jedyny sposób na utrzymanie kosztów energii na rozsądnym poziomie!

Przeczytaj również: Wyjaśniamy, dlaczego nie ładować samochodu elektrycznego do pełna

Elektromobilność na wsi: instalacje fotowoltaiczne, często o dużej mocy nikogo już na wsi nie dziwią. To doskonała podstawa do rozwiązań związanych z elektromobilnością. Foto: Zofia i Marek Bazak / East News
Elektromobilność na wsi: instalacje fotowoltaiczne, często o dużej mocy nikogo już na wsi nie dziwią. To doskonała podstawa do rozwiązań związanych z elektromobilnością.

Ładowanie elektryka z instalacji fotowoltaicznej – rolnicy nie muszą płacić haraczu operatorowi

To jednak niejedyny powód, dla którego pojazdy elektryczne mogą być doskonałym rozwiązaniem właśnie dla rolników. Liczy się też sposób korzystania z pojazdów. Pracujący w miastach używają aut przede wszystkim do dojazdów do pracy – a to z reguły oznacza, że nawet w przypadku gospodarstw domowych dysponujących instalacjami fotowoltaicznymi ładowanie odbywa się głównie w porach, kiedy instalacje albo nie wytwarzają prądu wcale, albo robią to wyjątkowo nieefektywnie, czyli popołudniami, nocami i we wczesnych godzinach rannych.

Wtedy kiedy instalacje działają najwydajniej, auto albo znajduje się w ruchu, albo jest zaparkowane pod miejscem pracy. O darmowy prąd w biurowcach czy centrach miast coraz trudniej – wobec obecnych cen energii zarządcy budynków, firmy czy nawet centra handlowe coraz rzadziej mogą sobie na to pozwolić.

Ładowanie pod domem najbardziej opłaca się najbardziej, jeśli możemy to robić wtedy, kiedy instalacja fotowoltaiczna pracuje – czyli w ciągu dnia. Dla mieszkańców wsi to zwykle nie problem. Foto: Auto Świat
Ładowanie pod domem najbardziej opłaca się najbardziej, jeśli możemy to robić wtedy, kiedy instalacja fotowoltaiczna pracuje – czyli w ciągu dnia. Dla mieszkańców wsi to zwykle nie problem.

Rolnicy pracują z reguły u siebie, a w ciągu dnia często nie muszą wcale korzystać z samochodu osobowego – w porach, kiedy instalacja działa najwydajniej, auto elektryczne może się ładować "własnym" prądem! To ważne z co najmniej dwóch przyczyn. Przede wszystkim tak jest po prostu najtaniej, i to niezależnie od tego, czy mamy do dyspozycji instalację fotowoltaiczną współpracującą z siecią według starych zasad, czyli tzw. net-meteringu (inaczej opustów), czy według obowiązującego od 1 kwietnia 2022 tzw. net-billingu.

Przeczytaj również: Ile kosztuje ładowanie auta elektrycznego? Od "za darmo" do "bardzo drogo"!

W przypadku instalacji prosumenckich zainstalowanych przed 1 kwietnia 2022 roku rozliczanie prądu dostarczonego do sieci energetycznej z prywatnej instalacji fotowoltaicznej odbywa się na zasadzie tzw. net-meteringu, nazywanego też systemem opustów. Mówiąc w znacznym uproszczeniu – sieć energetyczna traktowana była jako wirtualny magazyn energii, z prądu produkowanego latem w ciągu dnia mogliśmy korzystać nocą, albo zimą, kiedy instalacja nie działa lub działa z minimalną wydajnością. Tyle że właściciel instalacji mógł pobrać z sieci bezpłatnie 80 proc. energii, którą wcześniej do niej dostarczył (w przypadku instalacji powyżej 10 kW: 70 proc.) . 20 lub 30 proc. "zabiera" operator sieci. Prąd, który zostanie zużyty od razu, w formie "autokonsumpcji" opłaca się więc bardziej.

Prąd z instalacji fotowoltaicznej: Net-billing czy netmetering?

Właściciele instalacji podłączonych do sieci po 1 kwietnia 2022 roku (oraz ci, którzy mają starsze instalacje, ale zrezygnują z praw nabytych i z własnej woli zdecydują się na nowe zasady rozliczeń) korzystają z tzw. net-billingu. To oznacza, że "sprzedają" oni wyprodukowany prąd po średniej miesięcznej hurtowej cenie energii na Towarowej Giełdzie Energii (www.tge.pl), ale nie otrzymują zapłaty w gotówce, tylko jest ona księgowana na wirtualnym koncie w formie tzw. depozytu prosumenckiego – ale za energię pobieraną z sieci płaci się według wybranej taryfy, np. G11, g12, G12n, C11, C23) – przy rekordowo wysokich cenach giełdowych energii i utrzymywanych na niskim poziomie taryfach może to być bardzo opłacalne, choć w przyszłości może się zdarzyć, że energię będziemy sprzedawali operatorowi tanio, a kupowali drogo. Starszy system był prostszy i bardziej przewidywalny, ale przy aktualnym fotowoltaika nadal się opłaca, często nawet bardziej!

Lepiej zużywać prąd na bieżąco, a nie oddawać go do sieci

Drugi powód, dla którego warto intensywnie korzystać z własnego prądu na bieżąco, wtedy kiedy jest wytwarzany przez instalację, jest bardziej globalny i dotyczy działania sieci elektroenergetycznych. Nie jest tajemnicą, że polska infrastruktura energetyczna nie do końca radzi sobie z gwałtownym wzrostem popularności energetyki rozproszonej i prosumenckiej. Typowy problem – w rejonach, gdzie działa dużo instalacji fotowoltaicznych, szczególnie w warunkach, kiedy produkują one prąd szczególnie wydajnie (dobre nasłonecznienie, umiarkowane temperatury), gwałtownie rośnie napięcie w sieci i przekracza dopuszczalny poziom, co z kolei skutkuje tym, że instalacje odłączane są od sieci i przestają pracować – dokładnie wtedy, kiedy mogłyby przynosić największe korzyści. Sposobem na to – obok poprawy infrastruktury przesyłowej – jest właśnie zwiększenie autokonsumpcji, czyli zużywanie nadwyżki prądu lokalnie i na bieżąco. Ładowanie auta elektrycznego prądem rzędu kilku, a czasem nawet kilkunastu kW to świetny sposób na zagospodarowanie produkowanej energii.

Innym sposobem może być uzupełnienie instalacji fotowoltaicznej o magazyn energii, ale to wciąż bardzo kosztowne rozwiązanie. Co ciekawe, wiele samochodów elektrycznych może funkcjonować w roli namiastki własnego banku energii – część modeli pozwala wykorzystywać zmagazynowaną w akumulatorach energię nie tylko do napędu, ale też do zasilania urządzeń elektrycznych – np. aktualne modele elektryków marek Hyundai czy Kia pozwalają zasilać urządzenia o mocy do 3,6 kW!

Elektromobilność na wsi: w USA rekordy popularności biją elektryczne pickupy. Tu Ford F150 Lightning, który nie dość, że oferuje duży zasięg, olbrzymią łqdowność, to jeszcze może służyć za mobilny magazyn energii. Foto: Ford
Elektromobilność na wsi: w USA rekordy popularności biją elektryczne pickupy. Tu Ford F150 Lightning, który nie dość, że oferuje duży zasięg, olbrzymią łqdowność, to jeszcze może służyć za mobilny magazyn energii.

Jaka instalacja fotowoltaiczna do gospodarstwa z autem na prąd?

Przy wyborze parametrów instalacji warto zawsze sprawdzić dotychczasowe zużycie energii w gospodarstwie i uwzględnić to, jak może się ono zmieniać w przyszłości – instalacja to inwestycja na lata!

Ale uwaga! Nominalna moc instalacji nie oznacza, że przez cały czas instalacja będzie nam dostarczała tyle energii – to wartość osiągalna tylko w określonych warunkach, wystarczy np. lekkie zachmurzenie czy nawet cień padający na część paneli, ale też i bardzo wysoka temperatura, żeby rzeczywista wydajność instalacji spadła o kilkadziesiąt procent!

W polskich realiach instalatorzy z reguły sugerują, żeby na każdy 1000 kWh zużywanych rocznie przez gospodarstwo przypadało 1,25 kWp (kilowatopików – miara mocy szczytowej instalacji w standaryzowanych warunkach, przy nasłonecznieniu 1000 W/m2 i temperaturze modułu fotowoltaicznego na poziomie 25°C) .

O ile zwiększy się zużycie energii w gospodarstwie, jeśli pojawi się w nim samochód elektryczny? W zależności od modelu i sposobu eksploatacji trzeba się liczyć ze zużyciem prądu na poziomie 12-25 kWh na każde 100 km. Mnożymy więc tę wartość przez szacunkowe przebiegi i otrzymujemy ilość energii, która będzie potrzebna do zasilenia auta – warto do tej wartości doliczyć pewien margines na straty przy ładowaniu, które w zależności od stosowanej ładowarki i warunków ładowania mogą sięgać nawet 25 proc. energii pobranej z instalacji!

Elektryczne ciągniki rolnicze – pierwsze traktory na prąd już można kupić!

Elektromobilność prędzej czy później dotrze także do ciężkich maszyn rolniczych. Jeszcze kilka lat temu nikt nie przypuszczał, że kosiarki zasilane akumulatorami systemowymi (takimi jak do elektronarzędzi) zaczną stopniowo wypierać z rynku kosiarki spalinowe. Podobnego procesu można się spodziewać także w przypadku ciągników. Już teraz wielu producentów ma gotowe, elektryczne prototypy, a nawet oferowane są już maszyny seryjne. Na razie w przypadku ciężkich maszyn problemem jest pojemność i cena akumulatorów, tak jak to do niedawna było również w przypadku samochodów osobowych.

Elektromobilność na wsi: GridCon firmy John Deere to traktor elektryczny wykorzystujący zamiast baterii gigantyczny "przedłużacz" Foto: John Deere
Elektromobilność na wsi: GridCon firmy John Deere to traktor elektryczny wykorzystujący zamiast baterii gigantyczny "przedłużacz"

O ile kilkusetkonny samochód osobowy podczas normalnej jazdy wykorzystuje jedynie niewielką część dostępnej mocy, to ciągnik rolniczy pracujący w polu przez wiele godzin rzeczywiście korzysta ze znacznej części swoich możliwości – pozwalające na taki tryb pracy akumulatory musiałyby być ekstremalnie ciężkie i drogie, problemem byłoby też ich dostatecznie szybkie ładowanie. Firmy pracują nad różnymi rozwiązaniami tych problemów, np. John Deere zaprezentował już w 2016 roku ciągnik autonomiczny GridCon, który zamiast potężnych akumulatorów wyposażony jest w gigantyczny, kilometrowy "przedłużacz" (z możliwością przedłużenia) zapewniający mu zasilanie.

Elektromobilność na wsi: ciągnik elektryczny marki Fendt Foto: Fendt
Elektromobilność na wsi: ciągnik elektryczny marki Fendt

Ograniczenia te nie występują w przypadku ciągników lekkich, np. sadowniczych czy używanych do prac pomocniczych w gospodarstwie – takie modele już można kupić i są one alternatywą dla pojazdów spalinowych. Tu przeważają zalety napędu elektrycznego – cicha praca, praktyczna bezobsługowość, maksymalny moment obrotowy dostępny w całym zakresie obrotów, możliwość płynnej regulacji prędkości, niskie koszty energii. Poza ciągnikami elektrycznymi w gospodarstwach rolnych zastosowanie mogą znaleźć też lżejsze pojazdy elektryczne mogące zastąpić np. wozidła spalinowe – niewielkie pojazdy bagażowe pozwalające transportować w obrębie gospodarstwa np. paszę czy narzędzia, służyć do wywozu obornika. Dużą zaletą takich pojazdów jest to, że pracują one cicho i nie emitują spalin, nie dotykają ich wycieki płynów eksploatacyjnych – to ważne w przypadku pojazdów używanych także wewnątrz obór, stajni czy chlewni, w których znajdują się zwierzęta.

5 powodów, dla których auto elektryczne to dobry wybór dla rolników

  1.  Własny prąd! Olbrzymia popularność instalacji fotowoltaicznych na terenach wiejskich.
  2.  Dostęp do przyłączy elektrycznych o wyższych przydziałach mocy niż w przypadku budynków w miastach.
  3.  Możliwość ładowania auta z instalacji w optymalnych porach, kiedy pracuje ona najbardziej efektywnie.
  4.  Niezbyt duże przebiegi dzienne – brak konieczności korzystania z drogich ładowarek publicznych.
  5.  Auta elektryczne o wiele rzadziej wymagają obsługi i wizyt w serwisie. Nie wymagają regularnych wymian olejów, klocki i tarcze hamulcowe wystarczają w nich często na całe życie pojazdu – to ważne, bo na terenach wiejskich o serwis trudniej niż w dużych miastach.