- Nowy Ford Explorer to elektryczny samochód oparty na platformie Volkswagena ID.4
- Samochód ma fajną stylistykę i obszerne wnętrze
- Producent oferuje trzy wersje silnikowe, testowaliśmy najmocniejszą o mocy 340 KM
- Samochód był użyczony przez importera, a po teście został zwrócony
- Ford Explorer – prawie jak mały dostawczak
- Ford Explorer – ten ekran to dobry ficzer
- Ford Explorer – oszczędności dokładnie takie jak w bliźniaku
- Ford Explorer – w rodzinnym charakterze
- Ford Explorer – jeździ jak Ford, czyli tak jak trzeba
- Ford Explorer – ponad 400 km jest do osiągnięcia
- Ford Explorer – wsparcie kierowcy działa z małym minusem
- Ford Explorer – ceny
- Ford Explorer – podsumowanie
Ford Explorer w Europie już nie będzie się kojarzył z dużym SUV-em, a raczej średnim rodzinnym samochodem i to w dodatku elektrycznym. Nowy Explorer nie ma zupełnie nic wspólnego z poprzednikiem, ale nie jest to też zupełnie nowa konstrukcja, bowiem mamy tu do czynienia z płytą podłogową i napędem z Volkswagena ID.4.
Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideoZ zewnątrz trudno będzie zauważyć podobieństwo – Ford bardzo postarał się, by niemiecki rodowód nie wyszedł na jaw od razu. Mamy więc ładnie narysowanego, pudełkowatego SUV-a, którego stylistyka przypomina styl amerykański. Explorer ma spójną stylistykę, a krótkie zwisy nadają mu nieco sportowego sznytu i sprawiają, że auto wydaje się bardziej kompaktowe, niż jest w rzeczywistości.
Ford Explorer – prawie jak mały dostawczak
Wrażenie kompaktowości znika, gdy wejdziemy do środka, bo tutaj przestrzeń została zaaranżowana bardzo rozsądnie. Miejsca jest dużo, tak samo, jak schowków, których w samym tunelu środkowym są cztery, dodatkowo mamy jeszcze dość obszerne kieszenie w drzwiach. Wnętrze zupełnie nie przypomina tego z ID.4, choć bardziej uparci odkryją, że manetki za kierownicą, łącznie z wybierakiem biegów są takie same, podobnie jak ekran za kierownicą, który jednak jest jeszcze otoczony czarną ramą z piano black. Tak samo, jak w Volkswagenie jest średni panel do otwierania szyb z dwoma przyciskami i niemal wszystko obsługuje się z dotykowych paneli.
Jakość materiałów jest dobra, a dodatkowy głośnik w formie daszka na desce rozdzielczej jeszcze urozmaica wygląd wnętrza. Fotele są bardzo wygodne, mają spory zakres regulacji i certyfikat AGR niemieckiego stowarzyszenia na rzecz zdrowych pleców.
- Przeczytaj także: Toyota nokautuje konkurencję! 5 modeli w top 10!
Ford Explorer – ten ekran to dobry ficzer
Cała stylistyka wnętrza jest jednak inna, a najważniejszym i centralnym punktem wnętrza jest pionowy wyświetlacz o przekątnej aż 14,6 cala. Jego największą i najciekawszą zaletą jest fakt, że można go przesuwać z pozycji półleżącej do pionowej, a za ekranem mieści się sporych rozmiarów schowek z dwoma gniazdami USB-C. To jest coś, czego nie ma nikt inny i jest to świeże podejście do aranżacji wnętrza. Brawo Fordzie!
Sam ekran jest pod kontrolą systemu znanego z aut Volkswagena, ale jego wygląd jest dopasowany do stylu Forda. Działa on płynnie i ma dodatkowe kafelki do szybkiego wyboru, które zawsze są na szczycie ekranu i sami je personalizujemy. Można więc szybko dojść do opcji, które chcemy wyłączyć przed ruszeniem.
Ford Explorer – oszczędności dokładnie takie jak w bliźniaku
Podczas codziennego użytkowania zasadniczo nie miałem powodów do narzekania, bo wszystko dało się obsługiwać sprawnie. Denerwowało mnie tylko to, co już wcześniej nie podobało mi się w Volkswagenach, czyli dotykowe panele. Przykładowo, przyciski do obsługi szyb są dwa i jest dodatkowy panel dotykowy "REAR", który łatwo przypadkiem dotknąć, gdy chce się otworzyć szybę. Przez to zamiast szyby kierowcy, opuszcza się ta z tyłu. Czasem też nie trafiałem w jakąś opcję na dotykowych panelach kierownicy, a podgłaśnianie muzyki, które jest na tunelu środkowym, działało po mocnym dotknięciu, dla mnie trochę zbyt mocnym. Plus jednak za specjalne rowki, by można było łatwiej trafić palcem w dany obszar.
Wyjątkowo w tym przypadku nie będę narzekał na dotykową obsługę klimatyzacji, bo zagospodarowano dość dużą część ekranu na tę funkcję, zatem nie była ona skomplikowana, szybko udało się do niej przyzwyczaić i zawsze jest na wierzchu.
Ford Explorer – w rodzinnym charakterze
Z tyłu nie ma powodów do narzekania. Miejsca na nogi i głowę jest pod dostatkiem, podłoga jest płaska, a na środku mamy podłokietnik. Jest także oddzielny kanał nawiewu i dwa gniazda USB-C. Niczego więcej nie potrzeba. Z kolei bagażnik o pojemności 536 litrów ma podwójną podłogę i jest regularny. Nie ma co prawda dodatkowego miejsca na przewody, ale można je gdzieś pomieścić, by nie przeszkadzały. Przy okazji warto podkreślić, że z przodu próżno szukać bagażnika – jest identycznie, jak w ID.4. Ford nawet się z tym nie kryje, bo pod maską z łatwością znajdziemy naklejki ze znaczkami Volkswagena.
Ford Explorer – jeździ jak Ford, czyli tak jak trzeba
Słysząc Ford, od razu przychodzi mi na myśl jedno: dobre prowadzenie. Nie inaczej jest w Explorerze, nad którym inżynierowie musieli nieco popracować, bo auto jeździ lepiej, niż techniczny bliźniak z Volkswagena. Auto zresztą prowadzi się lepiej niż większość konkurencyjnych aut, pewnie i wystarczająco precyzyjnie, choć wcale nie musi być angażujące. No i akumulator, obniżający środek ciężkości, pomaga w szybkim pokonywaniu zakrętów. Masa auta została dobrze zakamuflowana.
Komfort jazdy również stoi na wysokim poziomie, podobnie jak cisza we wnętrzu. Zawieszenie nie hałasuje i bardzo dobrze wybiera nierówności, a duże dziury nie powodują mocnego rezonowania we wnętrzu. Dodatkowo jest cicho, nawet jak na elektryka, co jest zasługą zarówno wyciszenia, jak i aerodynamiki.
Ford Explorer – ponad 400 km jest do osiągnięcia
Testowany Ford Explorer był maksymalnie wyposażoną wersją z napędem na cztery koła o mocy 340 KM i momencie obrotowym wynoszącym 134 Nm na przedniej osi i 545 Nm (producent nie podaje systemowego momentu obrotowego). Prędkość maksymalna auta to 180 km na godz., a sprint do 100 km na godz. to 5,3 s. Akumulator ma pojemność 79 kWh (największy możliwy) i zapewnia teoretyczny maksymalny zasięg do 536 km – w rzeczywistości to byłby wyczyn.
Explorer w warunkach miejskich i przy temperaturach w okolicy 5-10 st. C zużywa ok. 17,5-18 kWh/100 km przy wyłączonej klimatyzacji. Jazda poza miastem mieści się w okolicach od 18,5 do 19,5 kWh/100 km na "krajówkach" i ok. 22,5 kWh/100 km na drogach szybkiego ruchu. Ostatecznie po ok. 600 km zużycie wynosiło 19,1 kWh/100 km i w większości była to jazda po drogach krajowych. Maksymalna moc ładowania testowanego egzemplarza to 185 kW.
Średni zasięg może więc dojść do ok. 400 km, w mieście trochę więcej, na autostradach sporo mniej. To wynik nie wybitny, ale też nie zły, a raczej w granicach średniej. Testowany przeze mnie Mercedes EQA na podobnej trasie, ale przy letnich temperaturach nie dojechałby do 400 km, choć jego zużycie na trasie było mniejsze. W Explorerze można liczyć, że latem także spadnie o 1-2 kWh/100 km, co przyniesie kilkuprocentowy wzrost zasięgu. Podsumowując, do aut spalinowych jeszcze mu daleko, ale w trasę można się wybrać z zastrzeżeniem, że lepiej kontrolować stan baterii. Nieco lepiej może być w wersji z napędem na tył i tylko lekko mniejszą baterią, gdzie producent zapowiada nawet 600 km zasięgu.
- Przeczytaj także: Wielkie statki płyną do Europy. Wiemy co na nich jest. Problem dla VW, Stellantisa, Renault i innych
Ford Explorer – wsparcie kierowcy działa z małym minusem
W elektrycznym Explorerze systemy wspomagające kierowcę działają bez zarzutu, a dzięki skrótom wyłączenie dźwiękowego ostrzeżenia o przekroczeniu prędkości łatwo wyłączyć. Tempomat bardzo dobrze steruje samochodem i wręcz można puścić kierownicę, a potem tylko od czasu do czasu ją dotykać. Mam przy tym jednak zastrzeżenia do adaptacyjnych świateł matrycowych, które potrafiły oślepiać, gdy auto jadące w przeciwnym kierunku znajdowało się daleko. Nie była to jednorazowa sytuacja, co jest dziwne, bo takiego problemu nigdy nie zanotowałem samochodzie koncernu VAG. Uprzedzając pytania, samochód był czysty. Poza tym jednak lampy bardzo ładnie oświetlały drogę.
Ford Explorer – ceny
Najtańszy Explorer kosztuje 179 tys. 520 zł, choć to wersja z małą baterią i słabszym silnikiem, która raczej nadaje się głównie do miasta. Wersja z napędem na tył oraz większym akumulatorem zaczyna się od 217 tys. 270 zł, a na opisywaną wersję napędową trzeba wydać przynajmniej 242 tys. 270 zł. Przedstawiony na zdjęciach samochód, który jest wyposażony praktycznie po sufit, kosztuje 285 tys. 620 zł.
Ford Explorer – podsumowanie
Ford Explorer ma nieźle przemyślane i obszerne wnętrze, wyposażony jest w ciekawe rozwiązania, dobrze się prowadzi i jest dynamiczny. Wydaje się, że idealnie nadaje się dla rodzin, ale pozostaje jeszcze kwestia zasięgu. Porównując do innych elektryków jest nieźle, ale do samochodów spalinowych jeszcze mu daleko.
Wydaje się więc, że to propozycja dla osób raczej jeżdżących po mieście, przedmieściach i czasem wyjeżdżających na dalsze wycieczki. To dobry elektryk, nawet lepszy niż jego protoplasta. Jeśli więc klienci, zastanawiający się nad autem takich gabarytów, będą brali pod uwagę elektryki, to Explorer jest propozycją, którą warto wziąć pod uwagę.